Mateusz Paturaj, Akademia Młodego Piłkarza: Rafaello, podróżowałeś po całym świecie, widziałeś wiele akademii i różne podejścia w szkoleniu. Jaka jest różnica pomiędzy młodymi zawodnikami z Ameryki Południowej, Północne a naszymi chłopcami z Polski? Widziałeś jak pracujemy m.in. Warszawie, czy też Piekarach Śląskich. Jakie dostrzegasz różnice? Raffaele Armaroli, dyrektor techniczny Juventus Academy: Po pierwsze, jest jedna rzecz która łączy wszystkie dzieci - wielka pasja do uprawiania tego sportu. Możesz wstawić zawodnika z Polski, Argentyny, USA czy innego kraju Europy, dać im piłkę, proste zadania i zobaczyć jak będą cieszyć się grą w piłkę, samym meczem i jaką radość będą czerpać z tego momentu. Oczywiście, jeżeli zagłębimy się w szczegóły, jest wiele różnic kulturowych. Podam pierwszy przykład który przychodzi mi do głowy: w Ameryce Południowej futbol jest głęboko zakorzeniony. Jaka jest w nich wielka pasja! Można to zobaczyć na stadionie, na ulicy czy w telewizji. Porównując ich do Europy, jest to coś co naprawdę mają we krwi, niektórzy trenerzy pracujący w Afryce, mówią że jest tam tak samo, niesamowita pasja do gry. Zobacz pierwszą część wywiadu - Miał ofertę z Bayernu Monachium, postawił na Juventus Turyn Szymon Matyjasek, Akademia Młodego Piłkarza: Kraje Ameryki łacińskiej kojarzą mi się właśnie z uliczna piłką, w Stanach zapoznanie z piłką wygląda trochę inaczej. - Podając swój przykład, ludzi z rocznika 86, zaczynaliśmy naszą przygodę z piłką grając na ulicy. Nikt nas nie nauczył grać w piłkę, zanim tak naprawdę zaczęliśmy trenować. Graliśmy godzinami na betonie, z kolegami, sąsiadami, czy dziećmi z innych dzielnic i dopiero potem dołączaliśmy do danego klubu. W Ameryce Północnej jest na odwrót, dzieci idą najpierw do akademii, ich pasja do grania rozwija się w klubie. Jednocześnie uprawiają inne dyscypliny sportu. Spotkasz ludzi grających na ulicach Nowego Jorku, ale w koszykówkę, a nie w piłkę nożną. SM: Odbijając od tematu różnic pomiędzy USA a Ameryką Południową, czy do głównej centrali w Turynie są zapraszani zawodnicy z programu Juventus Academy? Czy ten projekt sprawdza się, jeżeli chodzi o skauting? - Osobiście, chciałbym zaznaczyć na samym początku, że głównym celem powstawania ośrodków na całym świecie nie jest skauting. Oczywiście, jeżeli jest dobry zawodnik, mamy go w swoim notesie i przyglądamy mu się, ale naszym celem jest szczerzenie i wpajanie wartości jakie mamy w Juventusie. Z łatwością mogę ci powiedzieć, że widziałem mnóstwo zawodników w Brazylii, Polsce czy Argentynie, którzy mogą grać i trenować w Turynie. Problem polega na ściągnięciu zawodnika 13- czy 14-letniego do Włoch. W tym wieku nie chcemy zmieniać im otoczenia, przenosić z jednego do drugiego kraju, to zbyt duża zmiana i obciążenie psychiczne. SM: Większość zawodników od U8 do U16 jest z Turynu? - Tak, od 8. do 16. roku życia, skupiamy się tylko na poborze i szkoleniu zawodników z Turynu. W starszych rocznikach już inaczej to wygląda, mamy więcej argumentów do zaangażowania się w selekcję, niż w młodszych rocznikach, dzięki m.in. szkole i rodzicom. Możemy wymagać większej samodzielności i akceptacji życia codziennego poza rodzinnym domem. MP: Rafa, co Cię sprowadza do Polski? Kontrola i ocena pracy akademii Juve w Polsce? - Nie użyłbym tutaj słowa kontrola, bardziej ciekawość jak realizujecie projekt. Też chcę się czegoś nauczyć (śmiech), zależy mi na tym, byście pracowali zgodnie z wartościami Juve. Na pewno chcę też porozmawiać na temat metodologii i poznać środowisko w którym pracujecie na co dzień. Porównując Piekary Śląskie do Warszawy, macie większe możliwości. Chcę też poznać tutejszy rynek, wtedy będę w stanie podpowiedzieć wam, jak udoskonalić projekt. To moja praca i przyjechałem tutaj w tym celu. MP: Mam jeszcze jeden temat, który chciałbym poruszyć a mianowicie... rodzice. W Polsce mamy z tym problem, czasami są szaleni. Próbują wpływać na przebieg meczu, chcą rozmawiać z trenerem by przekonać go do wystawienia swojego dziecka w pierwszym składzie. Masz na pewno doświadczenie w tym temacie, czy w innych krajach wygląda to podobnie? - Uważam, że większość rodziców nie ma złych intencji. Kochają swoje dzieci i chcą dla nich jak najlepiej. Osobiście wiem, o co Ci chodzi Mateusz, ale my jako trenerzy mamy taką wiedzę i doświadczenie, że na pewno nie możemy tego bagatelizować i musimy na to reagować. Nie możemy unikać i lekceważyć natarczywych rodziców. To też jest proces, trzeba odpowiedniego podejścia i rozmowy. Przedstawienia konsekwencji takiego działania, jeżeli dalej będzie kontynuował wpływ na decyzję trenera to będzie skutkowało brakiem samodzielności dziecka i wpajania mu, że jeżeli dziecko ma problem to rodzic go za niego rozwiąże w każdym przypadku. Niestety, rodzice nie grają, i na boisku nie wezmą tej odpowiedzialności. Oczywiście przykłady takich rodziców są wszędzie na całym świecie. Dajmy zmierzyć się z problemami zawodnikom, poradzenie sobie z nimi rozwinie ich nie tylko na boisku ale i poza nim. MP: Rafa, ostatnie pytanie. Komu kibicowałeś na mistrzostwach świata? Wiemy, że nie były to Twoje ukochane Włochy, masz jakąś alternatywną drużynę? - Bardzo śmieszne, dobra szpilka. Kibicowałem Argentynie i Japonii, nie ukrywam że ten drugi kraj bardzo mnie ciekawi, ich kultura i etyka pracy są niesamowite. Nie ukrywam, że chciałbym tak w przyszłości pracować.