Godzinę po porażce z Valencią tysiące kibiców Deportivo la Coruna siedziało na trybunach płacząc. Klub, który jeszcze kilka lat temu był europejską potęgą, spadł z Primera Division. Gole Pandianiego, Valerona, Luque i Frana miały zaprowadzić Deportivo na szczyt. Broniący Pucharu Europy AC Milan poległ na Estadio Riazor w ćwierćfinale Champions League 0-4, co automatycznie czyniło ze zwycięzców faworytów w 2004 roku. 180 minut półfinałowej rywalizacji z prowadzonym przez Jose Mourinho FC Porto rozstrzygnął jednak jeden gol z wątpliwego rzutu karnego. Strzał Derleia był bolesnym i niespodziewanym ciosem dla fanów z La Corunii. Nie pierwszym i nie ostatnim. Już 10 lat wcześniej Deportivo miało niewiarygodną szansę na swój pierwszy tytuł mistrza Hiszpanii. W 90. min meczu z Valencią Djukic musiał jednak wykorzystać karnego. Jego strzał obronił bramkarz, dzięki czemu świętowała Barcelona. Dream Team Johanna Cruyffa pojechał wtedy jeszcze na finał Champions League do Aten, który przegrał z Milanem 0-4. Wczoraj Valencia zmieniła się ostatecznie w prześladowcę drużyny z Riazor. Deportivo grało w Primera Division nieprzerwanie przez dwie dekady i miało grać dalej. Do utrzymania potrzebowało remisu z drużyną, która nie walczyła już o nic. Zaprzepaściło jednak niezliczone okazje do zdobycia goli. "Z naszej strony był to akt profesjonalizmu" - tłumaczył się w La Corunii trener gości Unai Emery. Twórca SuperDepor prezes Augusto César Lendoiro powiedział tylko: "Trzeba zacząć nowe życie". Nowe życie dla kibiców, którzy dopingowali zespół przez 90 minut, a potem długo nie opuszczali trybun płacząc. Lendoiro stanął na czele zadłużonego klubu w 1988 roku. Dwa lata później zespół był już w Primera Division. W 1992 roku jego najbardziej znanym graczem został Brazylijczyk Bebeto. Od tamtej pory przez 12 sezonów SuperDepor było w czołowej trójce Primera Divison aż 9 razy, w 2000. roku świętowało mistrzostwo, a w 1995 i 2002 roku Puchar Króla. Dziś brzmi to niewiarygodnie, ale w sezonie 2001-2002 ligę hiszpańską wygrała Valencia, przed Deportivo, a dopiero dalsze miejsca zajęły Real Madryt i Barcelona. Porażka z Porto w półfinale Champions League 2004 roku była końcem SuperDepor. Klub zaczął płacić długi za dekadę luksusu bycia kolosem zmieniając się w ligowego szaraka. O jego przeszłości świadczyła już tylko 18-lenia passa nieprzegranych meczów z Realem Madryt w La Corunii. Ale i ona została przerwana 15 miesięcy temu. Mecz zapisał się w historii także dzięki niewiarygodnej asyście Gutiego przy golu Benzemy. Dziś, po 20 latach klub z La Corunii opuszcza Primera Division. Jej legendarny pomocnik Juan Carlos Valeron nie chce jednak kończyć kariery. Obiecuje, że drużyna pozostanie w II lidze tylko przez rok. Na wszelki wypadek prasa hiszpańska pisze: "Do zobaczenia Depor", a nie "Żegnaj Depor". Po dwóch meczach w Primera Division, dwóch w Lidze Mistrzów i ośmiu w Pucharze Króla z Realem Madryt pożegnał się Jerzy Dudek. Nie jest to bilans imponujący, jak na cztery sezony w królewskim klubie. Jose Mourinho pozwolił Polakowi zagrać w meczu z Almerią, Dudek otrzymał specjalną nagrodę od klubu, a kiedy w 77. min Portugalczyk zdejmował go z boiska, koledzy z drużyny ustawili się w szpaler, by mu podziękować. Nawet hiszpańscy dziennikarze byli zaskoczeni tak szczególną reakcją drużyny. "Polak musiał znaczyć w szatni Realu jeszcze więcej niż wszyscy przypuszczaliśmy" - napisano w dzienniku "Marca". "Nie wiem ile dałem temu klubowi. Chciałem grać dla niego, ale skoro nie mogłem, starałem się z wszystkich sił wspierać tych, którzy wychodzili na boisko" - powiedział nostalgicznie Dudek hiszpańskim mediom. Dla bohatera finału Ligi Mistrzów z 2005 roku, pobyt w Madrycie był od strony sportowej rozczarowaniem. Kolejni trenerzy obiecywali mu, że będzie grał więcej, a on nieprzerwanie tkwił na ławce. 38-letni bramkarz to dziś jednak jedyny Polak z doświadczeniem w tak wielkich klubach (Feyenoord, Liverpool, Real). Niedługo przekonamy się, czy będzie umiał z niego korzystać. Sobotę pożegnań w Primera Division skompletował 35-letni Ivan de la Pena - genialny pomocnik Barcelony, Lazio, Olympique Marsylia i Espanyolu. Pochodzący z Santander wychowanek "La Masia" debiutował w Primera Division u Johanna Cruyffa. Zapowiadał się na gwiazdę miary Raula Gonzaleza, ale karierę storpedowały mu kontuzje. A w jakimś stopniu także klub, który go wychował. Miał być następcą Pepa Guardioli, ale trener Louis van Gaal oskarżał go o lenistwo w defensywie i przesadny indywidualizm. Wielomilionowy transfer do Serie A okazał się totalną klapą dla piłkarza, który powinien być dziś tam, gdzie jest Xavi Hernandez. Wczoraj, w meczu Espanyol - Sevilla (2-3) zagrał w Primera Division ostatni raz. Na więcej nie pozwala już zdrowie. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu