"Złota" osada, jak dotąd, z presją nieźle sobie radzi, bowiem w efektownym stylu awansowała do półfinału mistrzostw świata rozgrywanych w Poznaniu. Męska czwórka podwójna to największy polski faworyt do zdobycia złotego medalu w poznańskich mistrzostwach. Marek Kolbowicz, Konrad Wasielewski, Michał Jeliński i Adam Korol mają na koncie trzy tytuły mistrzostw świata (2005-2007) oraz złoto na IO w Pekinie. Korol, szlakowy osady, przyznaje, że kolejny sukcesy nie zmieniły ich podejścia do zawodów. "Wciąż startujemy pod wielką presją, bo po zdobyciu trzech mistrzostw świata i olimpijskiego złota, każdy od nas wymaga tylko zwycięstw. A my jesteśmy tylko ludźmi. W każdym momencie może zdarzyć się jakieś potknięcie, ale póki co jeszcze wygrywamy. Nie ma u nas czegoś takiego jak rutyna, bo jeżeli ktoś podchodzi za bardzo rutynowo, to po prostu przegrywa" - uważa Korol. Jak zdradził 35-letni zawodnik AZS AWFiS Gdańsk, pierwszy start w Poznaniu był dla niego wielką niewiadomą. Polacy stoczyli fantastyczną walkę na finiszu z francuską osadą, wygrywając zaledwie o 0,17 sekundy. "Losowanie wyścigów było strasznie dziwne, trafiliśmy na mocny skład, który równie dobrze mógłby być półfinałem. Ostatni raz w regatach międzynarodowych ścigaliśmy się w lipcu, ponad półtora miesiąca temu. Nie wiedzieliśmy na co nas stać, ani też na co stać naszych przeciwników. Ten pierwszy wyścig jest zawsze jedną wielką niewiadomą, odkrywaniem kart. Osobiście nie liczyłem, że Francja tak mocno popłynie. Bardziej stawiałem na Estończyków i Australijczyków, tymczasem oni nie weszli do półfinału i będą rywalizować w repesażach. Mimo zwycięstwa, trochę możemy mieć zastrzeżenia do naszego stylu wiosłowania" - ocenił pierwszy wyścig Korol. Korol zauważa też dobre strony pierwszego startu. Mistrzowie olimpijscy nie słynęli dotąd z finiszu, a to właśnie z reprezentacją Francji zdarzało im się przegrywać na ostatnich metrach. "Bardziej znani jesteśmy z rozstrzygania wyścigu na przedostatniej pięćsetce. Ale nie odpuściliśmy, walczyliśmy do końca. I to jest pocieszające, bo ostatnie 500 metrów popłynęliśmy dzisiaj najszybciej spośród wszystkich startujących osad" - wyjaśnił. W konkurencji czwórek podwójnych jeden z wyścigów eliminacyjnych wygrali reprezentanci Chorwacji, aktualni młodzieżowi mistrzowie świata. To właśnie z tą osadą Polacy przegrali podczas zawodów Pucharu Świata w Monachium. Młodzi Chorwaci uzyskali najlepszy czas spośród wszystkich wyścigów eliminacyjnych, ale Korol zapewniał, że "wyścig wyścigowi nierówny". "Chorwaci popłynęli cztery sekundy szybciej od nas, a my z kolei o pięć sekund lepiej od Niemców, którzy wygrali następny wyścig. To jest po prostu niemożliwe, żeby między poszczególnymi zwycięzcami były aż takie duże różnice. Jet bardzo silny przeciwny wiatr, wieje z różną siłą. Dlatego musimy spotkać się w bezpośredniej walce by przekonać się, w jakim jesteśmy miejscu" - podsumował Korol. Polacy na poznańskim torze popłyną dopiero w piątek, a stawką wyścigu będzie awans do finału.