Azarenka, zwyciężając w styczniowym wielkoszlemowym Australian Open, awansowała na pierwsze miejsce w rankingu WTA. W tym sezonie nie było na nią mocnych do czasu konfrontacji z Marion Bartoli. Cztery razy o jej formie przekonała się krakowianka. - Z Azarenką wygrałam pod koniec tamtego roku (dokładnie 30 września w Tokio - przyp. red.), więc na pewno się da to zrobić. W tym sezonie pokazała jednak kawał dobrego tenisa i w meczach, kiedy mnie pokonała, grała po prostu za dobrze - tłumaczy Radwańska. Polka musiała uznać wyższość rywalki w Sydney, podczas Australian Open, w Dubaju i Indian Wells. Trzy pojedynki były wyrównane, tylko w Kalifornii Wika zdecydowanie przeważała. Oddała Agnieszce zaledwie dwa gemy, pierwszego seta wygrywając do zera. "Mam inne przyjaciółki" Starcie w Indian Wells było pierwszym spotkaniem tych tenisistek od meczu w Dausze, kiedy Radwańska w ostrych słowach skrytykowała Azarenkę. Poszło o zachowanie Wiki podczas gry. Tenisistka z Mińska nabawiła się kontuzji kostki i w przerwach między wymianami dawała do zrozumienia, że doskwiera jej ból, ale już w trakcie rozgrywania punktów biegała od linii do linii. - Co się stało w Dausze, to się nie odstanie. Skomentowałam to w taki sposób, ale przyjaciółki mam inne - Caroline Wozniacki, Angelique Kerber, czyli polski klan. Język zawsze zbliża - wyznaje krakowianka. Azarenka i Radwańska mogły po raz kolejny zmierzyć się w Miami, ale te plany pokrzyżowała porażka Białorusinki z Francuzką Bartoli. Turniej na Florydzie ostatecznie wygrała Polka, odnosząc dziewiąte zwycięstwo w finale WTA w karierze. Agnieszka notuje ostatnio bardzo dobry okres. Od sierpnia zeszłego roku triumfowała już w pięciu imprezach, awansując na czwarte miejsce - najwyższe w karierze - w rankingu WTA. - Na sukces składa się wiele czynników. Z tatą (Robertem - przyp. red.) trenowałam całe życie, to będzie już 18 lat, a więc sporo czasu. Od pewnego czasu na turnieje jeżdżę z Tomkiem Wiktorowskim, z którym też trenuję. Oprócz tego jest Wacław Mirek, z którym ćwiczę ogólnorozwojówkę w Krakowie. To są te trzy osoby, które pracują na mój sukces - tłumaczy Agnieszka Radwańska. Po efektownym zwycięstwie w Miami na krakowskim lotnisku Balice na tenisistkę czekał tłum dziennikarzy i kibiców. Czy po ostatnich osiągnięciach liczy się z tym, że jeszcze większa popularność wzmoże presję, z którą się zmaga? - Jeden wygrany turniej nie zmienia całego życia. Pozostałam tą samą osobą, trenuję tak samo, w tym samym miejscu i tak naprawdę muszę robić wszystko tak samo, by utrzymać pozycję, którą obecnie zajmuję. Zmieniło się tylko to, że mam jeszcze jeden tytuł w karierze - powiedziała Radwańska. - Jeśli chodzi o presję, to towarzyszy mi ona nie od tygodnia czy nawet od roku, ale już parę lat, od kiedy zameldowałam się w dziesiątce rankingu. Niestety, nie ma w tym momencie tenisistki w Polsce, która mogłaby mnie trochę odciążyć z tej presji, ale tak naprawdę staram się o niej nie myśleć. Wychodzę po prostu na kort, by grać najlepiej jak potrafię - dodała. Czas na Wielkiego Szlema Turniej w Miami jest nazywany "piątą lewą" Wielkiego Szlema. Triumf w nim to największy sukces Radwańskiej, której do zdobycia pozostały już tylko tenisowe szczyty. - Wydaje mi się, że jestem na nie gotowa. Przecież turniej w Miami, w którym poziom jest bardzo podobny do Wielkiego Szlema, również z tego względu, że jest obowiązkowy, czyli wszystkie zawodniczki z czołówki w nim występują, a poza tym drabinka jest równie duża, tylko że rozgrywa się sześć meczów a nie siedem, jest na pewno największy po Wielkich Szlemach - stwierdziła Isia. Innym wyzwaniem dla krakowianki jest kolejny awans w rankingu WTA. - Niby do pierwszej "trójki" brakuje mi tylko jednego miejsca, ale różnica punktowa jest (385 "oczek" do Petry Kvitovej - przyp. red.), więc przydałoby się jeszcze dobrze pograć, szczególnie w Madrycie, gdzie będzie duży turniej - powiedziała nasza najlepsza tenisistka. Po ostatnim zwycięstwie powróciły porównania Agnieszki do Martiny Hingis. - Słyszałam to już kilka razy, ale jest to na pewno duży komplement. Przecież Martina Hingis grała wspaniały tenis i w dzieciństwie ją oglądałam, podobnie jak Steffi Graff czy Andre Agassiego, więc jeśli pojawiają się takie porównania, to jest mi bardzo miło - mówiła Polka, która udowadnia, że we współczesnym tenisie nie trzeba mieć wspaniałych warunków fizycznych, by się liczyć. - Każda zawodniczka wygląda inaczej, każda inaczej też trenuje i gra. Moje zwycięstwa są faktycznie jakimś dowodem na to, że nie trzeba serwować 210 km/h, by wygrywać turnieje - stwierdziła. Po wyczerpującym początku sezonu Radwańska w końcu ma chwilę przerwy, co nie znaczy, że może sobie pozwolić na urlop. - Święta wielkanocne spędzę w Krakowie, ale wiadomo, co będę głównie robić w czasie przerwy w turniejowych startach - trenować. Zbliża się sezon na kortach ziemnych. Zaczynam go 23 kwietnia w Stuttgarcie, potem jest Madryt, Rzym, Bruksela i oczywiście na końcu Paryż - powiedziała Isia na lotnisku w Balicach. W trakcie świąt na pewno nie będzie się oszczędzać przy stole. - Dieta? Czy ktoś kiedykolwiek mówił o jakiejś diecie! Dzień bez czekolady jest dniem straconym - mówiła z uśmiechem. Rok 2012 jest szczególny, gdyż zostaną w nim rozegrane igrzyska olimpijskie. W Londynie tenisiści będą rywalizować na wimbledońskiej trawie. - Wolę tę nawierzchnię niż "mączkę" - stwierdziła Polka. Wszystko ma swoją wartość - W tym roku IO są jednymi z ważniejszych wydarzeń, ponieważ impreza odbywa się co cztery lata, a medal byłby mile widziany. Cieszę się z tego, że turniej odbędzie się na trawie i mam nadzieję tak samo dobrze zaprezentować się na igrzyskach, jak to miało miejsce już kilka razy na Wimbledonie - powiedziała Radwańska. Gdyby musiała wybierać pomiędzy medalem olimpijskim, zwycięstwem w Wielkim Szlemie, a miejscem w pierwszej trójce rankingu, to miałaby jednak kłopot: - Trudno porównać igrzyska olimpijskie do Wielkich Szlemów czy do miejsca w rankingu WTA. Wszystko ma swoją wartość, więc najlepiej, jakby przychodziły po kolei - dodała skromnie nasza najlepsza tenisistka. Bilans Agnieszki Radwańskiej w 2012 roku: 26 zwycięstw - 4 porażki bilans Wiktorii Azarenki w 2012: 26-1 bilans meczów Radwańska - Azarenka: 3-9