Interia: Jak to do tego doszło, że rozpocząłeś pracę w Anglii? Jacek Pobiedziński: - Jako dziecko miałem talent do gry w piłkę. Zawsze byłem najlepszym strzelcem we wszystkich turniejach w Bydgoszczy. Niestety, moi rodzice byli surowi i nie mieli czasu, by wozić mnie na treningi. Nie byli entuzjastami mojej przygody piłkarskiej. Nie mieli też czasu, żeby zająć się rozwojem mojego talentu. Pamiętam, że długo to przeżywałem, bo dla mnie to było bardzo ważne, by jako dziecko grać w piłkę. W wieku 26 lat wyemigrowałem do Londynu. Tam rozpocząłem swój biznes i jeden ze znajomych podsunął mi pomysł, żeby może poszedł na kurs trenerski, skoro i tak większość czasu spędzam na rozmowach o piłce (śmiech). Nigdy wcześniej o tym nie myślałem, zresztą zawsze byłem przekonany, że się nie daję, bo jestem nerwowy i porywczy. Nie wyobrażałem sobie tego, ale jakoś zacząłem czytać jak to w wygląda w Anglii. I finalnie zapisałem się na pierwszy stopień, czyli Level One. Pamiętam, kosztowało to 100 funtów. Miałem iść tam ze znajomym, ale on podjął decyzję o powrocie do Polski. Więc zostałem sam, ale jak już się powiedziało A to należało powiedzieć i B. Czyli na kurs trenerski trafiłeś przez przypadek? - Można tak powiedzieć, ktoś mnie po prostu zainspirował. Jak już poszedłem, to okazało się, że było tam około 30 Anglików i ja - jedyny zagraniczny kursant. Do dziś pamiętałem, że pierwszy edukator z Angielskiej Federacji, nazywał się John Dabrwell. To był taki trener starszej daty. Miał typowe brytyjskie poczucie humoru. W wielu sytuacjach podśmiechiwał się z nas. W dzisiejszych czasach moim zdaniem to by już nie przeszło. Dla przykładu - on w ogóle do mnie nie mówił Jacek, tylko "Polak"". Na sesjach treningowych krzyczał do mnie "Hey Polish! Here!" itp. lub żartował "Uważaj, tutaj są pasy, my tutaj mamy samochody". Po siedmiu dniach kursu jednak krzyczy do mnie: "Polak! Polak, chodź tutaj! Ty grałeś kiedyś w piłkę, nie?" Odparłem, że nie. Kochałem piłkę, ale nigdy nie byłem profesjonalnym zawodnikiem. Na to John odparł: "Jak będziesz się się dalej uczył, to z ciebie może być dobry trener". Jaki według ciebie powinien być dobry trener dla młodego zawodnika? - Ostatnio byłem prelegentem na konferencji o szkoleniu dzieci i mówiłem o maksymalizacji. Wspomniałem kursantom, że to wszystko rozpoczyna się od trenera. Jeśli mówimy o maksymalizacji, to muszę zacząć od siebie. Nigdy nie ma maksymalizacji, jeżeli trener nie ma pasji, artyzmu, nie kocha tego. Chodzi o dążenie do perfekcji, do stawania się coraz lepszą wersją siebie, a zarazem wychodzenia ze strefy komfortu. Przy tym należy być kreatywnym, żeby wychować kreatywnego zawodnika. Jeśli osoba podejmująca się pracy trenera nie jest kreatywna, to nigdy nie wychowa zawodnika kreatywnego, nie ma takiej możliwości. Należy stwarzać środowisko do ciągłego ewoluowania. Ogólnie chciałem zwrócić uwagę, jaką mamy siłę. W naszych słowach, kiedy pracujemy z młodymi i dziećmi. Narzędzie trenerskie jako broń, która może zabijać pasję, albo motywować. I to są słowa, które też John powiedział do mnie. Po egzaminie zawołał mnie i powiedział, że wierzy w to, że będę dobrym trenerem. Jak to mogło na