Mateusz Paturaj: Myślę, że wciąż jest problem w rozróżnieniu gry na wynik a budowaniem mentalności zwyciężania i pracy zespołowej. Jakie jest Twoje podejście? Jacek Pobiedziński, trener w akademii Watford FC: Każdy gra po to, by wygrać. Wiesz, że taki jest sens gry. My w klubie budujemy mentalność zwycięzców. Oni mają robić wszystko, co w ich nogach i głowach. Jest nad czym pracować. Swoją drogą dzieci w Anglii dominują fizycznie nad polskimi. Czy ta różnica wynika ze specyfiki futbolu brytyjskiego? - My nie uczymy faulować, ale uczymy, żeby zawodnicy byli agresywni. I tego będziemy uczyć dalej, bo taka jest piłka. Musimy to zrozumieć. Wracając do spraw turniejowych, te faule, które chłopcy popełniają, nie są celowe. Zawsze powtarzamy: "Chłopcy, bądźcie agresywni, ale jeżeli sfaulujecie, to przeproście. Szanujcie drużynę przeciwną". Trzymamy się swojej filozofii, która zakłada granie od tyłu. Oczywiście, w piłce seniorskiej najważniejszy jest już wynik. Drużyna ekstraklasowa, grająca tylko od tyłu, prawdopodobnie będzie tracić bramki, a co za tym idzie - punkty. Na etapie szkolenia, nauczanie odpowiedzialności przy otwarciu i angażowanie się w grę zespołową jest kluczowe. Często otwieranie gry krótko od bramkarza jest ryzykowne. Czy mimo to, znajduje się to w Waszym kanonie zachowań zespołowych i odbywa się za wszelką cenę? - Poniekąd. Uświadamiamy dzieciaki, że gdy przeciwnik "pressuje" wysoko i jest duże ryzyko utraty bramki, to należy szukać gry wyżej. Poszukiwać wolnej przestrzeni. Kiedy zespół przeciwny przesuwa zawodników do pressingu i zostawia na przykład jeden na jeden naszą dziewiątkę, to na "chłopski rozum" tam należy szukać gry. Po co ty masz brać ryzyko budowania, kiedy oni nie asekurują tyłu? Zawsze powtarzam zawodnikom, że przede wszystkim muszą rozumieć grę, w naszym bloku nazywa się to "understand the game". To zakłada, że rozpoznajesz, jak przeciwnik pressuje, iloma zawodnikami, czy możemy budować, czy powinniśmy zaatakować. To podstawy. Nawet w treningu bramkarskim, gdy bramkarz stawia piłkę, dostaje komunikaty "skanuj przestrzeń", żeby rozpoznawał i przewidywał co może się dalej stać. Chodzi o balans w grze. Dlatego mamy teraz sesję, w której uczymy kiedy "play-short", a kiedy "play long". Czy w pryncypiach treningowych zakładacie, gdzie należy przenieść piłkę jako priorytet? - W treningu czy meczu, pierwsze co, to musisz sprawdzić, gdzie jest dziewiątka, gdzie jest siódemka, gdzie jest jedenastka. Jak układa się linia ataku względem linii obrony rywali. Jaka jest sytuacja. Jeżeli któryś z nich jest zostawiony jeden na jeden i ma dużo miejsca, to jest w układzie komfortowym i zawodnicy dostają komunikat "graj mu piłkę długą!". Zdarza się, że rywal przesuwa większych zawodników pod nasze pole karne, wtedy bramkarz czy środkowy obrońca może zagrać długą piłkę. Kolega gra jeden na jeden, ponieważ jednym podaniem wykluczysz 10 zawodników i masz ofensywną sytuację jeden na jeden. Jak zagrasz raz, zdobędziesz bramkę. I następna rzecz - jeśli zagra drugi raz długą, trzeci raz długą, to rywale muszą zmienić taktykę. Dla nich to zagrożenie. I wtedy będziemy grać krótko. To jest zrozumienie gry. My od małego staramy się uczyć dzieci, że one muszą podejmować dobre decyzje, dobre dla zespołu. Z czasem zaczynają rozumieć, kiedy gramy "medium pass" a