Posmakowanie na żywo hokeja w najlepszym wydaniu, zlanie w dobrym stylu Vincentego Maddalone'a, poszusowanie na nartach w Lake Placid, a teraz załatwianie szczegółów walki, do jakiej dojdzie 14 kwietnia 2011 roku w Newark - oto ostatnie tygodnie z życia Tomasza "Górala" Adamka, najlepszego polskiego boksera. INTERIA.PL: Pojedynek z Maddalonem zostanie zapamiętany jako pierwsza walka w wadze ciężkiej wygrana przez pana za oceanem przed czasem. Faktycznie to była "bułka z masłem", czy to tylko tak wyglądało? Tomasz Adamek, najlepszy polski bokser: Wchodząc do ringu byłem przygotowany na ciężką przeprawę. Miałem w głowie ostatnie pojedynki Maddalone'a, jak choćby ta z Mormeckiem, a to były wyrównane walki. W opinii niektórych fachowców Vincent powinien je nawet wygrać. Przyznam szczerze, że myślałem, iż bardziej się w ringu z nim namęczę. Dlaczego poszło łatwo? - Okazało się, że moja szybkość to jest atut, który jest wielkim problemem dla bokserów pokroju Maddalone'a. Maddalone był wobec niej po prostu bezradny. Również dzięki szybkości niektórzy kibice uznali nawet, że ośmieszyłem rywala. Podkreślam jednak jeszcze raz - w walkach, które toczył przed pojedynkiem ze mną, Madalone dowiódł, że nie jest słabym bokserem, łatwym "kęsem". Cieszę się, że wygrałem w dobrym stylu. Pokazałem, że się rozwijam i że jestem bardzo blisko walki o mistrzowski pas. Oczekiwany efekt przynoszą pewnie ćwiczenia, które trener Roger Bloodworth robi z panem na linach (pod siecią lin "Góral" musi walczyć z cieniem)? Podczas ich wykonywania jest pan cały czas nisko na nogach, a dzięki temu staje się trudnym celem do trafienia. - W wadze ciężkiej nie można przyjmować zbyt wielu ciosów, dlatego pozycję trzeba obniżać i pilnować jej przez całą walkę. Przecież jeden cios, jedna chwila nieuwagi może przekreślić cały trud. Jeżeli nie będziesz balansował ciałem, unikał ciosów, to zostaniesz trafiony bardzo szybko. Stoczył pan w ciągu roku 2010 cztery walki w wadze ciężkiej. Przed Maddalonem byli Grant, Arreola, Estrada. Z której z nich jest pan najbardziej usatysfakcjonowany? - Każda z nich posunęła mnie naprzód. Z Arreolą walka była ciekawa - 12 rund ciężkiej walki. W przeciwieństwie do niej, z Grantem pojedynek był bardziej taktyczny. Z tak wielkim facetem nie można było pójść na wymianę ciosów, więc trzeba było walczyć nie tylko sercem, ale też, a może przede wszystkim - głową. Ta walka była dla mnie ważnym krokiem, nauczyła mnie sporo. A pojedynek z Estradą również był zacięty. Każda walka wzbogaca mój repertuar i dzięki każdej nabieram doświadczenia przed walką o mistrzostwo. Czyli z walki na walkę są postępy? - Dokładnie. Po to się trenuje, organizuje campy, aby po każdym z nich sprawdzić efekty wykonanej pracy w boju, podczas walki. Jeśli widzisz, że to działa, to nie tylko pokonujesz przeciwników, ale przy okazji "budujesz" swoją psychikę. Co pan powie tym, którzy głoszą poglądy w stylu: "Adamek zasłużenie pokonał Madalone'a, ale nie pokazał nic, co by go uprawniało do podjęcia próby ataku na pozycje braci Kliczków"? - Mam świadomość tego, że wszystkim nigdy nie dogodzę. Po prostu są tacy ludzie, którzy zawsze będą odczuwali niedosyt. Nawet jak pobiję Kliczkę, to powiedzą, że był np. stary, albo bez formy. Stuprocentowego poparcia nigdy nie będę miał. To niemożliwe. Tym bardziej w naszym kraju, gdzie krytyka jest w modzie. Ma pan przekonanie, że po walce, do której dojdzie na wiosnę w Polsce będzie pan gotów do batalii o mistrzowski pas? - Na 9 kwietnia 2011 roku mamy zarezerwowaną hale "Spodek" w Katowicach. Na dniach dopniemy szczegóły. Wiele zależy od tego, jakie pieniądze na galę wyłoży "Polsat". Od wielkości budżetu zależy też ranga przeciwnika. Nie możemy zapominać, że boks to nie tylko sport, ale też biznes. Wchodzę do ringu po to, aby zarobić i mój rywal - jeśli ma być z wysokiej półki, a takiego chcemy zakontraktować, nie wejdzie między liny za parę złotych. Jakiego typu przeciwnika będziecie szukać na kwiecień? Kogoś wysokiego, o długich ramionach, by odpowiadał profilowi braci Kliczko? - Na pewno wybierzemy kogoś z czołówki IBF-u. Pojedynek w Katowicach ma być walką eliminacyjną przed starciem o mistrzostwo świata. Taką drogę chcemy obrać i mam nadzieje, że taką obierzemy. Przed walką z Maddalonem pokazywał się pan nie tylko na ringu, czy w sali treningowej, ale też choćby na meczu hokejowym New Jersey Devils - New York Rangers. - Hokej spodobał mi się tym bardziej, że to był pojedynek derbowy. Działo się to w dobrze znanej mi z walk hali Prudential Center. Tamtejsza publiczność rozpoznaje mnie już dobrze. Gdy pokazywano mnie na telebimach, robiło się dosyć głośno, skandowano moje imię. Traktują mnie jak swojego. Czuje pan zmęczenie po walce z Maddalonem? - Nie, wszystko jest w porządku. Byłem przez kilka dni na nartach z Ziggym (Rozalskym, menedżerem - przyp. red.), wróciliśmy właśnie w niedzielę z Lake Placid. W ciągu dnia zaliczyłem 75 km zjazdów! To musiało wejść w nogi. Na trudnych trasach? - Na samych czarnych, a więc najtrudniejszych. Jeżdżę bardzo dobrze, w tej dziedzinie nie jestem laikiem. Wychowałem się w górach, więc wyrosłem niemal z nartami na nogach. Oczywiście tak duża ilość kilometrów zjazdu spowodowała, że w nogach się to czuło. Dlatego potem w ramach odnowy była sauna, jacuzzi, dobra kolacja. Jak pan spędzi święta? - Zostajemy z rodziną w domu, a na Nowy Rok ruszamy znowu do Lake Placid na narty. Czeka mnie krótki wypad do Polski na rozmowy z prezesem "Polsatu" o szczegółach kwietniowej walki. Kolejny powrót do ojczyzny nastąpi dopiero na osiem dni przed samą walką. Rozmawiał: Michał Białoński Czytaj również: <a href="http://sport.interia.pl/szukaj/news/tomasz-adamek-oko-w-oko-z-royem-jones-jr,1555271">Tomasz Adamek oko w oko z Royem Jonesem jr.!</a>