-Spodziewałem się tego od pierwszego dnia po wypadku. To normalne po takiej tragedii. Sprawa została przekazana dalej i czekamy na rozstrzygnięcia. Jak długo to potrwa jest otwartą kwestią. Czasami trwa to dwa, trzy lata, a czasem po paru miesiącach są już konkretne decyzje" - skomentował prezydent FIS Gian-Franco Kasper. Lanzinger uległ wypadkowi 2 marca, podczas zawodów Pucharu Świata w supergigancie w norweskim Kvitfjell. Jadący z prędkością około 100 km/godz, stracił równowagę po jednym ze skoków, uderzył w bramkę, a następnie nieprzytomny ześlizgnął się w dół aż do siatek ochronnych. Doznał skomplikowanego złamania podudzia i wstrząśnienia mózgu. 27-letni zawodnik po wypadku długo oczekiwał ma śmigłowiec mający przetransportować go do szpitala w Lillehammer. Tam okazało się, że szpital nie jest przygotowany do przeprowadzenia operacji. Ostatecznie sportowiec trafił do kliniki w Oslo, gdzie zapadła decyzja o amputacji lewej nogi poniżej kolana. Kasper podejrzewa, że Lanzinger wystąpi również do organizatorów zawodów o odszkodowanie. Norwegowie odpierają jednak wszelkie zarzuty. "Nie można nam niczego zarzucić. Wszystko było zgodne z przepisami FIS, nie popełniliśmy żadnego błędu" - twierdzą. FIS jest organizatorem wszystkich zawodów o Puchar Świata, odpowiedzialnym także za zabezpieczenie medyczne i akcję ratowniczą, gdy dochodzi do wypadku.