kiedy może lepszy będzie "long pass". Są w Anglii akademie, które mają filozofię gry długą piłką. To jest ciekawe podejście. Na przykład przyjechała do nas jedna z takich drużyn. Graliśmy tam bodajże w kategorii uU11. Oni faktycznie grali cały czas długą piłkę. W ataku mieli trzech bardzo silnych, wysokich chłopaków i oni wprowadzali dużo zagrożenia, stąd priorytetem zespołu było przeniesienie ciężaru gry na nich. Ograli nas, bo my nie byliśmy przygotowani. Nasze dzieci są przygotowane do wysokiej obrony. A tu wszystko nad głowami latało, a nasi obrońcy nie umieli wygrać wtedy jeszcze z długą piłką. I później jako trener analizujesz, czy zespół zaadaptował się do takich warunków. To jest dobre, bo to wartościowe szkolenie dla tych chłopaków. Musieliśmy adoptować się do sytuacji, kiedy ktoś gra zupełnie inaczej, nie jak większość. To był fajny "development" dla zespołu. Czy to była taktyka docelowo pod wasz zespół, czy takie były modelowe zachowania akademii? - Później zapytałem ich trenera, dlaczego akurat taki sposób gry prezentują. Odparł, że ich filozofia jest taka. Opierają się na długiej piłce. Argumentował, że w tej chwili w Europie jest trudno znaleźć dobrą, typową dziewiątkę, taką jak Lewandowski, Haaland czy Kane, więc oni chcą wychować dobrych napastników. Zgodzisz się z twierdzeniem, że pozycja klasycznego numeru dziewięć zanika? - Lewandowski, mimo światowego poziomu, ma swój wiek. Benzema był świetny, ale wiadomo, że to już melodia przeszłości. Generalnie nie ma dużo dziewiątek, bo przestaliśmy szkolić naturalne dziewiątki, które przyjmą długą piłkę, albo grają jeden na jeden tyłem. Dlaczego? Dlatego, że my gramy wszystko z tyłu. Dlatego należy znaleźć swój balans i kształtować zawodników, bez pominięcia ważnych pozycji. Skąd taki trend? Przecież zawodnicy ofensywni stanowią zazwyczaj łakome kąski na rynku transferowym. - Nie ma za dużo dziewiątek, bo wszystkie kraje europejskie jak Belgia, Francja, czy Holandia poszły parę lat temu w myśl, że gramy wszystko od tyłu. Balans, podania, szukanie przewagi liczebnej. Środowisko zaniedbało typową dziewiątkę. Mało kto egzekwuje zebranie drugiej piłki, nie ma długiej piłki, to jak masz wyszkolić takich zawodników? Środowisko tworzy piłkarzy, a nasze środowisko przestało tworzyć dziewiątki. Brakuje atakowania wolnej przestrzeni, modniejszy jest atak pozycyjny. Zaczęliśmy tworzyć to, co zapoczątkował Guardiola tzw. "false nine". Czyli taką ukrytą dziewiątkę. Dlaczego? Bo on nie miał w zespole dużej dziewiątki. Obecnie nie ma ich dużo, więc musiał znaleźć rozwiązanie. Więc jakiś czas szkoliliśmy tylko bez dziewiątek. Czy środowisko piłkarskie tego nie dostrzega? - Teraz w Anglii trochę się to zmienia. Zaczęto debatować i rozprawiać nad tym problemem. Jedna z akademii z kategorii drugiej, czyli drugiego najwyższego poziomu, po prostu odeszła od tych trendów. Postanowili, że chcą być innowacyjni i zadbać o rozwój napastników. Przemodelowano sposób gry tak, aby uwydatniać grę napastników. Wiedzą, że zespoły z kategorii "one", czyli te topowe, starają się utrzymywać piłkę na ziemi. Sposób ich gry jest adekwatny do trendów wyznaczanych przez seniorskie topowe kluby. Zdecydowali się na inną filozofię. Mówili, że wybierają bardzo silnych i szybkich skrzydłowych i grają wszystko długą piłką. Wierzą, że ich "development" jest tworzony wokół tych zawodników. Nie przejmują się rozgrywaniem. Oni chcą produkować ofensywnych, odważnych zawodników dla Anglii. Chcą produkować, później sprzedawać i zarobione pieniądze inwestować w kolejnych ofensywnych graczy. Poszedłem na mecz naszego u-21, gdzie grali też chyba z jakimś zespołem drugiej kategorii. Mecz opierał się na długich piłkach. W Polsce powiedzielibyśmy, że były to" lagi". Później poszedłem do Jimmy’ego , szefa akademii i zadałem pytanie, dlaczego my tak gramy, skoro szkolimy, aby grać po ziemi i na krótko? Odparł, że nie raz tak trzeba. To był mecz, w którym należało zaadaptować się do warunków i przy okazji uwydatnić takich zawodników jak Tobby, którego promują i chcą go rozwinąć. On będzie wysoką, typową dziewiątką. Szef akademii mówił, że takie mecze nam są potrzebne. Chodziło o to, aby "podilował" z przestrzenią. Przytrzymał piłkę i grał w kontakcie z rywalem. Tu chodzi o rozwój tych zawodników. I znowu wracamy do tematu, że te U-21 nigdy w całości nie zadebiutuje w Premier League. Tylko jednostki, z grupy ktoś się może przebije. W Polsce często krytykujemy sposoby gry niektórych zespołów. Czyli uważasz, że kluczem jest poznanie założeń i pryncypiów gry danego zespołu? - Na pewno są jakieś powody i różne wartości. Po prostu warto zapytać, dlaczego tak grają, czy mają taką filozofię, czy po prostu klub pracuje docelowo na jednostki. Byłem w tamtym roku na turnieju i przyjechał jakiś zespół z Francji, ale typowy "grassroots". Oni z przodu mieli potężnego ciemnoskórego chłopaka. Ten zespół nie umiał ani budować, ani otwierać. Wszystkie działania to była długa piłka do przodu na tego chłopaka. Był tak wyszkolony, że przegraliśmy z nimi 0:4. On dostawał długą piłkę i umiał się obrócić, zastawić i wykończyć. Sam ten mecz wygrał. Z perspektywy patrzę, że ten chłopak kiedyś może zagrać wysoko. Dobrze radził sobie z długimi podaniami, zbiegał do środka, miał dobry "timing". Nasz obrońca zanim zareagował, to już miał 1 na 1 z bramkarzem. Wszystko musi być zbalansowane. Masz filozofię gry od tyłu, to nie może być ciągłego utrzymywania piłki w obronie, bo w końcu ją stracisz. Przy okazji zaniedbasz inne rzeczy, jak właśnie kreowanie ofensywnych graczy. Dzieci wyszkolone w takiej kulturze nie umieją kopnąć piłki daleko. Widać to, bo ciągle grają krótko. Zatracamy zdolność przestrzennego patrzenia. Wizji, że można zagrać za linię obrony. Większość podań kierowana jest do nogi kolegi z zespołu, a nie na wolną przestrzeń. Dokładnie tak. Brakuje przestrzennego patrzenia, że można zagrać za linię obrony i mieć z tego korzyść. W Watfordzie staramy się to robić. Sprawiamy, by zawodnik w naszej filozofii był "adaptable", czyli umiał się adaptować. My nie nauczamy taktyki, tylko zasad. Zasad w trakcie gry i jak je realizować. Jak markować, jak "pressować", bo systemy się zmieniają. Nie mogę już dzisiaj nauczać systemu na przykład 1-4-3-3, bo ten chłopak w wieku 15 lat pójdzie do jakiegoś innego klubu i tam mogą wymagać gry 1-4-4-2. Systemy się zmieniają, ale zasady zostają, dlatego staramy się nauczyć zasad jak ma grać np. w sytuacji 2 na 2 czy 3 na 2. To, że zawodnik porusza się wedle zasad, a nie taktyki sprawia, że łatwiej będzie mu się przebić i mniej czasu poświęci na aklimatyzację do gry zespołu. Rozmawiał Mateusz Paturaj