mnie podziałać? To mnie mega zmotywowało. I tak samo my, pracując z dziećmi, mamy tą samą broń. Dobry nauczyciel musi umieć nawiązywać kontakty z wychowankami. To nie jest łatwe, bo z jednej strony powinieneś tworzyć problemy i wyzwania dla talentów. Musi mieć umiejętności krytykowania talentu. Trener nie powinien starać się być lubianym, a raczej autorytetem dla zawodników. Oczywiście dawać odpowiedni przykład własnym zachowaniem czy wartościami. Naszym zadaniem jest motywacja dzieci, choć mówiąc o potencjale zawodnika, ja bardziej szukam, który talent ma motywację, bo to świadczy o większym potencjale. Pamiętajmy też o naszych kompetencjach zawodowych. Każdy z nas trenerów jest inny. Nie ma w tym nic złego, ale musimy ciągle się uczyć i kraść pomysły od kolegów (śmiech). Dobry trener, to nauczyciel, a nie osoba kopiująca z internetu sesje treningowe, choć uważam, ze każdy z nas tak zaczyna, bo to naturalna droga rozwoju w tym zawodzie. Potrzeba wielu lat nauki i samorozwoju opartych na własnych refleksjach, by zostać nauczycielem. To długa droga i bardzo trudny zawód do wykonywania. Zawód bardzo odpowiedzialny, bo pracujemy z ludźmi, na których mamy często wielki wpływ! A jak oceniasz poziom kursów organizowanych przez Angielską Federację Piłkarską? - Jest wysoki. Kiedyś, gdy porównywałem to do naszego kraju, to nie wyglądało to super. Teraz PZPN naprawdę zmienił dużo w Szkole Trenerów. Samo podejście się zmieniło i odeszli od tradycyjnej edukacji. Brakuje mi ciągle większej centralizacji, bo czasami to wygląda tak, że każdy robi, co uważa. Brak współpracy? Innym problemem jest, że za mało inwestujemy w edukację w kraju. Podobno mamy finanse, a nie widać inwestycji, by rozwinąć bardziej struktury w PZPN. Jak dla mnie za mało rąk do pracy, a mamy wielu mądrych fachowców, których można wykorzystać w kraju. Kursy FA naprawdę są bardzo profesjonalnie organizowane i merytorycznie można się zachwycić. Na pewno rozwinęły mnie jako trenera, ale także jako człowieka. To jakie jeszcze widzisz problemy w szkoleniu w Polsce? Są jakieś aspekty widoczne gołym okiem? - To jest bardzo poważne i szerokie pytanie. Osobiście nie byłem dość blisko żadnej akademii w kraju, by wydawać takie opinie. Jeśli miałbym pokusić się o własne, ale skromne obserwacje, to będą one bardzo ogólne. Pewnie będę się sugerował własnymi doświadczeniami w kraju, ale mogą one być tendencyjne, bo jak wspominałem, musiałbym odwiedzić parę akademii, by pomogło mi to wydać jakieś bardziej precyzyjne opinie z moich obserwacji i doświadczenia. Pierwsza rzecz to tworzenie odpowiedniego środowiska i maksymalizacja dla rozwoju talentu. Na każdym poziomie czy aspekcie naszej pracy zawodnik i jego rozwój jest pierwszy. Prawdziwa Akademia to bardzo duże przedsięwzięcie pod wieloma względami i ogromne koszty dla właścicieli. Muszą one generować przychody ze sprzedaży zawodników, bo inaczej jaki sens ich utrzymywania? Fajnie, że w końcu zlikwidowaliśmy tabelki dla dzieci, ale co ze środowiskiem CLJ w kraju? Jak dla mnie to nie tworzy dobrego środowiska rozwoju dla talentów i trenerów. Dlaczego? Głównym powodem to częste promowanie ego trenerów, a to nie idzie w