Cykl Grand Prix, złożony z co najmniej kilku rund, zainaugurowany został w 1995 roku. Wcześniej mieliśmy bowiem jednodniowe finały. Przez 25 lat jeszcze żadnemu zawodnikowi nie udało się trzykrotnie pod rząd zdobył tytułu Indywidualnego Mistrza Świata. Blisko byli Tony Rickardsson, Jason Crump i Nicki Pederesen. Cała trójka miała w swojej karierze dwuletnie okresy dominacji. Później jednak coś się w nich wypalało i nie udawało im się kolejny raz sięgać po czempionat globu. Kolejnym, który spróbuje ustrzelić hat-tricka będzie Bartosz Zmarzlik. Od razu dodajmy, że w całej historii mistrzostw taka sztuka udała się zaledwie jednemu zawodnikowi. Był nim wielki Ivan Mauger. Złoto zdobywał w 1968 roku w Goeteborgu, w 1969 roku w Londynie i rok później we Wrocławiu. Sęk w tym, że jednodniowe mistrzostwa to trochę inna specyfika. W cyklu Grand Prix składającym się z kilku rund równą formę trzeba trzymać cały sezon. Jest też duże ryzyko kontuzji. Wniosek jest dość prosty - cykl jest zwyczajnie bardziej wymagający.Swoją drogą można by zadać pytanie w stylu, kto jak nie Zmarzlik jest w stanie dokonać tego wielkiego osiągnięcia? Polak przez ostatnie dwa lata stał się dominatorem żużlowych torów. W sezonie 2019 mówiło się nawet, że mistrzem nie został wcale najszybszy zawodnik świata. Miał być nim Leon Madsen, ale Zmarzlik załatwił Duńczyka umiejętnościami. Wygrał człowiek, a nie maszyna. W zeszłym sezonie nasz reprezentant też miał wielu równie groźnych rywali, ale był zdecydowanie najbardziej stabilny.Dlatego przed kolejnym sezonem Zmarzlik znów z pewnością będzie miał najwyższe notowania u bukmacherów. Musi być jednak gotowy na jeszcze większe wyzwanie. Hasło - "bić mistrza" będzie aktualne z podwójną siłą.