Wybierz najważniejsze wydarzenie sportowe mijającego roku? Rok 2014 rozpoczął się od prawdziwej bomby. Co prawda dla wszystkich było już niemal pewne, że Robert Lewandowski podpisze kontrakt właśnie z Bayernem Monachium, ale tak czy inaczej było to w polskim sporcie wydarzenie historyczne. Niecodziennie nasz piłkarz staje się gwiazdą światowego formatu i niecodziennie podpisuje kontrakt z jednym z największych klubów świata, ówczesnym triumfatorem Ligi Mistrzów. W sportach zimowych początek roku to tradycyjnie prestiżowy Turniej Czterech Skoczni oraz Tour de Ski. W tych pierwszych zawodach znów na podium zabrakło Polaka, a sensacją TdS było wycofanie się tuż przed startem turnieju Justyny Kowalczyk, której nie spodobała się zmiana zasad i organizacja większej liczby biegów techniką dowolną kosztem stylu klasycznego, którego Polka jest mistrzynią. Już niedługo miało się jednak okazać, że zarówno dla Kowalczyk, jak i lidera polskich skoków Kamila Stocha nadejdą wspaniałe dni. Na początku roku wielką frajdę kibicom tenisa w Polsce sprawił Łukasz Kubot, który osiągnął największy sukces w karierze. Kubot w parze ze Szwedem Robertem Lindstedtem wygrał wielkoszlemowy Australian Open. Na rozgrywanych tradycyjnie w styczniu mistrzostwach Europy piłkarzy ręcznych Orły Michaela Bieglera zbyt długo się rozkręcały, by marzyć o medalach. Niezła dyspozycja, zwłaszcza w drugiej fazie mistrzostw, wystarczyła do zajęcia szóstego miejsca. Szybko nadeszła jedna z dwóch najważniejszych imprez sportowych 2014 roku - zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi. "Biało-czerwoni" jechali do Rosji z nadziejami, ale wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Sześć medali, w tym cztery złote, i jedenaste miejsce w klasyfikacji medalowej - o takich wynikach na zimowych igrzyskach Polska mogła dotąd tylko marzyć. Wielkim bohaterem, nie tylko naszej ekipy, ale całych igrzysk, był Kamil Stoch, który na dwóch skoczniach sięgnął po złoto. Naszemu mistrzowi nie przeszkodził nawet groźnie wyglądający upadek na jednym z treningów w Soczi. Nie mniejszą bohaterką naszej drużyny była Justyna Kowalczyk. Zaczęła igrzyska od szóstego miejsca w biegu łączonym na 15 km, co wielu uznało za porażkę. Dzień później ujawniła, że startuje z pękniętą kością stopy. - Zbadałam stopę, bo nie zniosłam wiadra pomyj, jakie wylewa się w Polsce na szóstą zawodniczkę igrzysk. I to kontuzjowaną - miała powiedzieć Kowalczyk, która kilka miesięcy później ujawniła, że przechodziła ciężkie chwile, włącznie z depresją. Kilka dni później Kowalczyk była już wynoszona pod niebiosa przez kibiców i ekspertów, gdy, mimo poważnej kontuzji, sięgnęła po złoto w biegu na 10 km techniką klasyczną, deklasując rywalki. O czwartego Mazurka Dąbrowskiego w Soczi postarał się Zbigniew Bródka, który w biegu na 1500 m o 0,003 s wygrał z Holendrem Koenem Verweijem. Bródka na igrzyskach 2014 sięgnął także po brąz w drużynie wraz z Janem Szymańskim i Konradem Niedźwiedzkim. Medalowy dorobek "Biało-czerwonych" uzupełniła drużyna panczenistek w składzie: Katarzyna Bachleda-Curuś, Luiza Złotkowska, Natalia Czerwonka i Katarzyna Woźniak, sięgając po srebro. Wspaniałą zimę polskich sportowców zamknął niedługo później Kamil Stoch, zdobywając po raz pierwszy w karierze Kryształową Kulę za triumf w Pucharze Świata. Choć i do zimowych sukcesów polskiego sportu zaliczyć trzeba udane mistrzostwa świata "trzeciej ligi" i awans na zaplecze elity hokejowej reprezentacji Polski. Już w kwietniu 2015 w Kraków Arenie zagra ona w kolejnych mistrzostwach świata, ale już wyższego szczebla. Nie był to wybitny rok w wykonaniu Agnieszki Radwańskiej, ale na koncie krakowianki pojawił się jeden, i to znaczący, zwłaszcza dla kibiców, sukces. Radwańska niemal w pojedynkę zapewniła polskiej drużynie awans do grupy światowej Pucharu Federacji. "Isia" zdobyła dwa punkty w singlu, a w deblu z Alicją Rosolską dołożyła trzeci i "Biało-czerwone" mogły świętować triumf nad Hiszpanią w Barcelonie i awans do elity po 20 latach. Już w lutym 2015 w Kraków Arenie starcie w grupie światowej z Rosją i pojedynek Radwańskiej z Marią Szarapową. Maj był miesiącem rozstrzygnięć w ligach piłkarskich oraz europejskich pucharach. Mistrzem Polski została Legia Warszawa, a Robert Lewandowski, jeszcze w barwach Borussii Dortmund, gdyż do Monachium przeniósł się dopiero latem, został królem strzelców Bundesligi. Nigdy wcześniej polski piłkarz nie sięgał po koronę najlepszego strzelca w tak silnej lidze. Kibice Realu Madryt wreszcie doczekali się "La Decimy", czyli dziesiątego triumfu w Pucharze Europy po dramatycznym finale z lokalnym rywalem Atletico. Wielki futbol na chwilę zamarł, by obudzić się ze zdwojoną siłą na drugiej największej imprezie roku - piłkarskich mistrzostwach świata w Brazylii. Na turnieju we własnym kraju "Canarinhos" od początku nie olśniewali, ale toczyli się przez kolejne fazy, aż do półfinału, w którym zabrakło kontuzjowanego Neymara, nadziei całej Brazylii. Mimo nie najlepszej formy gospodarzy mundialu i bardzo dobrej dyspozycji Niemców, chyba nikt na świecie, nie oglądając meczu, nie uwierzył w jego wynik. 7-1 w półfinale mundialu! Gospodarz na łopatkach! Selekcjoner polskiej reprezentacji Adam Nawałka już wtedy musiał pocić się ze strachu, widząc jak nasz rywal w eliminacjach Euro 2016 siedem razy posyła na deski Brazylię. Z drugiej strony trenerski nos pewnie podpowiadał Nawałce, że po mundialu nie będzie to już ten sam niemiecki zespół. I rzeczywiście nie był. Ale latem na drużynę Joachima Loewa nie było mocnych. W finale po dogrywce Niemcy pokonali 1-0 Argentynę z Lionelem Messim, który, przy wcale nie cichych głosach sprzeciwu, został wybrany najlepszym piłkarzem turnieju. Brąz przypadł konsekwentnie grającej Holandii, która w "małym finale" dobiła beznadziejnych Brazylijczyków. Trener Holendrów Louis van Gaal po mundialu przeniósł się do Anglii, by odbudowywać potęgę Manchesteru United. Królem strzelców mundialu z sześcioma bramkami został Kolumbijczyk James Rodriguez, który latem za 80 mln euro przeniósł się z AS Monaco do Realu Madryt. Polska - Niemcy 4-0! Tak, to nie żart. Latem "Biało-czerwoni" ograli zachodnich sąsiadów w czterech grach zespołowych. Najpierw dokonali tego piłkarze ręczni w barażach o awans na mistrzostwa świata. Potem z Niemcami wygrywali koszykarze w eliminacjach Eurobasketu. Siatkarze pokonali niemiecką ekipę w półfinale MŚ w Polsce, a piłkarze pobili mistrzów świata w eliminacjach Euro 2016. Lato to wielkie sukcesy naszych kolarzy. Rafał Majka, jeszcze wiosną, zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej Giro d'Italia. Później wygrał dwa górskie etapy Tour de France i triumfował w klasyfikacji generalnej na najlepszego "górala" Wielkiej Pętli. Majka dołożył do tego dwa zwycięstwa etapowe i wygraną w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne. Michał Kwiatkowski w 2014 roku został mistrzem świata elity ze startu wspólnego w hiszpańskiej Ponferradzie. Stanął też na podium jednego z etapów Tour de France, błyszczał również w kilku nieco mniejszych wyścigach. Głośno było latem również o wyczynach polskich lekkoatletów. Dwa złote, pięć srebrnych i pięć brązowych medali mistrzostw Europy w Zurychu, czyli w sumie 12 krążków padło łupem "Biało-czerwonych". Tak dobrze nie było od dawna. Na podium ME stawali: złote medale - Adam Kszczot (800 m) i Anita Włodarczyk (młot); srebrne - Yared Shegumo (maraton), Paweł Wojciechowski (tyczka), Paweł Fajdek (młot), Artur Kuciapski (800 m) i Krystian Zalewski (3000 m z przeszkodami); brązowe - Joanna Jóźwik (800 m), Joanna Fiodorow (młot), Robert Urbanek (dysk), Tomasz Majewski (kula) oraz męska sztafeta 4x400 m w składzie Rafał Omelko, Kacper Kozłowski , Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina. Co do Anity Włodarczyk, był to zdecydowanie jej rok. 31 sierpnia na mityngu w Berlinie Polka rzuciła 79,58 m, czym ustanowiła nowy rekord świata w rzucie młotem. Nie może też narzekać Piotr Małachowski, który po raz drugi w karierze wygrał Diamentową Ligę w rzucie dyskiem. Latem błysnął też Konrad Czerniak, który z pływackich mistrzostw Europy w Berlinie przywiózł złoto na dystansie 100 metrów stylem