Pierwszą część rozmowy z trenerem Zbigniewem Tycem możesz przeczytać - w tym miejscu. O zmianach w szkoleniu na przestrzeni lat. Z kolegi druga część rozmowy dostępna jest pod tym linkiem. Trener Zbigniew Tyc o szkoleniu kiedyś i dzisiaj. Szymon Matyjasek, Mateusz Paturaj, trenerzy eksperci Akademii Młodego Piłkarza: Dziś takie treningi, jak wywożenie 20 km od ośrodka treningowego i kazanie biec do niego, są nie do pomyślenia. Od razu skończyłoby się pismem o rozwiązanie kontraktu. Zbigniew Tyc, trener piłki nożnej, nauczyciel akademicki w AWF Warszawa: - Kiedyś była to norma. Pracowano w ten sposób nad wytrzymałością ogólną. Na siłowniach pracowano na tzw. "atlasie". W latach 60. w polskich książkach do teorii sportu opisywano metodę stacyjną. Klasyczny trening w tym wykonaniu polegał na intensywnej pracy nad określonymi partiami mięśni z kilkunastosekundowymi przerwami. Jakiś czas temu jeden ze znajomych przyniósł mi informację o tabacie. "Tabata! Jaki to skuteczny trening, wymyślony na Zachodzie. Jaka nowość, innowacja! Pracujemy tym i przynosi to efekty". Poprosiłem więc, żeby opisał mi ten trening. "Pracujemy na mocnej intensywności, potem przerwa i znowu". Odpowiedziałem: "Człowieku, ale przecież to jest metoda znana od 30 lat. Normalna rzecz". - "Ale wiesz to jest z Zachodu! My teraz tak będziemy pracować"... SM: To taka chyba nasza polska mentalność... - To samo trening na sztangach, to samo kettlebelle... To metody, które były w użytku, były skuteczne. A teraz odkrywa się je na nowo, bo mają angielską nazwę, albo twierdzi się, że wymyślił je ktoś z Zachodu. Warto czasami spojrzeć w dawniejsze czasy i szukać inspiracji. Nie wszystko było wtedy dobre, ale pewne rzeczy tak. Kwestia przygotowania ogólnego - mówiłem o tym, że Hiszpanie są lepiej ogólnie przygotowani, niż nasi piłkarze, a to my staramy się robić za wszelką cenę wyłącznie trening specjalistyczny. Część trenerów chce pracować tylko i wyłącznie z piłką. Ostatnio czytałem na temat tego, dlaczego polscy piłkarze tak często zrywają więzadła krzyżowe w kolanach. Widać to nawet w zespołach młodzieżowych. MP: Kiedyś taka kontuzja dotyczyła może jednej osoby w drużynie i dywagowano, czy wróci do gry. Teraz po "krzyżówkach" jest często kilka osób w teamie. SM: Najbardziej "popularna" kontuzja w ostatnich latach. - Jedną z kluczowych rzeczy w tym temacie jest kwestia ogólnego przygotowania i ogólnego treningu. Mała ilość treningu sprawia, że jesteśmy bardziej zagrożeni tym urazem. Z powodu braku wszechstronności, braku rozwoju wszystkich partii mięśniowych. To sprawia, że specjalistyczny ruch, wykonywany ciągle w tych samych warunkach kumuluje się w tych samych płaszczyznach. Kiedyś ten uraz faktycznie był ogromną rzadkością. Prawdopodobnie to praca podczas zim - w niestabilnych warunkach, na błocie, na piasku, na śniegu powodowała, że tych kontuzji było mniej. Były więc rzeczy, w których ten trening pomagał. Z drugiej strony zabijał wysoką specjalizację, ale takie to były czasy. I taką mieliśmy wiedzę o treningi. Sam futbol był bardziej motoryczny. Trzeba było wytrzymać 90 minut na takiej wysokiej intensywności. MP: Pamiętam to, jeszcze w nawiązaniu do formy ścisłej, że pracując w USA dostałem od amerykańskiej firmy, która specjalizuje