Maciej Słomiński, INTERIA: Afryka dzika, dawno odkryta, ale nie ma co szydzić z Pucharu Narodów Afryki. To największa impreza sportowa na tym kontynencie, a w turnieju biorą udział 24 mocne drużyny - tyle samo w co w finałach mistrzostw Europy. Michał Zichlarz, dziennikarz "Sportu", ekspert od piłki afrykańskiej: - Historia Pucharu Narodów Afryki sięga 1957 r. Mistrzostwa "czarnego lądu" zaczęły być rozgrywane wcześniej niż mistrzostwa Europy, które w formie Pucharu Narodów Europy zaczęły być rozgrywane dopiero trzy lata później - takie są fakty. Pod koniec lat 50. XX wieku niewiele było niepodległych krajów w Afryce, mimo to miłość do futbolu była tak wielka, że zdecydowano się rozegrać ten turniej. Nie jest to bynajmniej turniej szóstego odrzutu kubańskich pomarańczy. - Zdecydowanie nie są to zawody szóstej kategorii, w której rywalizują drużyny trzeciego świata. Wspaniałym pokazem siły afrykańskiej piłki był mundial w Katarze, gdzie Maroko jako pierwsza drużyna afrykańska w historii awansowała do półfinału, Senegal był w 1/8 finału, Kamerun pokonał Brazylię, a Tunezja - Francję. Afryka została zauważona, jej drużyny zaprezentowały się bardzo dobrze - najlepiej w historii. Maroko wypadło doskonale w Katarze, ale chyba 20 zawodników to piłkarze wychowani i wyszkoleni w Europie. - Tak się dzieje również w przypadku choćby Algierii, gdzie spora grupa zawodników pochodzi z Francji. W wypadku innych krajów, to Belgii, Holandii, czasem Hiszpanii. Utalentowani piłkarze afrykańscy coraz częściej wychowują się na starym kontynencie, a nawet jeśli są z Afryki coraz szybciej zabierani do klubów europejskich. Problem ma w ostatnich latach Nigeria, gdzie coraz mniej takich piłkarzy jak Jay-Jay Okocha, Nwankwo Kanu, Emmanuel Amunike, Rashidi Yekini, Daniel Amokachi, w komplecie wychowanych w tym kraju. Infrastruktura niszczeje, w piłce jest wszechobecna korupcja stąd talenty rodzą się coraz rzadziej i coraz szybciej wyjeżdżają do Europy. Jednak te talenty wciąż są, spójrzmy na mistrzostwa świata 17-latków i świetną grę Malijczyków. Sam byłeś na trzech turniejach PNA. - Zgadza się, kolejno: 2004 Tunezja, 2006 Egipt, 2008 Ghana. Na własne oczy widziałem jaki jest stosunek Afrykanów do piłki nożnej, to ogromne emocje i wielkie serca, trochę można porównać to do Ameryki Płd. Tak było i będzie. Co cię zaprowadziło do afrykańskiego futbolu? - W 1998 r. pierwszy raz byłem w RPA, zachwyciłem się tą częścią świata. Gdy tylko wyjechałem, zaraz chciałem wracać. W 2002 r. wróciłem ponownie do południowej Afryki, zahaczając o Mozambik i Suazi, wtedy postanowiłem to połączyć z pracą zawodową, która od zawsze dotyczyła piłki nożnej. Dwa lata później pojechałem na pierwszy PNA do Tunezji, nie chcę narzekać, ale to był jeszcze dobry czas dla prasy, gdy pracodawcy wspierali takie wyjazdy. Wydaje mi się, że moja książka "Afryka gola! Futbol i codzienność" jest jedyną o piłce afrykańskiej wydaną w naszym języku. Pozycja wyszła wiele lat temu na fali zainteresowania tamtejszym futbolem tuż przed mundialem w RPA. Czy warto pojechać na PNA? - Turniej o Puchar Narodów Afryki jest od środka niesamowicie fajny, kolorowy, interesujący. Bardzo wiele dzieje się poza boiskami, kto wie czy nie więcej niż na samych placach gry... Zachęcam wszystkich kibiców piłkarskich do choćby jednej wizyty na PNA. Wybrzeże Kości Słoniowej to poważna eskapada, trzeba mieć żółtą książeczkę szczepień, jest to niemałe wyzwanie logistyczne. Ale już kolejny turniej w 2025r. w Maroko jest jak najbardziej osiągalny dla Europejczyka, tym bardziej że ma zostać rozegrany w miesiącach letnich czerwcu i lipcu, tak aby kluby ligowe, które oddają piłkarzy, nie były poszkodowane. Temperatura i