- Trochę zabrakło dziś sprzyjających warunków. Pierwszy skok był całkiem przyzwoity, natomiast ten drugi też nie był zły, ale dostałem w powietrzu dwa boczne podmuchy, które wyhamowały mi prędkość i nie było jak odlecieć w drugiej fazie - mówił Adam Małysz. - W sobotę warunki na skoczni to była pestka przy tym, co mieliśmy dziś. Poza tym, gdy wstrzymywano nas, a nie puszczano w międzyczasie przedskoczka, wówczas spadała drastycznie szybkość. Ja miałem prędkość gorszą chyba ze dwa kilometry od najlepszych, a to już jest trochę duża różnica - kontynuuje złoty medalista MŚ w Sapporo. - Widać, że cały team fajnie skacze i na podium mógł stanąć również któryś z chłopaków. Można się tylko z tego cieszyć. Myślę, że moja aktualna dyspozycja jest już całkiem przyzwoita. Chciałoby się lepiej, ale poczekajmy, zobaczymy. To dopiero początek i powinno być coraz lepiej - dodał Małysz. - Gregor czy Simon mieli bardzo dobre warunki w pierwszym skoku, a skaczą teraz naprawdę dobrze, więc przy odrobinie szczęścia potrafią latać bardzo daleko - ocenił Polak. - W Europie prawie nigdzie nie ma śniegu, zawody w przyszły weekend w Harrachovie zostały odwołane, więc potrenujemy tu trzy dni, wrócimy do domu i być może uda się rozegrać konkurs w Harrachovie w połowie tygodnia. Cel, aby znaleźć się w najlepszej dziesiątce został osiągnięty i jestem w dobrym nastroju przed kolejnymi zawodami Pucharu Świata - zakończył z optymizmem Adam Małysz. CZYTAJ TEŻ: Wygrana Ammana, Stoch i Małysz w "10".