Kiedy w maju 2005 roku jechał do USA walczyć z Paulem Briggsem o pas mistrza świata federacji WBC, miał być tak naprawdę tylko "dodatkiem" do Andrzeja Gołoty. Zawodnik boksujący w kategorii ciężkiej, nazywany "wielką nadzieją białych", po raz trzeci w karierze próbował zdobyć mistrzowski tytuł. Po remisie z Chrisem Byrdem i porażce (choć po wyrównanej walce) z Johnem Ruizem, Gołota miał wreszcie coś zdobyć. Miał, ale nie zdobył. Jak zawsze. W walce wieczoru w United Center w Chicago, przy oszałamiającym dopingu kibiców, padł na deski po ciosach Lamona Brewstera. A wszystko trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund. Treningi w piwnicy Jednak polscy kibice i tak mieli powody do radości. "Umarł król, niech żyje król" pisały później gazety. A wszystko za sprawą skromnego chłopaka z Gilowic, który szybko stał się prawdziwą rewelacją, a jego walka z Briggsem została uznana za pojedynek roku. Polak zdobył pas mistrza świata! O Gołocie mogliśmy zapomnieć (choć on sam na to nie pozwala, bo znowu chce się bić). Tym bardziej, że Adamek pokazuje w ringu wszystko to, co kibice lubią najbardziej, czyli siłę, poświęcenie i... krew. Po powrocie z USA czekały na niego prawdziwe komitety powitalne. Gratulowali mu wszyscy, bo u wszystkich wzbudzał sympatię. Po krótkim odpoczynku, w październiku 2005 roku znowu pojawił się w ringu. Tym razem w Niemczech, a jego rywalem był Thomas Ulrich. Twierdził, że pokona Adamka. Mylił się, bo walka skończyła się już w szóstej rundzie potężnym ciosem Polaka. - Chcę się bić z najlepszymi - mówił Polak, ale długo nic z tego nie wychodziło. Dopiero po 11 miesiącach i 3 tygodniach mógł walczyć po raz kolejny, a w ringu czekał na niego... Paul Briggs. I znowu byliśmy świadkami pasjonującej walki, którą znowu wygrał Polak. Pojedynek był bardzo wyrównany, ale to Polak zadał więcej ciosów i zostawił po sobie lepsze wrażenie, choć leżał nawet na deskach. Adamek nie ukrywał radości, tym bardziej że oprócz zwycięstwa udało mu się coś jeszcze - pokazał się całej Ameryce. Jego walkę transmitowała bowiem telewizja. - W Ameryce możesz nawet przegrać, ale jeśli pozostawisz po sobie dobre wrażenie, to ludzie będą chcieli cię dalej oglądać - mówił nam kilka dni temu w swoim domu, w Gilowicach. Bo choć znają go w całej Polsce, to właśnie tam czuje się najlepiej. - Miałbym zamieszkać w Krakowie czy Warszawie? Dziękuję bardzo - śmiał się bokser, choć od dawna można usłyszeć, że przeprowadzi się do USA. - Jeśli będę ciągle tam walczył, to może kupię jakiś domek. Ale później pewnie tu wrócę - tłumaczy, pokazując swoją małą salkę treningową w piwnicy. - Przed walkami często się tu przygotowywałem. Biegałem sobie też normalnie po wiosce. Stawia na siebie W Gilowicach jest bohaterem. Najlepiej było to widać rok temu podczas naszego Plebiscytu. Od początku było wiadomo, że Adamek jest jednym z faworytów. W Gilowicach nastąpiła więc prawdziwa mobilizacja i kupony oraz sms-y wysyłali prawie wszyscy. Adamek, choć w gronie kandydatów był debiutantem, zajął drugie miejsce, za Otylią Jędrzejczak. W tym roku ta dwójka też będzie się liczyła w walce o najwyższe miejsca. Bokser nie ukrywa zresztą, że na zwycięstwie, podobnie jak w ringu, też bardzo mu zależy. - Bo to prestiż - mówi i dodaje: - Gdybym miał głosować, to postawiłbym na siebie. KAMIL WOLNICKI ADAMEK 2006 w LICZBACH 0 - tyle razy przegrał w swojej karierze 1- tyle walk stoczył w tym roku. 7 października pokonał na punkty w rewanżowej walce Australijczyka Paula Briggsa 2 - miejsce zajmuje w rankingu fightnews.com bez podziału na federacje 13,5 - tysiąca widzów zasiadło w Allstate Arena w Rosemont podczas drugiej walki Polaka z Briggsem 31 - tyle zwycięstw w zawodowym ringu ma na swoim koncie Adamek. Aż 21 jego rywali padało na deski przed czasem 358 - dokładnie tyle dni, po walce z Thomasem Ulrichem, musiał czekać na to, aby kolejny raz wejść do ringu 300 - tysięcy dolarów miał dostać za zwycięstwo z Paulem Briggsem. Jednak sporą część tej sumy pochłonęły przygotowania (sparingpartnerzy, gaże trenerów). - Dziennikarze w Polsce i tak piszą o moich milionach dolarów. A na taką kasę to ja dopiero czekam - mówi sam bokser