Reprezentacja Hiszpanii w ostatnich miesiącach stała się wzorem tego, jak powinna funkcjonować drużyna piłkarska i co ważne, dzieje się to nie tylko na jednym poziomie. Dorosła kadra bowiem odzyskała mistrzostwo Europy po ponad dekadzie wyczekiwania, a kilka tygodni później sukces starszych kolegów powtórzyli piłkarze, którzy reprezentowali kraj na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Można zadać sobie pytanie, jak to się dzieje? Niewiarygodne sceny przy karnym Lewandowskiego. Zachowanie piłkarza Barcelony obiegło sieć Sprawdziliśmy tę kwestię poniekąd u źródła. W rozmowie z Interia Sport o hiszpańskim szkoleniu opowiedział Aleksander Kowalczyk, a więc polski trener, który kilka lat temu wyjechał do Hiszpanii, aby tam kontynuować swoją karierę trenerską. Dzięki temu mógł uczestniczyć w różnych doszkalających prelekcjach i stażach, między innymi u cenionego Jose Luisa Mendilibara, z którym w przeszłości współpracował Damian Kądzior. Szkoleniowiec wskazuje wyraźne wady, ale także pewne zalety polskiego szkolenia. Polskie szkolenie wstaje z kolan, ale... To nie wszystko Zdaniem naszego rozmówcy z przygotowywaniem dzieci do gry w piłkę w naszym kraju wcale nie jest tak źle, jak się przyjęło mówić. - Przede wszystkim, zacząłbym od tego, że moim zdaniem szkolenie w Polsce zdecydowanie idzie do przodu i jest coraz lepsze. Jak ja kilka lat temu wyjeżdżałem z Polski, to te warunki były zdecydowanie gorsze. Trenerzy są coraz lepiej wyszkoleni, jeżdżą na staże za granice, infrastruktura też wyraźnie się poprawia. Oczywiście potrzeba czasu, ale postęp jest wyraźny - ocenia, zauważając pozytywny aspekt działania czasu. Według trenera z licencją UEFA Pro problemem nie jest brak umiejętności, którymi zawodnicy z kraju nad Wisłą też przecież mogą się pochwalić. - Uważam, że polscy piłkarze są naprawdę dobrze wyszkoleni technicznie i nie odstają stanowczo pod tym względem od tych, którzy wychowali się w Hiszpanii. Moim zdaniem problem leży gdzie indziej, a mianowicie w wykorzystaniu tych umiejętności wyniesionych z treningów na boisku - stwierdza. Zwraca też uwagę na coś takiego, jak "intensywność mentalna", którą w pewien sposób u swoich pociech zabijają często rodzice. - Moim zdaniem rodzice są problemem, ale nie pod takim względem, jaki się powszechnie przyjęło mówić. Uważam, że rodzice chcą stworzyć swoim dzieciom właściwie idealne warunki, w których ich pociechy nieraz traktowane są dosłownie jak płatki śniegu, których nikt nie może naruszyć, brakuje tej intensywności mentalnej, całkiem cieplarniane warunki zdecydowanie nie są dobre - zauważa. Legenda Bayernu wprost o pracy Flicka w Barcelonie. Padło nazwisko Lewandowskiego Nie jest jednak tak, że rola rodziców jest ograniczona tylko do problemu. Ich zaangażowanie ma także swoje dobre strony. - Z drugiej strony, dobre u rodziców jest to, że chcą zwycięstw ich dzieci. Uważam, że już od najmłodszych lat dzieci trenujące w klubach powinny spotykać się z presją, aby potem nie mieć problemów, gdy przyjdzie jakaś zupełnie niespodziewana szansa, muszą czuć, że ta intensywność mentalna jest na najwyższym poziomie - dodaje Kowalczyk. Dzięki tej wspomnianej już intensywności mentalnej młody piłkarz jest w stanie lepiej dostosować się do warunków meczowych. - Hiszpański piłkarz jest szkolony w taki sposób, żeby potrafił swoje umiejętności wyniesione z treningów pokazać w najważniejszych meczach i tu znów wracamy do presji. Jeśli piłkarz nie jest trzymany pod kloszem i może kształtować swój charakter w młodym wieku, to później podejmuje na boisku lepsze decyzje, a zwykle to właśnie decyzyjność robi różnicę, jak choćby u Lamine Yamala. Tu na pewno hiszpańscy piłkarze mają przewagę nad tymi, którzy wychowali się w Polsce - ocenia nasz rozmówca. Gdy zaś zapytaliśmy o największą różnicę w samym szkoleniu piłkarskim, to Kowalczyk wskazał na słowa, które niedawno padły z ust Xabiego Alonso. - Ostatnio na konferencji prasowej zapytano Xabiego Alonso, dlaczego szkolenie w Hiszpanii jest tak efektywne. Trener Leverkusen zwrócił uwagę na bardzo ważny szczegół. Jego zdaniem ważniejsze jest bowiem szkolenie kolektywne, a nie indywidualne i ja się z tym zgadzam. Gdy postawimy polskiego i hiszpańskiego piłkarza i powiemy, żeby zrobili slalom z pachołkami, to obaj zrobią to w podobnym czasie i z podobną jakością, gdy jednak o to samo poprosimy ich w trakcie meczu, to różnica będzie wyraźna, właśnie dlatego, że w Hiszpanii zwraca się dużą uwagę na szkolenie kolektywne, a w Polsce bardziej indywidualne - zakończył. Aktualnie, jako flagowe "produkty" polskiego szkolenia wskazuje się szczególnie bramkarzy. Marcin Bułka, Kamil Grabara i Radosław Majecki są bardzo ważnymi postaciami swoich drużyn w mocnych europejskich ligach. Coraz więcej uwagi poświęca się w ostatnich tygodniach Kacprowi Urbańskiemu, który wychował się w Lechii, a swoje miejsce w przestrzeni medialnej zyskuje także Jan Faberski, który te najpoważniejsze szlify zbiera już jednak w Ajaxie Amsterdam.