wilgotność nie pozwalają rozgrywać turniejów w miesiącach letnich w środkowej Afryce. Mówiłeś o mundialu w Katarze. - O gustach się nie dyskutuje, ale ja uważam, że to był najlepszy mundial w historii i nic go nie przebije! Zastanawiałem się dlaczego tak mi się podobało w Katarze i wreszcie na to wpadłem w chwili olśnienia - dlatego, że atmosfera i klimat tego turnieju był bardzo zbliżony do PNA, ze względu na bliskość geograficzną i kulturową. Nawet to, że w Afryce nieraz dwa mecze PNA są rozgrywane na jednym stadionie jednego dnia, w Doha na MŚ też tak było, stadiony były położone blisko siebie. Trochę niedoróbek, trochę niedociągnięć organizacyjnych, ale wszystko to przykryte przez niesamowitych ludzi i klimat przez nich stworzony. Jak wygląda organizacja PNA? Pewnie jest się do czego przyczepić, a trawa pewnie jest malowana na zielono. - Po części tak, pamiętam jak w 2008 r. przyjechałem do Tamale w Ghanie, gdzie grała reprezentacja Senegalu prowadzona wówczas przez trenera Henryka Kasperczaka. Organizatorzy prosili, by nie opierać się o świeżo pomalowane ściany i to nie jest przenośnia. Chińczycy, którzy budowali obiekty, oddawali je nawet nie "za pięć 12", a dosłownie "za minutę 12". Niemniej, w biurach prasowych internet działał bez zarzutu, można było normalnie wykonywać pracę dziennikarską. Jasne, zdarzały się potknięcia - w 2006 r. podstawili autobus dla mediów, pojazd ma nas przewieźć z Kairu do Aleksandrii, czekamy pół godziny, godzinę, drugą. Tam obowiązuje "african time", osoby do tego nieprzyzwyczajone mogą się denerwować. Na igrzyskach europejskich Kraków - Małopolska 2023 też zdarzały się potknięcie logistyczne. - Rozmowy z zawodnikami i dostęp do nich są znacznie łatwiejsze niż w Europie, chociaż też nie było to regułą. Podjeżdżaliśmy np. w Gizie pod hotel, gdzie stacjonowała kadra Kamerunu, można było bez problemu rozmawiać z największymi gwiazdami. Z kolei w Tunisie nie dało rady porozmawiać z ówczesną wielką gwiazdą Senegalu, El Hadji-Dioufem, on spał do południa, z nikim nie rozmawiał. Cztery lata później w Ghanie, gdy selekcjonerem "Lwów Terangi" był trener Henryk Kasperczak przyprowadził go i poprosił by ze mną porozmawiał. Coach "Henri" to nie jedyny polski akcent PNA. - W 2004 r. przed turniejem selekcjoner kadry Nigerii, Christian Chukwu na dzień dobry wyrzucił trójkę zawodników, którzy wrócili do hotelu zbyt późno. Dziennikarze z Nigerii krytykowali swoich zawodników, ci w odwecie ustanowili embargo medialne, nie dało się porozmawiać przez cały turniej ani z Jay-Jay Okochą, ani z Nwankwo Kanu. Chociaż akurat mnie akurat się udało tylko dlatego że w kadrze "Super Orłów" był "Tolek" Ekwueme (zawodnik Polonii Warszawa, Widzewa Łódź, Wisły Płock), wówczas grający na nietypowej pozycji - lewej obronie. Grał z powodzeniem, bo Nigeria skończyła turniej na trzecim miejscu. Jest też czarna strona PNA. - W 2004 r. na zakończenie rozgrywek grupowych, pojechałem odwiedzić reprezentację Gwinei, w jej barwach grał Sekou Omar Drame, zawodnik z epizodami w Lechu Poznań, Dyskobolii Grodzisk Wlkp., Petrochemii Płock i KSZO Ostrowiec Św. Gwinea awansowała do ćwierćfinału, wielki sukces, prezydent ogłosił dni wolne, rozpoczęła się fiesta, a Drame dosłownie drżał o swoją rodzinę w Konakry. Niesamowita radość, ale następnego dnia doszły nas informacje, że parę osób nie przeżyło tego święta. PNA - wielkie emocje, nie zawsze przekładające się na frekwencję na trybunach. Sporo osób jest tylko na meczach gospodarzy, na innych niestety pustki. W Egipcie przebierali w dresy żołnierzy, żeby podbić frekwencje. Np. gdy grała Angola to wojacy zostali przebrani w czerwone dresy rej reprezentacji. W 10 ostatnich finałach PNA