parze z indywidualnym rozwojem zawodnika. Mierzenie jakości akademii poprzez liczbę drużyn w CLJ? Do czego to prowadzi? Druga rzecz to popadanie w stereotypy. Zauważyłem, że dość często to robimy ucząc się i szybko próbujemy dokonywać drastycznych zmian. Piłka nożna w wielu krajach, a byłem w Holandii czy Niemczech, ma wspólny mianownik. Nikt nie odkrywa futbolu na nowo. Trzecia rzecz - popadanie w skrajność. Jakiś czas temu była z opinia o ćwiczeniach izolowanych, że są niepotrzebne (śmiech). Wyłącznie talent rozwija się przez gry zadaniowe. Dla nas bardzo milo było, kiedy jeden z kursantów z kursu PZPN stwierdził, że Watford to akademia bez tajemnic, że tam nic nie było udawane. Wszędzie mogli wejść, z każdym porozmawiać, do każdego biura. Tego brakuje jeszcze u nas. Tej otwartości i życzliwości dla drugiej osoby. Z tym wiążą się nasze zasady i wartości, jakie wpajamy naszym wychowankom od małego. Oczywiście ten przykład idzie od liderów i to bardzo ważna sprawa, kto zarządza danym środowiskiem. Jak to mówimy w kraju - ryba psuje się od głowy. Przykład - przyjechał na ten kurs jeden z trenerów U17 klubu znanego w Polsce i ma kolegę, który pracuje w tym samym klubie, ale prowadzi inny zespół. I ten kolega mu nie pozwala na żywo oglądać swoich treningów. Argumentując, że nie podoba mu się, że podpatruje od niego środki treningowe! To myślę, że w Polsce dalej jest, niestety, dużym problemem. Może ktoś powiedzieć, że to skrajny przypadek, ale tutaj takie coś nie ma miejsca. Wymienność wiedzy nas rozwija. Musimy spojrzeć na futbol bardziej globalnie. Jeśli chcemy by się rozwijał, to trzeba być otwartym. Każdy ma swoje ego, ja też. Też potrzebujemy to ego karmić. Trenerzy potrzebują motywacji do pracy. Jeżeli ktoś chce od ciebie podpatrywać lub odbywać u ciebie staż, to taki trener powinien odbierać to w formie wyróżnienia. Chętnie dzielić się swoim doświadczeniem. Druga strona medalu jest taka, że uczysz się od tego trenera, który obserwuje ciebie podczas rozmów, więc kij ma dwa końce. To jest ten problem, kiedy niestety czasami nie kontroluje się swojego ego. Ja też jestem jako trener złodziejem pomysłów. Trzeba jeździć na staże, oglądać i wzbogacać swój piłkarski światopogląd. Dużo mamy do poprawy w aspektach organizacyjnych, jak określanie obowiązków i zasad pracy. Wszystko, co jest napisane, powinno być przestrzegane. Kiedy tworzymy środowisko pracy, gdzie w centrum powinien być zawodnik, to nie możemy zapominać o środowisku dla trenerów. Ich wsparcia i przede wszystkim rozwoju indywidualnego. Przykład - my w akademii mamy dwa razy w roku własny dzień rozwoju. Jesteśmy nagrywani podczas treningu i oglądani przez szefów. Dostajemy później skrupulatną analizę naszej pracy. Oczywiście są tam dobre rzeczy, jak i elementy do pracy nad samym sobą, by być jeszcze lepszym! Myślę też, że mało mamy prawdziwych liderów w środowiskach w kraju. Ludzi z doświadczenie, wiedzą i odpowiednimi umiejętnościami, aby zarządzać ludźmi. To wszystko ma wpływ na szkolenie i środowisko pracy. Pamiętajmy, że prawdziwy lider nie wymaga od ludzi, żeby za nimi podążali jak "owce", a lider tworzy liderów! Każdy z nas na jakimkolwiek poziomie musi uczyć się być liderem swojego miejsca. Nawet kiedy pracujesz w parku, to musisz być liderem i odpowiednio zarządzać wszystkim do swoich możliwości. Innym aspektem jest, że musimy zrozumieć jak ważna jest praca z dziećmi w "złotym wieku" czyli 7-12 lat u chłopców. Potrzebujemy szkolić specjalistów w tych grupach wiekowych. Tam praca jest najtrudniejsza i fundamentalna dla każdej federacji w Europie. W tej chwili uważam, ze nie mamy takiej jakości jeszcze z wielu względów. Ważna rzeczą jest nauczanie piłki nożnej w tym wieku, a nie tylko organizowanie ćwiczenia czy gry. Potrzeba nauczycieli techniki, z która cały czas mamy problemy. Fakt? Ilu mamy technicznych zawodników w kraju? Bez techniki nie mają szans się przebić do najlepszych lig. Trzeba tu wspomnieć także o zrozumieniu gry, intensywności czy umiejętności skanowania, które ułatwia podejmować trafne decyzje na boisku. Te elementy szkolenia są ważne od najmłodszych lat. Inna rzeczą jest dziś psychologia, która ma olbrzymie znaczenie od najmłodszych lat. Potrzebne są zajęcia dla zawodników pomagające zrozumienie wielu aspektów psychologicznych: radzenia sobie z niepowodzeniami, rozumienienia w jaki sposób się uczymy itd. Dziś dzieci maja wszystko i po prostu nie są "głodne" Trzeba znajdować bodźce, by zrozumiały, jak ciężko jest osiągnąć sukces poprzez rozmaite zajęcia psychologiczne. Pamiętajmy, że charakter jest przed talentem! Gdzie widzisz luki w szkoleniu w Polsce, które powinny być udoskonalone? - W wielu aspektach jest lepiej. Myślę, że coraz lepiej trenujemy. Jeżdżąc do kraju na turnieje widać, że topowe akademie czy szkółki z kraju rywalizują na przykład z naszymi dziećmi na równo, ale do kategorii 1 w UK to jeszcze musimy poprawić szkolenie. W dalszym ciągu nie tworzymy tego pomostu dla takich 15, 16, 17-letnich chłopców, którzy są traktowani jako juniorzy w Polsce. Oni są produktem, oni są wyszkoleni, ale z wielu względów to środowisko nie pozwala im się przebić . Oczekiwania są wysokie i panuje powszechne przekonanie, że taki szesnastolatek nie nadaje się do piłki seniorskiej. Tymczasem on zaczyna dorastać fizycznie i psychologicznie, czyli dojrzewa. Musimy być bardziej cierpliwi i rozumieć proces przeskoku z piłki młodzieżowej do dorosłej. Często te dzieci, na tym etapie, nie wiedzą jeszcze czego chcą. Nabierają masy. Przez następne 3 lata jest siłownia, mają plany, muszą nabierać mięśni, idą w górę. Mężnieją, a kluby często chcą mieć zawodnika na tu i teraz. Fizyczność jest ważna. Przygotowanie atletyczne jest coraz bardziej istotne. Dzisiaj w Anglii jest trend, że od małego mocno stawia się na rozwój atletyczny. Często trenerzy zadają pytanie: "Jaka jest fajna akademia np. w Hiszpanii?" Załóżmy Atletico. Okej, ale na jakiej podstawie to mówisz? "Bo oni wygrywają dziecięce mecze". To nie jest podstawa. Wyznacznikiem nie jest ilość drużyn w CLJ, jeśli jest to kosztem talentu. To nie jest podstawa, fakty są istotne. Anglicy opierają się na badaniach. To właśnie jest fajne, że edukacja jest oparta na statystykach. Jak ja się przyłączyłem do Watfordu, to byłem takim chłopakiem, który chciał się ciągle uczyć. Zresztą dalej się uczę! Zaproponowałem