motylkowym i srebro na 50 metrów stylem dowolnym. Nie zabrakło w letnim skwarze wielkiej wtopy, jaką było odpadnięcie Legii z eliminacji Ligi Mistrzów mimo dwukrotnego pokonania Celticu Glasgow. Mistrz Polski popełnił błąd, wpuszczając na boisko nieuprawnionego piłkarza, a UEFA była bezlitosna. Walkower i zsyłka do Ligi Europejskiej, a oprócz tego szereg kar finansowych, a także zamknięcie stadionu - to kary dla Legii za wielki błąd oraz fatalne zachowanie kibiców kilka razy w ciągu roku. Nadszedł wrzesień, wyczekiwany przez polskich kibiców głównie ze względu na mistrzostwa świata siatkarzy, które odbywały się w naszym kraju. Zaczęło się z wielką pompą. W obecności ponad 60 tysięcy widzów na Stadionie Narodowym "Biało-czerwoni" rozbili 3-0 Serbów, ale droga do finału była długa. Jak się okazało trzy tygodnie później, nie tak długa, by nie można było jej pokonać i to w wielkim stylu. W finale siatkarskiego mundialu w katowickim Spodku reprezentacja Polski pokonała 3-1 wielką, choć obrażalską, trochę nie wiadomo o co, Brazylię. Sensacja, a może jednak nie? Dowodzona przez żółtodzioba na tym stanowisku Stephane'a Antigę i jego "podpowiadacza" Philippe'a Blaina polska ekipa po czterdziestu latach powtórzyła sukces drużyny Huberta Jerzego Wagnera. Cała polska oszalała ze szczęścia. Polska mistrzem świata, Mariusz Wlazły najlepszym zawodnikiem turnieju. Szkoda tylko, że zaraz po mistrzostwach zarówno on, jak i Michał Winiarski, Krzysztof Ignaczak oraz Paweł Zagumny ogłosili koniec reprezentacyjnej kariery. Szkoda też, że niedługo po wielkim sukcesie polską siatkówką wstrząsnęła afera korupcyjna a prezes Mirosław P. oraz wiceprezes Artur P. wylądowali za kratkami. Procesu jeszcze nie było, wyroku nie ma, ale smród już się unosi. Oby nie zaważył na dalszych losach tak kochanej u nas siatkówki. Piłkarska reprezentacja Polski rozpoczęła we wrześniu eliminacje Euro 2016, gromiąc na wyjeździe Gibraltar 7-0, ale prawdziwe testy prawdy nadeszły dopiero w październiku. Wtedy doczekaliśmy się historycznego, bo dopiero pierwszego, zwycięstwa polskiej reprezentacji piłkarskiej nad Niemcami. Na Stadionie Narodowym w Warszawie Wojciech Szczęsny dokonywał cudów w bramce, a Arkadiusz Milik i Sebastian Mila wiedzieli, jak pokonać słynnego Manuela Neuera. Wygrana "Biało-czerwonych" 2-0 z mistrzami świata odbiła się szerokim echem w całym piłkarskim świecie. Szkoda, że trzy dni później nie udało się pokonać Szkotów, ale remis 2-2 też trzeba docenić. Dodając do tego pewne wyjazdowe zwycięstwo 4-0 nad Gruzją, rysuje się obraz bardzo udanej jesieni polskiej ekipy, która przewodzi w swojej grupie eliminacyjnej, choć droga do Francji jeszcze daleka, a na wyjazdach grać trzeba będzie z Niemcami, Szkotami i Irlandczykami. Adam Nawałka miał nosa. Odkrył na nowo Sebastiana Milę, stworzył atak śmierci z Milikiem i Robertem Lewandowskim, choć niespodziewanie bramki strzela głównie ten pierwszy, "Lewy" za to haruje za dwóch. Milik, który rozstrzelał się w barwach Ajaksu Amsterdam, to nowy ulubieniec polskich kibiców. Oby to był początek jego wielkiej kariery. W październiku Krzysztof Kasprzak został wicemistrzem świata na żużlu, a w listopadzie Artur Szpilka został nowym królem Polski w bokserskiej wadze ciężkiej, odsyłając na zasłużoną emeryturę Tomasz Adamka po walce w Kraków Arenie. Wielką karierę w NBA robi Marcin Gortat. Kolejna zima (choć w Europie jej prawie nie ma) nie zaczęła się udanie dla Kamila Stocha, który walczył z kontuzją i jego kolegów z drużyny, którzy walczą o odzyskanie dobrej formy. Również Justyna Kowalczyk szuka formy przed Tour de Ski. Znakomicie wystartowali za to panczeniści z Arturem Wasiem i Janem Szymańskim na czele, którzy błyszczą w Pucharze Świata. Za chwilę nowy rok, nowe zawody, nowe nadzieje. Kibice czekają na kolejne sukcesy, przede wszystkim awans polskich piłkarzy na Euro 2016. Bo to wciąż piłka nożna napędza polski sport, choć sukcesów w niej jak na lekarstwo. Nie tylko piłkarzom, ale wszystkim polskim sportowcom życzymy, by rok 2015 był równie udany, jak ten poprzedni. Autor: Waldemar Stelmach