się w szkoleniu od podstaw (AYSO), wytyczne: Jak wygląda struktura jednostki treningowej, ile procent na co przeznaczać, to szczerze mówiąc około 50% to były ćwiczenia w formie ścisłej. Dla mnie nowinką było to, że do 12. roku życia dzieci miały wpisaną zasadę "No headers", a więc zakaz odbijania piłki głową. I dla nich było to zupełnie normalne, że dwie osoby ustawione naprzeciw siebie ćwiczyły przyjęcie i podanie. A u nas - wydaje mi się - moglibyśmy takiego trenera mocno napiętnować, gdyby coś takiego wplótł w swój trening. - Zgadzam się. Forma ścisła ma swoje plusy i minusy. Ja bym jej kompletnie nie skreślał. Każdy z nas uczy się przez powtarzanie. Im bardziej skupimy się na pracy, im bardziej mózg będzie w stanie sterować naszym ciałem, im większą świadomość mamy, tym szybciej się nauczymy. Ale niektórzy potrzebują do tego kilkuset albo kilku tysięcy powtórzeń. Inni trochę mniej. Forma ścisła daje możliwości powtórzeń. Druga rzecz to kwestia koncentracji na elemencie, który wykonujesz. To - mam wrażenie - duży problem u młodego pokolenia. Kwestia koncentracji nad tym co robisz i celowości ruchu. MP: Na ten temat były prowadzone nawet badania. Ludzie mają dziś wokół siebie tyle "rozpraszaczy", że czas, w jakim jesteśmy w stanie utrzymać koncentrację drastycznie zmalał. Wielu nauczycieli zwraca uwagę, że dosłownie 10-15 sekund czystego słuchania już stanowi duży problem dla dzieciaków. - To kolejny element. Jak młode pokolenie przestało mieć zdolność koncentracji w długim czasie. Bo mamy już pokolenie obrazkowe, obrazków, zmieniających się co kilka sekund i ataku różnych dźwięków, grafik i innych tego typu rzeczy. To kolejne wyzwanie przed trenerem - wprowadzić takie ćwiczenia, żeby budowały długotrwałą koncentrację zawodnika na wykonywanym elemencie. Żeby to był skuteczny trening. SM: Udowodniono też, że młode pokolenie jest bardziej "krótkowzroczne". Widzą to co jest wokół nich, ale nie dalszą perspektywę. Przez ustawienie głowy, telefon, informacje, które zbierają... Trenerzy muszą wzmacniać ćwiczenia na widzenie peryferyjne, by piłkarz obracał głowę, zbierał informację i na bazie tego podejmował decyzje. Stąd zaczęło się mówienie, że ćwiczenia powinny być atrakcyjne nie tylko w szkoleniu dzieci, ale i seniorów. - Mówicie o bardzo ważnych rzeczach. Kwestia koncentracji na celu i jego obserwacji, czyli obserwacji piłki. Czytałem ostatnio o kolejnym rodzaju trenera. Trenera od wzroku. Od obserwacji. Skąd taka nowa funkcja? Stąd, że młode pokolenie nie ma właśnie tej zdolności obserwacji celu, jakim jest piłka. To nowe wyzwanie, obserwacji celu. A co za tym idzie - oceny odległości, warunków przestrzeni. Jeśli nie potrafisz dobrze odczytać przestrzeni i lotu piłki, to po prostu w nią nie trafisz. To nowe wyzwania w stosunku do tego, co kiedyś było. MP: Godziny spędzone nad technologią - czasami zawodnicy sami muszą spędzić je nad analizą swojej gry - powodują, że umysł się męczy. W trakcie treningu osłabienie koncentracji jest mocno widoczne. Chciałem nawiązać do tego. Czy zgodziłby się trener ze stwierdzeniem, że kiedyś sprawność ogólna ludzi była na wyższym poziomie, niż obecnie? Z kolei moja refleksja jest taka, że piłka na najwyższym poziomie, jest jeszcze bardziej specjalistyczna niż kiedyś. Za to zatraciliśmy taką grupę wszechstronnie rozwiniętą. Przez to powstały duże dysonanse między ludźmi mocno wysportowanymi a takimi, kompletnie odciętymi od sportu. - To prawda. Zwróciłeś uwagę na ważną rzecz. Jest ogromne zróżnicowanie rozwoju sportowego osób trenujących i tych mających "siedzący" tryb życia. Kilka lat temu nasz kraj był krajem robotniczym. To powodowało, że praca fizyczna miała inny wymiar. Druga rzecz to taka, że młodzi chłopcy szukali wyzwań w rozwoju swojej sprawności fizycznej. Gdy dostawało się zegarki na komunię, to służyły mierzeniu czasu, kto szybciej obiegnie blok. Dzieci same szukały wyzwań. SM: Kto najwyżej wejdzie na drzewo... - Wszystkie huśtawki też były wyzwaniami. Wszystkie płoty, sady za blokami. Sami szukaliśmy sobie wyzwań, robiliśmy własne zawody. Samoistny, wszechstronny rozwój fizyczny. Natomiast współczesne pokolenie jest pokoleniem siedzącym. Mówi się nawet o tym, że z homo erectus, czyli człowieka wyprostowanego mamy powoli człowieka siedzącego. W większości pracujemy siedząc. Żeby być aktywnym, trzeba wykupić kartę do fitness clubu i dopiero tam popracować. SM: Covid do tego nie pomógł. Zanikło wiele zajęć szkolnych. - Mam wrażenie, że w szkołach obowiązuje teraz taka pedagogika "pluszowego misia". Czyli zagłaskać. Nie umiesz? To pogłaskać, wszystko w porządku. MP: Ostatnio chciałem zorganizować grę w "zbijaka" zawodnikom 12-,13-letnim. Ich reakcja była taka, że to przecież zabronione. Na wf-ie nie można grać w "zbijaka", bo można kogoś trafić w głowę, czy w klatkę i go przytka. - Kiedyś szkolne wychowanie fizyczne było oparte o rywalizację i pewne normy, które musiałeś spełnić, by uzyskać dobra ocenę. Nauczyciel miał program w którym była lekkoatletyka, siatkówka, piłka ręczna, piłka nożna, różne inne wyzwania, które realizowano. Każdy przystępował do sprawdzianu, dostawał ocenę taką, na jaką zasłużył. Nieobecność na wychowaniu fizycznym? No jak? SM: A teraz co druga osoba ze zwolnieniem. - Zaczyna się unikanie tych rzeczy. Ktoś się boi, krępuje, że jest otyły, że inaczej funkcjonuje... Brak takiego ducha rywalizacji i ducha dążenia do samorozwoju. MP: Kiedyś podstawowym testem był test zwisu na drążku. Podczas zimowego obozu zrobiłem tego typu test i bardzo się zawodnikom spodobał. Zaczęli wzajemnie się napędzać i rywalizować. Pamiętam, że pomyślałem sobie, że to nie do końca jest tak, że zawodnicy są bardziej leniwi i są rozproszeni, tylko w dużej mierze jest to wina rodziców, którzy nie chcą ryzykować nabycia kilku siniaków. - Wiadomo, aktywność wiąże się z urazami. Zawsze były i zawsze się mogą przytrafić. Mam wrażenie, że teraz dzieci otyłe nie chcą ćwiczyć - bo są otyłe - a rodzice im na to pozwalają. Tak anegdotycznie - kiedyś otyłe osoby też były potrzebne, bo "gruby" stawał na bramce. Ale ten "gruby" miał świadomość tego, że jest częścią ekipy i też się starać, by grać na bramce jak najlepiej. I niby był ostatnim w hierarchii, ale jak ktoś go ruszył, albo pobił na sąsiednim podwórku, to wszyscy biegli za niego się bić. Przynależność do grupy też mobilizowała ludzi do pracy. Każdy musiał się starać, bo wiedział, że pracuje dla grupy. I czuł się jej członkiem. Co z tego, że ktoś był słaby w skoku w dal, siatkówkę itd.? Musiałeś