padło tylko 10 goli. Przeciwnie do stereotypów, w Afryce panuje wyrachowany i defensywny styl gry. - Faktycznie radosna atmosfera na trybunach nie do końca idzie w parze z radosnym graniem na boisku. Kiedyś piłka afrykańska kojarzyła się z radosną twórczością, czy to nie było lepsze dla postronnego kibica? Byłem na takim meczu w 2004 r. Kamerun wygrał z Zimbabwe 5-3, lepsze to niż 1-0 czy 1-1. Najlepszy piłkarz Afryki w 2023 r. i najskuteczniejszy strzelec eliminacji PNA, Nigeryjczyk Victor Osimhen zdobył 10 goli w kwalifikacjach, ale aż siedem z nich w dwumeczu z Wyspami św. Tomasza i Książęcymi. Bramek nie pada za dużo i to jest bolączka tego turnieju. Kiedyś nieodłącznym elementem turniejów o PNA byli czarownicy i magia, czy wciąż tak jest? - Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Piłkarze, którzy są wychowani w Europie pewnie traktują takie rzeczy z dystansem, jednak nie da się ukryć, że w życiu rdzennych Afrykanów ten pierwiastek metafizyczny jest obecny. Różne dziwne, z naszego europejskiego punktu widzenia, rzeczy się słyszy. W swojej książce "Afryka gola. Futbol i codzienność" pisałem o meczu Nigerii z Senegalem w 2000 roku, jeden z działaczy nigeryjskich wbiegł na boisko podczas ćwierćfinałowego meczu z Senegalem i wykopał z boiska fetysz, który miał chronić rywala. Pomogło, bo po tym Nigeryjczycy strzelili dwie bramki i wygrali 2-1. Wszyscy mówili, że ta wygrana to dzięki działaczowi, nazywał się Kashimawo Laloko. W 2008 r. w ćwierćfinale PNA, dookoła boiska chodził wymalowany czarownik w barwach Ghany, trzymając w ręku dwie zabite kury. "Czarne Gwiazdy" strzeliły dwie bramki i wygrały ten mecz 2-1, mimo że grały w dziesiątkę. Czy dlatego, że czarownik miał dwie kury? Nie mnie to oceniać. Kto wie czy zespoły z czarnej Afryki wciąż nie korzystają z poza boiskowego wsparcia? Spotkałem się z Krzysztofem Zięcikiem, który w 2008 r. był asystentem selekcjonera Gwinei, Roberta Nouzaret i mówił bez ogródek: - W naszym zespole jest taki człowiek, nazywają go "technikiem", zajmuje się niekonwencjonalnymi sprawami... Co zdecyduje o sukcesie w tegorocznym PNA? Gwiazdy czy gra zespołowa? - W piłce nożnej zawsze decyduje zespół, ale to oczywiście pomaga, jeśli ma się takich asów jak Mo Salah i Sadio Mane. Ten ostatni świetny piłkarz i wielki człowiek poza boiskiem mówił dwa lata temu: "Najważniejsze jest, aby w końcu wygrać ten tytuł". Senegalowi wreszcie udało się cel zrealizować i po raz pierwszy wygrać turniej PNA, głównie dzięki temu, że był ktoś taki jak Mane. Kto wygra tegoroczny turniej o PNA? - Głównym faworytem jest Maroko, najwyżej obecnie notowana drużyna afrykańska. W drugiej kolejności stawiam Senegal - obrońców tytułu. Potem - Algieria, mistrz Afryki z 2019 r., trener Djamel Belmadi pracuje od 2018 r. Algieria nie przegrała meczu w 2023 r., pokonując m.in. Senegal. Dalej idą Salahi "Faraonowie" z Egiptu, reprezentacja gospodarzy - Wybrzeże Kości Słoniowej, którą ostatnio wskazał jako faworyta w rozmowie ze mną trener Henryk Kasperczak, który prowadził tę drużynę 30 lat temu. Wreszcie Kamerun Rigoberta Songa, który pogodził się z Andre Onaną, panowie pokłócili się podczas mundialu w Katarze. Do zaszczytów aspirują Nigeria, Tunezja, Mali, Burkina Faso. Wymieniłeś już prawie połowę stawki! Kto zatem może zostać "czarnym koniem"? - Może Gwinea z Nabym Keitą i świetnym napastnikiem Serhou Guirassy? Ostatnio wygrali towarzyski mecz z Nigerią. Albo Zambia prowadzona przez Avrama Granta, która wraca po 9 latach - w 2012 . "Miedziane Pociski" okazały się najlepsze na kontynencie. Z takimi piłkarzami jak Patson Daka czy Fashion Sakala są w stanie wygrywać. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA