Nawet słońce wyszło, by pogratulować panu... Szymon Ziółkowski: - Pogodę na dzisiejszy konkurs specjalnie zamawialiśmy. Po zakończeniu rywalizacji zaczęło się chmurzyć i zgodnie z ustaleniami kilkanaście minut później padał już deszcz. Paweł Fajdek tuż za panem. - Rzucał dziś naprawdę dobrze. Z wyniku prawie 78 metrów świeżo upieczony mistrz Polski młodzieżowców, którym ja nigdy nie byłem, może być chyba zadowolony. Fajdek zapowiedział, że to ostatnie pana zwycięstwo. - Najwidoczniej jest pewny siebie, a to bardzo zgubne. Ja też kiedyś byłem młody, byłem pewny, ale potem mi przeszło. Jak będą przebiegały pana ostatnie dni przed mistrzostwami świata w Daegu (27 sierpnia - 4 września)? - Spędzę je na pakowaniu i w podróży. Z Bydgoszczy wracam do Poznania. W sobotę mam w planie prace domowe - sprzątanie, pranie i pakowanie. W niedzielę przyjadę do Warszawy, w poniedziałek wylot do Korei. Po przylocie kolejne zajęcia? - Najpierw aklimatyzacja, czyli przestawienie się na tamtą strefę czasową, co jest bardzo skomplikowane. Potem rozpocznę normalne treningi; przede mną jeszcze dużo rzucania. Ostatni tydzień przed samym startem będzie trochę luźniejszy. Który element wymaga dopracowania? - Na pewno szybkość i luz, takie czucie sprzętu, bo tego brakuje. Jestem po dość ciężkim zgrupowaniu we Władysławowie i tych elementów tak naprawdę jeszcze nie ćwiczyliśmy jakoś specjalnie. Głównym celem nie był start w mistrzostwach Polski tylko szykowanie się na Daegu. Jak wyglądają przygotowania do takich zawodów jak mistrzostwa świata? - Podobnie jak do całego roku startów. Zazwyczaj w sezonie przygotowawczym rzucamy sprzętem niestandardowym. Używamy młotów dziewięcio- i sześciokilogramowych, nie tykając tych o wadze siedmiu kilogramów, tak, żeby na zawodach był pewnego rodzaju głód. Ten system przygotowań będę nadal utrzymywał, aż do mistrzostw świata, tylko relatywnie mniejsza liczba rzutów będzie wykonywana i będę one mniej objętościowe, a bardziej dynamiczne i nastawione na odległość. Jakie znaczenie ma waga żelaznej kuli na uzyskiwane odległości? - Młotem siedmiokilogramowym rzuca się o około 11-13 metrów dalej niż tak zwaną dziewiątką. Mamy takie wyliczenia, ile poleciała dziewiątka na treningu, przy założeniu, że rzut jest wykonany poprawnie technicznie, i ile powinien lecieć młot siedmiokilogramowy. Rozmawiał Krzysztof Frydrych