Jakub Szewczyk (rocznik 2002) to namacalny przykład kierunku, w którym rozwija się futbol. Globalny sport potrzebuje rzeszy wykształconych, kompetentnych ludzi, o określonych umiejętnościach. Jakub Żelepień, Interia: Co trzeba zrobić, żeby w wieku 20 lat pracować dla Polskiego Związku Piłki Nożnej jako skaut? Jakub Szewczyk: Chyba trzeba mieć dużo szczęścia, uczciwie pracować i mieć pasję do tego, co się robi. Wielu ludzi próbuje swoich sił w skautingu, niektórzy mają znacznie bogatsze doświadczenie ode mnie, ale nie udaje im się. Moim zdaniem bardzo ważne jest to, aby konsekwentnie budować swój profil. Ja zacząłem od publikowania - całkowicie za darmo - raportów na temat przeróżnych zawodników. Umieszczałem je w internecie, aby każdy chętny mógł się zapoznać. To ułatwia później rozmowy z potencjalnym pracodawcą. Ma się pewne portfolio, którym można się pochwalić. Jak wyglądała twoja pierwsza rozmowa z Polskim Związkiem Piłki Nożnej? - To był chyba wrzesień zeszłego roku. Rozmawiałem z moim znajomym o zupełnie innej sprawie, a okazało się, że pracuje on również dla PZPN. Powiedział mi, że federacja szuka skauta w Szkocji i zapytał, czy byłbym zainteresowany. Odpowiedziałem, że oczywiście tak i w ten sposób wszystko się zaczęło. Od grudnia oficjalnie pracuję dla PZPN. Przebywasz teraz na stałe w Szkocji? - Tak, przeprowadziłem się tutaj z rodziną w 2006 roku, kiedy miałem cztery lata. Ukończyłem szkołę podstawową i średnią, a teraz finiszuję studia. Nie zamykam się jednak wyłącznie na Szkocję, mogę mieszkać gdziekolwiek na świecie. Zobaczymy, jakie będą moje kolejne kroki. Zwłaszcza że miałeś już okazję mieszkać na innym kontynencie. - Studiuję język hiszpański i musiałem spędzić semestr w jakimś kraju, w którym jest on językiem urzędowym. Wybór padł na Chile, bo zawsze chciałem pojechać do Ameryki Południowej. Na miejscu pojawiła się okazja, aby prowadzić skauting i przygotowywać raporty na temat lokalnych zawodników. Robiłem to dla strony Target Scouting, która działa głównie na Twitterze. Nasze artykuły były darmowe i dostępne dla wszystkich, a pisaliśmy przede wszystkim o piłkarzach, o których w media mało się mówiło. Liga chilijska nie jest mainstreamowa w Ameryce Południowej, więc często byliśmy pierwszymi, którzy opisali danego gracza, zwłaszcza po angielsku. Ta przygoda pozwoliła ci dostać zatrudnienie w Dinamie Tbilisi. - Pewnego razu napisał do mnie znajomy, który chciał zapytać o jednego chilijskiego piłkarza. Chwilę porozmawialiśmy i okazało się, że buduje siatkę skautów. Dzięki niemu trafiłem do gruzińskiego Dinama Tbilisi, dla którego opisuję zawodników z Chile i Peru. Praca w klubie fajnie będzie wyglądała w CV, a do tego jest to naprawdę znakomita przygoda. To praca w pełni zdalna? - Tak, mieszkam w Szkocji, pracuję dla klubu gruzińskiego, a skautuję zawodników z Chile i Peru. Brzmi skomplikowanie, ale moja praca to przede wszystkim oglądanie meczów na wideo i przygotowywanie raportów na temat poszczególnych zawodników. Wysyłam je później przez internet, więc wszystko odbywa się w pełni zdalnie. To na ten moment świetna opcja dla mnie, bo kończę studia, więc muszę być na miejscu. Docelowo chciałbym jednak latać po świecie i oglądać zawodników na żywo. Kontaktowały się z tobą kiedykolwiek polskie kluby? - Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Mam wrażenie, że polskie kluby generalnie nie interesują się rynkiem południowoamerykańskim. Skauting w Ekstraklasie - ogólnie - stoi na wysokim poziomie? - Myślę, że jest kilka klubów, które mają ten dział odpowiednio rozwinięty. Uważam, że Zagłębie Lubin wyspecjalizowało się w szukaniu młodych Polaków z Dolnego Śląska. Bardzo dobry skauting ma też Lech Poznań, który dzięki temu odnosi sukcesy w Polsce i Europie. Do tego oczywiście Raków Częstochowa. Wróćmy do ciebie. Jak wygląda twoja praca dla PZPN? - W Szkocji jest wielu polskich migrantów lub ich potomków. Moja praca polega na tym, aby znaleźć tych, którzy potrafią grać w piłkę i mogliby pomóc naszej reprezentacji - najpierw pewnie młodzieżowej, a docelowo pierwszej. W jaki sposób ich szukasz? - Na początku odbyliśmy rozmowy z przedstawicielami szkockich klubów. Wskazali nam piłkarzy z Polski lub z polskimi korzeniami, którzy u nich trenują. Mamy spisaną listę około 20 nazwisk, monitorujemy zawodników na bieżąco. Jesteśmy też w kontakcie z menedżerami, którzy w razie czego poinformują nas o kolejnych kandydatach do gry dla naszej reprezentacji. Czy twoją rolą jest również rozmowa z zawodnikami oraz ich rodzicami i ewentualne przekonywanie do wyboru Polski kosztem Szkocji? - Rozmawiam z zawodnikami i rodzicami, natomiast nie powiedziałbym, że przekonuję. To musi być ich decyzja. Muszą czuć, że chcą reprezentować Polskę. Nie będziemy kogokolwiek zmuszać do biało-czerwonych barw, bo to byłoby nieprofesjonalne. Jest coś - poza patriotyzmem - co może skłonić młodych zawodników do wyboru Polski? - Myślę, że recepta jest prosta - dać im ścieżkę do pierwszej reprezentacji. Jeśli wystąpią u boku Lewandowskiego, Zielińskiego, Szczęsnego, a do tego będzie to mecz na PGE Narodowym, szybko przywiążą się do kadry. Chodzi o to, aby pokazać młodym zawodnikom, że związek ma na nich konkretny plan, wierzy w nich i chce pomóc w rozwoju. W innym wypadku myślę, że mogliby wybrać oferty federacji szkockiej czy jakiejkolwiek innej. Jaki jest poziom szkolenia w Szkocji? Czy gdyby piłkarz ukształtowany w tym kraju trafił do naszej reprezentacji, moglibyśmy spodziewać się u niego techniki na poziomie Piotra Zielińskiego lub Nicoli Zalewskiego? - Nie sądzę, żeby była jakaś duża przepaść na tym polu pomiędzy Polską a Szkocją. Są oczywiście kluby - zwłaszcza te topowe - które stawiają na technikę w procesie szkolenia, ale nie wszystkie. Myślę, że generalnie jest podobnie jak w najlepszych klubach Ekstraklasy. Prawdą jest, że porozumiewasz się w ośmiu językach? - No, trochę ich znam. Po polsku i po angielsku mówię oczywiście biegle, po hiszpańsku, francusku i niemiecku dobrze, a do tego wciąż uczę się włoskiego, portugalskiego i rosyjskiego. Portugalski i włoski wchodzą mi szybko, bo są podobne do francuskiego i hiszpańskiego, co znacznie ułatwia ich przyswajanie. Docelowo chcesz być skautem czy marzy ci się rola na przykład dyrektora sportowego? - Gdy skończę studia, chcę zostać skautem międzynarodowym. Polatać po świecie, pozwiedzać, odkryć kilka wielkich talentów. Później rozpocząłbym karierę dyrektora sportowego, kiedy skończę studia MBA i będę miał trochę więcej doświadczenia. W Szkocji? - Może być, chociaż nie ukrywam, że marzy mi się Polska. To kraj z niezwykłym potencjałem piłkarskim, który nie jest wykorzystywany. Z czego to wynika? - Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może brakuje inwestycji, może jednak polski futbol nie jest tak popularny, jak nam się wydaje. Sądzę też, że zbyt mało klubów buduje długofalowe strategie w stylu Lecha i Rakowa. Mam nadzieję, że kiedyś trafię do Polski i pomogę jednemu z klubów. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia