Interia od początku roku podjęła akcję Akademia Młodego Piłkarza. Nam nie jest wszystko jedno, jak szkoli się piłkarską młodzież w Polsce. W jej ramach wypowiedział się m.in. dyrektor sportowy PZPN-u Marcin Dorna.Łukasz Surma jest rekordzistą pod względem występów w Ekstraklasie. Rozegrał w niej 559 meczów, zdobył 26 bramek. Po zakończeniu piłkarskiej kariery zajął się trenerką. Do czerwca prowadził Garbarnię Kraków. Michał Białoński, Interia: Jak z tym szkoleniem w Polsce jest? Były prezes Zbigniew Boniek twierdzi, że jest ono w niezłym stanie, wymaga tylko drobnych poprawek. Natomiast selekcjoner Paulo Sousa i kapitan kadry Robert Lewandowski uważają, że konieczne są głębokie, strukturalne reformy. Robert na razie nie widzi światła w tunelu. Łukasz Surma: Podejrzewam, że trener Sousa i Robert Lewandowski nie mieli zbyt wiele czasu, aby wypowiedzieć się szczegółowo na ten temat. Dlatego go uogólnili. Na pewno ich słowa zwracają uwagę całego środowiska. W czasach, gdy grałem kluby były jeszcze "państwowe" - pod kuratelą państwa, poprzez zakłady pracy itd. Potem mieliśmy moment przejściowy. Podejrzewam, że trener Sousa i Robert Lewandowski sądzą, że okres przejściowy się skończył i teraz powinny być pierwsze efekty reform, które już przecież w Polsce były. Bo przecież nie można powiedzieć, że poprzedni zarząd, czy jeszcze wcześniejszy, nie myśleli o poprawianiu szkolenia. W mniemaniu Sousy i Lewandowskiego efektów nie widać. A według pana? - Na pewno nie wszystko jest do zmiany. Pewne projekty, jak certyfikacja szkółek piłkarskich, Akademia Młodych Orłów są trafione. Poza tym, kluby takie jak Lech, Zagłębie Lubin również mają dobrze ułożone szkolenie, od dawna o nim myślą, wybudowały swoje akademie. Wielu wychowanków przebiło się do pierwszych zespołów, zostali też wytransferowanych. To jedna strona medalu. A druga? - Wiele klubów w Ekstraklasie przespało ważny moment na poprawę infrastruktury szkoleniowej, budowę porządnych akademii, które będą dostarczały zawodników do pierwszych drużyn. Zabrakło mi przepisów, które by te kroki wymusiły. Przez to pieniądze, które kluby dostawały, i nadal dostają z praw telewizyjnych i marketingowych, nie zostały wpompowane w szkolenie, tylko w sporej mierze zmarnowano je. Powinien istnieć wymóg, narzędzie, które gwarantowałby wpompowanie tych środków w młodzież. Jakie kluby ma pan na myśli? - Choćby Wisłę Kraków, która przez ponad 10 lat była hegemonem w polskiej piłce. Tymczasem widzę, że trenujący w niej mój syn ma dziś gorsze warunki do trenowania niż ja miałem, będąc w jego wieku. Dlatego się pytam: jak ten czas został wykorzystany? Młodzi piłkarze Wisły muszą dziś podróżować po całym Krakowie, żeby móc trenować. Dopóki chłopaki nie będą mieli swojej bazy - na obiektach Wisły nadal nie ma sztucznego boiska przykrytego balonem, to jak tu można myśleć o harmonijnym procesie szkoleniowym? Przy tak kulejącej infrastrukturze? Ostatnio, w debacie Canal+ Sport o szkoleniu, ktoś powiedział, że pod względem infrastruktury idziemy do przodu. Ja się nie do końca mogę z tym zgodzić. W dzieciństwie chodziłem na Wisłę na treningi i miałem w klubie wszystko: halę, siłownię, basen. Dziś młodzież jeździ po całym mieście. Podobnie jest w niejednym klubie Ekstraklasy czy 1. ligi. Chodzi panu o tworzenie akademii z pełną infrastrukturą jak te Lecha, Zagłębie, czy powstałe ostatnio Cracovii w Rącznej, czy Legii w Książenicach? - Dokładnie. Przespaliśmy moment na stworzenie większej liczby tych akademii. Mieliśmy u nas mistrzostwa Europy, mamy Roberta Lewandowskiego i innych zawodników grających na wysokim poziomie, ale wiele klubów nie ma swojej bazy treningowej. Przez to proces szkoleniowy będzie kuleć. Rozmowa o szkoleniu jest teraz w modzie. Każdy ma swój pogląd na nie. Moim zdaniem, są pewne etapy w dojrzewaniu piłkarza są elementy, na które powinno się kłaść nacisk, a na inne mniej. Co pan ma na myśli? - W drużynie seniorów mogę mniejszy nacisk położyć na technikę, chociaż całkiem nigdy od tego nie odstępowałem, bo mecz goni mecz. Drużynę trzeba przygotować pod względem motorycznym, mentalnym. Poszukać słabych stron u przeciwnika. Przez to jest mniej czasu na swego rodzaju piłkę podwórkową, na sól piłki. Rozwój umiejętności piłkarskich? - Dokładnie. Dlatego uważam, że w szkoleniu młodzież powinniśmy postawić przede wszystkim na rozwój techniki i koordynacji. Tych elementów później brakuje. Pamiętam starszego Tomka Sokołowskiego z Legii Warszawa, który wspaniale grał wolejem. On się nauczył tego jako dziecko! Dzisiaj, gdy rozmawiam z młodymi zawodnikami, to oni mówią o ustawieniu, taktyce, przesuwaniu na boisku. To nie jest tak istotne jak techniczne umiejętności. Niedostatków technicznych właściwie nie da się później nadrobić. Jeżeli piłkarz jest wyposażony w wysokie umiejętności techniczne, to już po miesiącu jestem w stanie dostosować go do żądanego ustawienia taktycznego. Jeżeli on będzie umiał przyjąć piłkę w pełnym biegu, będzie umiał uderzyć na bramkę, dryblować, to nie będę miał problemów z wykorzystaniem takiego piłkarza. Uważam, że dziś za bardzo przesadzamy z ustawieniami, taktyką, zastanawiamy się, jakim systemem mają grać dzieci. Na dodatek według mnie zbyt wcześnie przechodzimy z nimi na duże boiska. CZYTAJ TEŻ: Lewandowski: Szkolenie? Nie widzę światła w tunelu Dlaczego dzieci nie powinny się przyzwyczajać do pełnego wymiaru? - Komuś się wydaje, że tam zastosujemy modne na świecie ustawienie 1-4-3-3, więc idziemy z dziećmi grać na dużym boisku. Pamiętajmy jednak, że na pełnowymiarowym boisku giną jednostki, które później dojrzewają, przez co nie są motorycznie przygotowane do gry na takim boisku. Dlatego postawiłbym w szkoleniu dzieci na technikę, koordynację i przede wszystkim na niegubienie talentów! Uważa pan, że sporo ich tracimy? - Mogę panu podać nawet swój przykład. Dojrzewałem późno. Gdyby moi trenerzy byli głupi, to odstawiliby mnie w wieku 15 lat, bo byłem najmniejszy w drużynie. A niestety takie przekreślanie młodych talentów dzieje się teraz. Bo dużo wcześniej przechodzi się na duże boiska niż za moich czasów, bo my chcemy efektów na już. Przez to talenty giną, bo nie dają rady na dużych murawach. Ale trzeba na nie poczekać. Tak jak na mnie poczekano. Nie zgadzam się też z twierdzeniami, że każdego zawodnika w wieku 18 lat można ocenić, czy będzie grał w zawodową piłkę. Niekoniecznie taka ocena może być prawdziwa. Ja jako trener wierzyłbym dalej w takiego chłopaka, który jako osiemnastolatek jeszcze nie błyszczy. Przecież on w wieku 23-24 lat może dojrzeć, jego talent może wówczas eksplodować. Czy według pana mamy wśród młodzieży dobrą kadrę trenerską? Pan miał szczęście pracować z doktorem Chemiczem, któremu zdarzało się wystawiać piłkarzy ze starszych roczników, ale jednak przygotowanie merytoryczne miał olbrzymie. Dziś trenerzy dzieci i młodzieży, pracujący za przysłowiowe 1500 zł muszą dorabiać w innych miejscach, przez co nie mogą się skoncentrować na młodych piłkarzach. - To kolejny problem. Dlatego, oceniając całe szkolenia, że jest do kitu, trzeba pamiętać, że trenerzy jeżdżą z pracy do pracy, a za moich czasów tak nie było. Koordynatorem szkółki Wisły był doktor Chemicz, który się całkowicie poświęcił temu zajęciu. Współcześni trenerzy młodzieży, jak na warunki w jakich pracują, i tak sobie świetnie radzą! Nędzne zarobki powodują, że oni myślą o tym, aby jak najszybciej uciec do dorosłej piłki. Tak myśli większość ludzi, którzy pracują z młodzieżą. Z prostego powodu - z trenowania seniorów można żyć. Tymczasem w procesie szkolenia potrzebna jest specjalizacja. Na stałe mało kto chce być trenerem młodzieży, gdyż zarobki są tak małe i to jest problem. Na dodatek byli piłkarze się nie garną do pracy szkoleniowej. CZYTAJ TEŻ: Sousa: Szkolenie w Polsce wymaga strukturalnych reform W ogóle do pracy w piłce się nie garną. W klubach jest tylu, co na lekarstwo. - Jestem daleki od stanowiska, aby tylko byli piłkarze byli trenerami. Natomiast za moich czasów juniorskich było to połączone. Świetnego teoretyka trenera Chemicza wspierali byli piłkarze, występujący w roli demonstratorów, jak śp. trener Hubert Skupnik, czyli świetny technik, były skrzydłowy Wisły. Dziś takiego połączenia w procesie szkolenia mi brakuje, żeby uznani piłkarze prezentowali młodzieży zagrania, o których nie da się przeczytać w żadnej książce. Żaden teoretyk nie pomoże napastnikowi tak bardzo jak np. Jurek Podbrożny, który strzelił sto bramek. Z powodu nędznych zarobków byli piłkarze nie garną się do pracy z młodzieżą. Wolą pójść w zajęcia bardziej opłacane, jak menedżerka. Jak zaradzić temu problemowi, że u nas treningi i rozgrywki są za mało intensywne, przez co nasi piłkarze mają kłopoty z przebiciem się do składów na Zachodzie? Kuba Moder pobił rekord kwoty transferowej, do reprezentacji Polski wszedł z drzwiami, ale po wyjeździe do Anglii raz gra, innym razem nie. Jóźwiak coraz częściej jest rezerwowym, a Puchacz nie zanotował jeszcze minuty występu w Bundeslidze. - Każdy przypadek jest inny. Wiele zależy od procesu, jaki zawodnik przeszedł. Nie każdy będzie szedł ciągle do góry, jeśli chodzi o rozwój swojej kariery. Jeśli zbyt wcześnie nastąpiła specjalizacja, czyli zawodnik grał tylko w piłkę, to organizm nie wytrzyma tyle, ile organizm sportowca, który równomiernie był rozwijany na treningu klubowym, czyli miał podawane różne bodźce, być może poprzez uprawianie innego sportu bądź jaki miał wf w szkole. W tym momencie dotykamy ogólnej sprawności. Nie zawsze jest tak, że jeśli ktoś w wieku 19 lat wystrzeli z formą, to ona ciągle będzie rosła. Kuba Kamiński z Lecha, mając rodziców gimnastyków sportowych, sam uprawiał akrobatykę. To mu zagwarantowało zwrotność i sprawność? - Dokładnie, on je ma. Ćwiczenie równolegle z piłką innej dyscypliny sportu jest bardzo potrzebne. Zapewnia właściwy rozwój fizyczny. Jestem wielkim zwolennikiem tego, aby młodzi piłkarze przynajmniej do 15. roku życia posiłkowali się innymi sportami. Jak dżudo, które w dzieciństwie uprawiał Robert Lewandowski? - Na przykład. Tymczasem ta wszechstronność zanika, a musimy sobie zdawać sprawę z tego, że dzisiejsze wf-y nam jej nie zapewnią. Dlatego kolejny pomysł w doskonaleniu szkolenia piłkarzy, który można byłoby rozważyć, to nieobowiązkowe zajęcia z dżudo, czy gimnastyki. To świetnie rozwija organizmy. Najważniejsze jednak, abyśmy nie przekreślali chłopaków w wieku 17 lat, bo wydaje nam się, że nie mają talentu, a oni mogą wystrzelić z nim trochę później. Jak pan ocenia prywatne inicjatywy, jak AP 21 Tomasza Frankowskiego i Mirosława Szymkowiaka, czy Akademia Reissa? - Dobrze, że tacy ludzie jak "Szymek" chcą przekazywać swoją wiedzę. Dziwię się, że nie wykorzystała jego potencjału trenerskiego Wisła i musiał otwierać własną inicjatywę. Jego wskazówki są bezcenne, w książkach ich nie ma. Mirek zrobił kawał dobrej roboty w Krakowie. To się niestety rozwaliło, chodziło pewnie o infrastrukturę. Bez własnej bazy trudno było o opłacalność projektu. Poza tym nie widzę w środowisku chęci pomocy takim inicjatywom. Jest rywalizacja, zawiść. Tymczasem powinniśmy pamiętać o tym, że działamy dla wspólnego dobra. Ktoś powie, że idealizuję, ale nie widzę atmosfery "pomóżmy tej czy tamtej prywatnej szkółce". Żadnej współpracy, tylko rywalizacja. Przez to później ludzie się wypalają. Jako były legionista jak pan ocenia głęboki kryzys, w jakim znalazła się Legia? Klub ratuje się, dołączając do sztabu szkoleniowego Tomasza Jarzębowskiego. - Daleki jestem od podawania gotowych rozwiązań, prostych recept. Z prostego powodu: podobne problemy przeżywałem w Ruchu Chorzów. Tak wielki trener jak Orest Lenczyk też nie mógł sobie z nimi poradzić. Graliśmy w finale Pucharu Intertoto, a później do końca sezonu drżeliśmy o utrzymanie. Przy budowie składu Lega musi z góry zakładać, że co roku będzie grała w pucharach. Przecież siedem razy w ciągu ostatniej dekady jej się to udało, bo zdobywała mistrzostwo. Jeśli kadra jest zbyt wąska, to później brakuje sił i koncentracji na pogodzenie pucharów z ligą. Henning Berg grał inną jedenastką w pucharach, a inną w lidze i dostawał za to po głowie od krytyków. Norweg rozumiał jednak, że musi chronić organizmy piłkarzy. - Dokładnie. Lenczyk robił to samo w Ruchu, rotował składem i niektórzy zawodnicy byli wściekli z tego powodu, że nie grają w lidze. "Skoro grałem dobrze w pucharach, to dlaczego nie gram w lidze?" - pytali. Najwyraźniej owa rotacja była jednym z wyjść. Kiedy zobaczymy w akcji trenera Surmę? - Strasznie bym chciał wrócić do pracy, choćby od zaraz. Popełniłem wielki błąd, że nie skorzystałem z oferty pewnego znanego klubu. Na razie cały czas jestem drugi. Czekam na wygranie któregoś wyścigu. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia