Była to druga okazja, aby obejrzeć w akcji graczy futbolu amerykańskiego na jednej z aren tegorocznych piłkarskich mistrzostw Europy. 15 lipca na tym samym obiekcie rozgrywany był bowiem finał Topligi, w którym zawodnicy Seahawks Gdynia pokonali Warsaw Eagles 52:37. Wówczas na trybunach zasiadło 23 tys. osób. - Być może, że dziś przyszło nawet ok. 30 tys. widzów, ale dokładne wyliczenia poznamy dopiero w kolejnych dniach. Taka frekwencja bardzo cieszy, bowiem to dobrze wróży naszej dyscyplinie, którą wciąż będziemy chcieli poprzez takie wydarzenia popularyzować - powiedział organizator Euro-American Challenge Jacek Śledziński. Wśród kibiców nie zabrakło sympatyków i znawców futbolu, który w Polsce wciąż jest sportem niszowym. - Mamy rodzinę w Stanach Zjednoczonych i pod jej wpływem "zaraziliśmy się" zamiłowaniem do tego sportu. Od kilku lat chodzimy na mecze w Warszawie i oglądamy rozgrywki NFL w telewizji. W USA dyscyplina ta może się pochwalić latami tradycji, czego brakuje u nas, ale miło, że organizatorzy starali się nawiązać do amerykańskiego stylu przygotowania całej otoczki imprezy - podkreśliła Magdalena, która przyszła na mecz z mężem i dwoma synami. Na trybunach zasiadły także osoby, które po raz pierwszy oglądały zmagania futbolistów. - Nie znamy nawet za bardzo reguł gry, nie mówiąc już o nazwiskach poszczególnych zawodników. Dla nas jest to okazja do obejrzenia od środka Stadionu Narodowego - przyznali Joanna i Janusz ze stolicy, którzy trzymali kciuki za Europejczyków, w składzie których było 21 zawodników występujących w ostatnim sezonie w Toplidze, najwyższej klasie rozgrywkowej Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego. Na zwycięstwo ekipy ze Starego Kontynentu liczył także Lech Wałęsa, który zgodnie z zapowiedzią organizatorów symbolicznym rzutem monetą rozpoczął mecz. Dominacja ekipy z USA nie podlegała jednak dyskusji. - Amerykanie byli zdecydowanymi faworytami. Samo spotkanie nie stało na najwyższym poziomie, ale trudno się dziwić, brakowało przede wszystkim zgrania - ocenił prezes PLFA Jędrzej Stęszewski, który wystąpił w roli komentatora sportowego. Najlepszym zawodnikiem sobotniej potyczki został Clarence Anderson. - Po raz pierwszy w życiu grałem przy tak licznej publiczności. Do tej pory występy mojej drużyny oglądało co najwyżej kilka tysięcy osób. Była to także świetna okazja, aby pokazać się obecnym tu łowcom talentów - zaznaczył Amerykanin. W zespole z USA, który poprowadził George St Lawrence, wystąpili sportowcy biorący udział w międzyuczelnianych rozgrywkach FCS (Football Championship Subdividion). Selekcjonerem ich rywali - wśród których obok Polaków znaleźli się m.in Szwedzi, Niemcy, Turcy i Serbowie - był Kirk Heidelberg. - Postaramy się zorganizować podobne przedsięwzięcie za rok i sprowadzić przy tej okazji jeszcze lepszych zawodników - zapowiedział Śledziński.