Za życia stała się legendą tenisa lat międzywojennych. Przydomkiem "boska" obdarzono ją za styl, w jakim wygrywała największe turnieje, w tym Wimbledon - sześć razy w grze pojedynczej i sześć razy w deblu (z Elizabeth Ryan). Może przedłużyłaby tę serię triumfów, gdyby nie konflikt z organizatorami turnieju w Londynie w 1926 r. i... przejście na zawodowstwo. Pierwszy raz wygrała turniej na trawnikach Wimbledonu w 1919 r. pokonując wielokrotną mistrzynię Angielkę Dorotheę Douglass Chambers, mimo że przeciwniczka miała dwa meczbole (10:8, 4:6. 9:7). Potem odnosiła sukcesy w tym najbardziej prestiżowym turnieju w latach 1920-1923 i 1925 (w 1924 wycofała się z powodu choroby). Międzynarodowe mistrzostwa Francji wygrała dwa razy, w 1925 i 1926 r. Mogłaby więcej, ale turniej dla kobiet organizowano dopiero od 1925 r. Dziś na obiekcie im. Rolanda Garrosa jest kort im. Suzanne Lenglen. Lenglen urodziła się 24 maja 1899 r. w Compiegne. Jej ojciec Charles Lenglen, właściciel firmy produkującej powozy, postanowił wzmocnić kruchą dziewczynkę grą w tenisa. Kupił jej rakietę, gdy miała 13 lat. Musiała mu obiecać, że spełni jego plany i zostanie... mistrzynią tenisa. Biografowie Suzanne piszą, że tata Lenglen rozkładał na korcie chusteczki i kazał córce trafiać w nie piłką. To miało zapewnić precyzję uderzeń. Dbał też o jej sprawność. Liczne ćwiczenia i gimnastyka sprawiły, że córka potrafiła przeskoczyć z miejsca siatkę. Panienka z dobrego domu została tenisistką, "skakała" po korcie jak akrobatka, w krótkiej spódnicy i z odkrytymi ramionami, gorsząc tym konserwatywną widownię. W 1919 r. 20-letnia, filigranowa Suzanne stanęła do finałowego meczu z 40-letnią, wielokrotną mistrzynią Wimbledonu Dorotheą Douglass Chambers. Wyglądało to jak pojedynek Dawida z Goliatem. Mimo zaawansowanego wieku Angielka była w dobrej formie, ale nie mogła sprostać urozmaiconym uderzeniom i szybkości nowej gwiazdy kortów. Francuzka wygrała 10:8, 4:6, 9:7. Dramatyczny, trzysetowy mecz oglądała angielska para królewska, król George V i królowa Mary. Odtąd Suzanne stała się ulubienicą monarchów i zwykłej publiczności, podziwianą za efektowną grę. Finał Wimbledonu 1919 był najdłuższym pojedynkiem w wykonaniu kobiet i ostatnim, w którym Lenglen w Wimbledonie oddała przeciwniczce seta. Potem już tylko trwała "era Lenglen", która w 1920 r. zdobyła złoty medal olimpijski (drugi w mikście) i pięć razy wygrała w Londynie. Stała się sławna i popularna, nie bez zabiegów ze strony rodziców. Mistrzyni kortów rzuciła się w wir życia towarzyskiego, nie opuszczając żadnego przyjęcia w sezonie na Riwierze. Jednak "boska" Suzanne nie miała żelaznego zdrowia. Atak żółtaczki uniemożliwił jej udział w turnieju tenisowym igrzysk 1924 r. w Paryżu. W 1926 r. organizatorzy turnieju w Wimbledonie zapomnieli uprzedzić ją o zmianie planu gier i wyznaczyli jej występ w dniu, kiedy miała umówioną wizytę u lekarza. Obrażona nie wyszła na kort. Uznała, że mniej męcząca będzie dla niej kariera zawodowa. Jako profesjonalistka dała się we znaki nawet Amerykankom, zwłaszcza w grach pokazowych. Białaczka złośliwa skróciła życie kapryśnej i genialnej tenisistki 4 lipca 1938 r. Ale legenda "boskiej" Suzanne przetrwała.