Najpierw popisał się bardzo dobrym dośrodkowaniem z rzutu rożnego, po którym do siatki Jasmina Buricia trafił Marek Sokołowski. Miał też udział przy trzecim golu Górali, kiedy gola zdobył Mateusz Szczepaniak. Wreszcie w końcówce świetnym podaniem otworzył drogę do zdobycia bramki Jakubowi Kowalskiemu. - Cieszę się, że tak wyszło. Oby w każdym kolejnym meczu było tak samo. W spotkaniu z Lechem nie liczyliśmy na to, że wygramy tak wysoko. Tym bardziej po wysokiej porażce w Gdańsku. Jak jednak widać w piłce wszystko jest możliwie - mówi Interii Mójta. W tym sezonie lewy obrońca Podbeskidzia ma na swoim koncie już trzy gole, zdobyte w jesiennych meczach przeciwko Górnikowi Łęczna, Górnikowi Zabrze i Jagiellonii. Oprócz tego także sześć asyst na koncie. Takiego bilansu w Ekstraklasie nie ma żaden z defensorów, nie licząc króla asyst Patrika Mraza. Piłkarz Piasta, nominalny obrońca, jest jednak przez trenera Radoslava Latala wystawiany na lewej pomocy (Mraz ma na koncie 12 asyst). Skąd w tym sezonie taka forma? - Wszystko poparte jest ciężką pracą, a do tego mam spokój w domu. Dba o mnie - jak może - żona Monika, a spokoju nie daje dwuletnia córeczka Oliwia. To głównie dla nich staram się, jak najlepiej mogę - tłumaczył nam niedawno defensor Podbeskidzia. Teraz Mójta z kolegami przygotowuje się już do kolejnych gier. W nadchodzących dniach bielszczan czekają super ważne mecze z sąsiadami z dołu tabeli: z Wisłą na wyjeździe w najbliższą sobotę, z Górnikiem Łęczna za tydzień we wtorek, a potem z Koroną Kielce (4 marca). Oba te ostatnie mecze na swoim stadionie. - Kluczem do wygranej z Lechem była postawa drużyny, a nie pojedyncze jednostki. Gdybyśmy, tak jak z Lechią grali w dziewiątkę, to też pewnie wysoko przegralibyśmy. To co wydarzyło się w Gdańsku, nie jest adekwatne do tego, co prezentujemy na boisku. Spokojnie z dystansem podchodzimy jednak do wszystkiego. Nie ma hurraoptymizmu - podkreśla Adam Mójta. Michał Zichlarz, Bielsko-Biała