24-letnia Cornet, która otrzymała od organizatorów "dziką kartę", w niedzielę wygrała czwartą imprezę tej rangi w karierze. W ubiegłym roku triumfowała w Strasburgu, a wcześniej w Bad Gastein (2012) i Budapeszcie (2008). Występ w finale zawodów rozgrywanych w Spodku zapewniła sobie, pokonując turniejową "jedynkę" Agnieszkę Radwańską. W ubiegłorocznej edycji odpadła już w pierwszej rundzie. W niedzielę kibice zgromadzeni na trybunach nie mogli narzekać na niedobór emocji. Sklasyfikowana na 22. miejscu w rankingu tenisistek Francuzka wraz 69. w tym zestawieniu Giorgi stworzyły widowisko, w którym nie brakowało zwrotów akcji. Pojedynek rozpoczął się od przełamań u obu zawodniczek. Później lepiej radziła sobie młodsza o rok Włoszka, której ryzykowne zagrania w większości wypadków mieściły się w polu. W efekcie objęła prowadzenie 3:1. Cztery kolejne gemy padły jednak łupem Cornet. Wyrównana walka doprowadziła do tie-breaka. W tym Giorgi wygrywała 3-1, ale później ponownie coś zacięło się w jej grze i nie zdobyła już ani jednego punktu. Podbudowana takim obrotem sprawy Francuzka kolejną partię rozpoczęła od prowadzenia 3:0. Jej przeciwniczka zmniejszyła straty, ale znalazła się pod ścianą, gdy zawodniczce pochodzącej z Nicei brakowało już tylko gema (5:3) do zakończenia pojedynku. Wtedy w Giorgi, dopingowaną głośno przez publiczność, wstąpiły nowe siły i tym razem to ona nie pozwoliła Cornet na coś więcej niż wygrywanie pojedynczych akcji. Ta kilkakrotnie głośno kwestionowała decyzje sędziów liniowych. Na nic się to zdało - musiała zacząć przygotowania do decydującej odsłony. W niej ponownie rozpoczęła od rozstrzygnięcia na swoją korzyść trzech gemów. Wówczas po raz kolejny do gry wróciła reprezentka Italii. Wysiłek włożony w to spotkanie coraz bardziej dawał się we znaki obu tenisistkom. Zmęczona mogła być przede wszystkim Cornet, której czwarty z rzędu mecz w Katowicach liczył trzy sety (Giorgi trzy partie rozegrała tylko w drugiej rundzie). Jako pierwsza - przy stanie 5:3 - piłkę meczową miała Włoszka, ale popełniła wówczas błąd. Niewykorzysta okazja przybiła ją, a Francuzka złapała wiatr w żagle i 12. gem wygrała bez starty punktu. Po chwili z radości położyła się na korcie. "Jestem bardzo szczęśliwa. Tym bardziej, że znalazłam się w obsadzie turnieju w ostatniej chwili i to dzięki "dzikiej karcie"" - podkreśliła. Z Giorgi zmierzyła się w turnieju WTA po raz drugi. Styczniowy mecz drugiej rundy wielkoszlemowego Australian Open też rozstrzygnęła na swoją korzyść. Włoszka, mimo porażki w decydującym spotkaniu, również może być zadowolona ze swojego występu w Katowicach. Zanotowała tu pierwszy w karierze występ w finale imprezy tej rangi. Dotychczas jej najlepszym rezultatem była 1/8 finału. W dorobku ma także pięć triumfów w zawodach niższej rangi - ITF (jedne z nich odbywały się w Katowicach). Spotkanie finałowe oglądał z trybun m.in. Jerzy Buzek, który objął honorowy patronat nad imprezą. "Brawo Katowice. Turniej przyciąga tysiące osób i pokazuje, że potrafimy organizować imprezy WTA. Oczywiście liczyliśmy, że w niedzielę zagra Polka, ale można powiedzieć, że poziom był tak wysoki, że trzecia tenisistka świata nie zmieściła się w finale" - zaznaczył były premier. W pierwszej rundzie wyeliminowane zostały Katarzyna Piter, Magdaleną Fręch oraz Magda Linette. Na kwalifikacjach zakończyły udział Marta Kowalska, Katarzyna Pyka, Zuzanna Maciejewska i Paula Kania. Wyniki niedzielnych meczów: finał singla Alize Cornet (Francja, 4) - Camila Giorgi (Włochy) 7:6 (7-3), 5:7, 7:5 finał debla Julia Bejgelzimer, Olga Sawczuk (Ukraina) - Klara Koukalova, Monica Niculescu (Czechy, Rumunia, 1) 6:4, 5:7, 10-7