Radwańska znalazła się w najlepszej ósemce wielkoszlemowego turnieju po zwycięstwie nad Kuzniecową 6:4, 1:6, 7:5. Krakowianka w trzecim secie przegrywała już 1:4, ale potrafiła odwrócić losy rywalizacji. "Nasza zawodniczka wykorzystała cały swój spryt i inteligencję. W połowie decydującej partii wszystkie znaki na centralnym korcie Wimbledonu wskazywały, że Rosjanka rozstrzygnie ją na swoją korzyść w stosunku 6:1 lub 6:2. Wątpliwości mógł zasiać jedynie niepewny backhand Swiety. Rywalka krakowianki trochę na własne życzenie straciła kontrolę nad tym spotkaniem. Mogła uciec na bezpieczny dystans, ale jej się to nie udało" - stwierdził najlepszy polski tenisista w historii. "Obserwując Agnieszkę przypomniał mi się mój londyński powrót z dalekiej podróży. W 1980 roku walczyłem ze słynnym Vitasem Gerulaitisem. Czwarta runda Wimbledonu, kort centralny, przeciwnik rozstawiony z numerem 4. Jak Kuzniecowa. Przegrałem dwa pierwsze sety, ale później wygrałem trzy następne" - podkreślił Fibak. "Śledząc pogrom faworytek wierzę, że Radwańską stać na kolejną niespodziankę w starciu z Sereną Williams. Po drugiej stronie siatki znów pojawi się zawodniczka, która będzie mocno uderzać. Ale siła to nie wszystko - dobra tenisistka w równej dyspozycji musi się znajdować nie przez kilka gemów, a przez dwa lub trzy sety. Agnieszka to potrafi, inne dziewczyny nie zawsze. Jedyne, co różni Swietłanę od Sereny, to psychika. Ta pierwsza, gdy coś układa się nie po jej myśli, traci spokój, druga robi wszystko, by zmienić niekorzystny obrót wydarzeń. Wnioski? Niech wyciągnie je sama Radwańska" - zakończył Fibak.