pracować, by zrobić to jak najlepiej. W ten sposób odbywał się także naturalny trening mentalny. Unikając tego, cofasz się w rozwoju. SM: Spora część dzieci chodzi do psychologa, nawet jeśli nie jest to psycholog szkolny, i dopiero on pomaga się dzieciom otworzyć. Kiedyś, tak jak trener mówi, nikt nie był odrzucany i był częścią grupy. Teraz osoba otyła nie będzie ćwiczyła na wf-ie, wf-ista też na to pozwoli i dzieciaki też się odsuwają od takiej osoby. Bo nie robi z nami tego. Nie jest częścią grupy. - Wsparcie psychologiczne, które jest drogą współczesności, jest jak najbardziej potrzebne. Szukamy nowych dróg wsparcia i rozwoju. Ale z drugiej strony, naturalny rozwój, nieunikanie wyzwań także jest rodzajem terapii. Nie unikaj wyzwań! Stawiaj przed sobą wyzwania! Co z tego, że jesteś dziś najsłabszy? Kiedyś możesz być najlepszy. SM: Teraz natomiast większość otyłych dzieci ucieka w świat wirtualny, do komórek. - Uslyszałem ostatnio piękne zdanie. "Nie narzekaj, że twoja droga jest pod górę. Bo ta droga prowadzi na szczyt!". Nie unikaj wyzwań, ciężko pracuj, a dojdziesz na szczyt. MP: Wielu trenerów, z którymi rozmawiam ze szczeblów centralnych, mówi, że praca z zawodnikami urodzonymi po 2000 roku jest zupełnie inna, niż kiedyś. Że to kosmos. Trudno jest zawodnikowi zwrócić uwagę nawet w kwestiach pomocy. Czy narzucenie jakiegoś reżimu - zakaz używania telefonów, kary za przekleństwa, czy spóźnienia. Zawodnicy obrażają się i szukają drogi na skróty, albo rezygnują. W ogóle wydaje mi się, że ludzie rzadziej podejmują ryzyko, nie szukają wyzwań. Pojawiają się przez to problemy psychiczne, bo kwestia wybrania drogi, podążania do celu jest kluczowa w harmonijnym rozwoju. - Każdy kto trenuje w grupie, w drużynie, musi uwzględnić to, że budowa drużyny nie jest demokratycznym procesem. Futbol nigdy nie znosił demokracji i nie będzie znosił demokracji. Są liderzy, są żołnierze, są ci co muszą pracować na zespół i ci co są najlepsi. MP: Ci co grają na pianinie i ci co je noszą. - Taki jest futbol. Nie znosi demokracji. Jeśli wchodzisz w świat futbolowy, to musisz mieć tego świadomość. Zespół tworzy hierarchię. Żaden zespół stworzony z samych gwiazd nigdy nie osiągnął super wyniku i sukcesu. Przykłady tego mamy na co dzień. Marketingowo, obrazowo - super, wielkie pieniądze się robi wokół takiego zespołu. Ale takie zespoły nie funkcjonują. Wchodząc w piłkę, musisz mieć świadomość, że nie wchodzisz w środowisko demokratyczne. Żeby piąć się w hierarchii potrzebna jest jakość. A do jakości prowadzi praca. I każdy musi zgodzić się na tego typu funkcjonowanie, bo inaczej nie zbudujesz siły. Nie zbudujesz zespołu. Musisz przełknąć te gorzkie pigułki na treningu i mocno, ciężko pracować. I zaakceptować hierarchię zespołu. I mieć świadomość, że w tej hierarchii możesz piąć się w górę. Dzięki swojej jakości, zaangażowaniu, temu co dajesz zespołowi. Bo nie zawsze najlepszy zawodnik jest liderem grupy. Czasami liderem jest ktoś, kto haruje na zespół, bo zespół to docenia i wie. Lider to ktoś, kto krzyknie, zmobilizuje, da sygnał to odwrócenia losów meczu. W piłce trzeba zaakceptować to, że czasami jest się żołnierzem, ale trzeba próbować piąć się w hierarchii coraz wyżej. Bo to buduje zespół, armię, która walczy.