Maksym Drabik kilka dni temu został zawieszony przez POLADA za naruszenie procedury antydopingowej. Wcześniej, przez prawie cały sezon, jeździł, zdając sobie sprawę z tego, że prędzej czy później ten moment nadejdzie. To musiało być męczące. W Sparcie, klubie Drabika, przekonują jednak, że o wiele bardziej dotknęły zawodnika komentarze kibiców w sieci i na stadionie. Gdy tylko coś mu nie poszło, słyszał bądź czytał: weź kroplówkę. To przez tego rodzaju teksty zjechał z toru i zamknął się w domu. Działacze Sparty tłumaczą, że wszystko to, co dotknęło Drabika, nie jest sprawiedliwie. Mówią, że z jednej strony faktycznie naruszył procedurę, ale z drugiej zrobił to dla ratowania zdrowia. – Nawet komitet TUE, który przyznaje wyłączenia terapeutyczne (jest to wyjątkowa zgoda na użycie substancji lub metody będącej na liście zakazanych dla celów terapeutycznych – dop. aut.) stwierdził, że gdyby Maksym złożył wniosek niezwłocznie, to z pewnością dostałby zgodę na większą porcję kroplówki – słyszymy w klubie. Część kibiców zdaje się jednak nie zwracać uwagi na niuanse, stąd mocne komentarze pod adresem Drabika w ostatnich miesiącach. W Sparcie co prawda tłumaczyli mu, żeby nie słuchał i nie czytał, ale pokusa, żeby zobaczyć: co tam o mnie sądzą, była silniejsza. I teraz uporanie się z tym problemem, z zamkniętym Drabikiem, jest dla wrocławskich działaczy ważniejsze nawet od kary nałożonej przez POLADA. Bo w tym roku było na finiszu sezonu tak, że Maksym mógł jechać, ale miał dosyć żużla. Poradzenie sobie z tym stanem jest kluczowe.