jakiś pomysł koordynatorowi i odpowiedział następująco: "Okej, ale dlaczego? To udowodnij mi, dlaczego powinniśmy tak robić?" Jeżeli masz jakąś teorię, na jakimkolwiek poziomie, czy technicznym, czy taktycznym, czy organizacyjnym, to musisz być gotowy, by to udowodnić. Ostatnio usłyszałem wypowiedź dyrektora jednego z klubów w Polsce, który powiedział, że Miedź Legnica ma topową akademię w kraju. Może faktycznie tak jest, tego nie wiem. Jako argument podał, że wygrywają w rozgrywkach CLJ. My ostatnio w U-10 wygraliśmy z Chelsea 3-1. Ktoś by powiedział: "WOW! Wygrali z topową akademią". Jednak świadomy trener, gdyby popatrzył na mecz, to doszedłby do wniosku, że lepsze indywidualności ma Chelsea. Fizycznie? Nasi zawodnicy sięgali im do pępka (śmiech). I czy to świadczy o nas, że jesteśmy lepszą akademią? No nie! Wiadomo, że do nich przychodzi na rekrutację 5000 dzieci i rywalizacja z nimi nie jest łatwa i takie akcenty cieszą, ale powtarzam po raz kolejny - wynik na takim etapie o niczym nie przesądza. Druga sprawa, że top akademie zabierają talenty z mniejszych akademii jak Watford. Taki jest układ pokarmowy (śmiech) i nie ma w tym nic dziwnego. System tak działa jako całość. Oczywiście raz lepiej, raz gorzej... Mamy taką filozofię, że duży nacisk kładziemy na "zrozumienie gry". Nasze zespoły dobrze realizują taktykę, ale tak jak wspomniałem - Chelsea ma świetne indywidualności, fizyczność i zapewne mają większy potencjał po stronie zawodników. Tam jest ogromny potencjał na to, że ci zawodnicy zostaną piłkarzami. Top akademie patrzą obecnie na atletyzm plus gra 1 na 1. Każda akademia ma swoją drogę ale zasady szkoleniowe są podobne Znamy swoje miejsce w szeregu i cieszymy się, jak nasi zawodnicy trafiają do mocniejszych akademii. Ostatnio sprzedaliśmy 16-latka do Manchesteru United, teraz na dniach do Chelsea przechodzi 15-latek, więc efekty naszej pracy są wymierne. Jaką drogę powinniśmy obrać? Czy szkolenie indywidualności jest kluczem do sukcesu? - Żaden zespół młodzieżowy w Polsce nie zadebiutuje w całości w Ekstraklasie np. jako CLJ-ka na poziomie centralnym. Tam będzie jednostka, tam będzie jeden, może dwóch. Takie są realia. Oczywiście pamiętajmy, że futbol to nie gra indywidualna, ale zespołowa. Zawodnik nie może wygrywać sam meczów. To musi być uwzględnione w naszej pracy z talentami we wszystkich 4 obszarach: taktyki, techniki, psychologii i społecznym. To jest bardzo niska liczba, jak na takie zaplecze i taki potencjał akademii. - Takie właśnie są realia. Wielu trenerów z Polski mnie pyta, dlaczego powinniśmy widnieć jako przykład szkolenia? Skoro my nie wyprodukowaliśmy Haalanda, De Bruyne czy innych topowych graczy. Oczywiście naszym wychowankiem jest Sancho, ale szczycimy się tym, że sprzedajemy młodych piłkarzy do topowych klubów i oni zasiadają już na ławkach w pierwszych zespołach, jak Harry Amass w United. Także nasze sukcesy są już widoczne i są wymierne. W Bristol Rovers gra Shaqai Forde, z którym miałem okazję współpracować. W Polsce powinniśmy patrzeć na to, w której akademii w ciągu 5 lat zawodnicy dostają się na poziom centralny i żyją z gry w piłkę. Rozmawiał Mateusz Paturaj