Samobójczy gol Manuela Arboledy sprawił, że Lech Poznań jest bliski odpadnięcia z Pucharu Polski już na etapie ćwierćfinału. Czyżby aktualnych jeszcze mistrzów Polski miało zabraknąć w następnej edycji Ligi Europejskiej? W Poznaniu nie ukrywano, że mecz z Polonią jest równie ważny jak czwartkowe spotkanie ze Sportingiem Braga w Lidze Europejskiej. W ekstraklasie poznaniacy tracą do drugiej Wisły i trzeciej Legii aż osiem punktów i ciężko będzie tę stratę odrobić w drugiej rundzie. Furtką do pucharów miał być więc Puchar Polski, ale i tu o sukces będzie ciężko. Skoro bowiem Lech na własnym boisku przegrał z Polonią 0-1, to jak tu liczyć na awans przed rewanżem. Przeciwko wicemistrzowi Portugalii poznaniacy grali w mrozie i śniegu. Dziś tez było mroźno, brakowało za to białego puchu - w efekcie odkryte zostały wszystkie niedoskonałości murawy na stadionie w Poznaniu. Murawy - to za dużo powiedziane. Resztki trawy, dziury, masa piachu - to piłkarskiego dywanu nie przypomina w ogóle. Jaka nawierzchnia, taka gra - mnóstwo było walki w środku pola, obie drużyny starały się stworzyć jakąkolwiek okazję po długim podaniu. Tych krótkich, z pierwszej piłki, było za to niewiele - przynajmniej dokładnych. Lech dość ładną akcje przeprowadził w 15. minucie - Jacek Kiełb dośrodkował piłkę z lewego skrzydła, Marcin Kikut ją przepuścił, a zamykający akcję Rafał Murawski uderzył tuż obok słupka. Później poznaniacy próbowali jeszcze strzelać z dystansu, ale wyraźnie pudłowali. Sebastian Przyrowski nie miał więc zbyt dużo pracy, podobnie zresztą jak Krzysztof Kotorowski po drugiej stronie boiska. Goście starali się zagęścić środek pola - tak, by poznaniacy nie byli w stanie tamtędy się przedostać po ewentualnych wygranych pojedynkach w powietrzu. A gdy już się lechitom to udało, momentalnie byli faulowani. Za przewinienia niemal na środku boiska żółte kartki w pierwszych 25 minutach gry dostali trzej piłkarze Polonii - Artur Sobiech, Patryk Rachwał i Jakub Tosik. W drugiej połowie Polonii w końcu udała się jedna akcja, po której zdobyła szczęśliwego gola. Na lewym skrzydle piłkę odzyskał Dorde Cotra, zagrał między rywalami na wolne do Bruno Coutinho, a ten wrzucił piłkę tuż przed bramkę. Tam nadbiegał Euzebiusz Smolarek, ale uprzedził go nadbiegający Manuel Arboleda. Kolumbijczyk tak nieszczęśliwie dla siebie i zespołu dotknął piłkę, że ta wpadła do siatki. Zadowoleni gracze Polonii cofnęli się na swoją połowę i zaczęli bronić wyniku. Robili to bardzo dobrze - Lech praktycznie nie stworzył sobie dogodnej sytuacji pod bramką Przyrowskiego. W 63. minucie na strzał z pierwszej piłki zdecydował się Jacek Kiełb, ale trafił w Jakuba Tosika. 10 minut później obrońcy Polonii zablokowali strzał Siergieja Kriwca. Polonia obroniła minimalne zwycięstwo, choć w całym spotkaniu nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę Lecha. Rewanż odbędzie się w Warszawie w środę 2 marca. Lech Poznań - Polonia Warszawa 0-1 (0-0) Bramki: 54. Arboleda (s) Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok) Żółte kartki: Sobiech, Rachwał, Tosik, Trałka Widzów: 18 tysięcy Lech: Krzysztof Kotorowski - Hubert Wołąkiewicz (66. Tomasz Mikołajczak), Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Dimitrije Injac, Rafał Murawski - Marcin Kikut (46. Sergei Krivets), Semir Stilić (77. Marcin Kamiński), Jacek Kiełb - Artjoms Rudnevs Polonia: Sebastian Przyrowski - Jakub Tosik, Tomasz Jodłowiec, Maciej Sadlok, Dorde Cotra - Patryk Rachwał, Łukasz Trałka - Adrian Mierzejewski (89. Janusz Gancarczyk), Artur Sobiech (90. Daniel Gołębiewski), Bruno - Euzebiusz Smolarek (63. Milos Adamović)