Dariusz Ostafiński: Filmy Hitchcocka zaczynały się przeważnie od trzęsienia ziemi. Z naszą rozmową też tak będzie. Usłyszałem od jednego ze znanych żużlowych ekspertów, że Piotr Protasiewicz stał się kulą u nogi RM Solar Falubazu Zielona Góra. Co ty na to? Kamil Hynek: To zależy w jakim sensie? Krajowi zawodnicy są w cenie, więc pana Piotra do swojej drużyny brałbym w ciemno. Ostafiński: Chyba miałeś ciężką noc, bo wolno wchodzisz na obroty i mówisz ogólnikami. Nie pytaj, skąd wiem. Mignęło mi w mediach społecznościowych zdjęcie, na którym stoisz nad torem żużlowym domowej roboty. Mówię o czymś w rodzaju planszy do gry, a nie o prawdziwym torze. Rozumiem, że pana Piotra byś wziął do tej drużyny, a ja pytam o poważne jeżdżenie. Bo z tą kulą nie chodzi o to, by dopiec mistrzowi, lecz o to, że jego angaż niesie za sobą pewne konsekwencje. Trzeba zrobić pod niego tor, trzeba mu dać dobry numer i tak dalej. Wiadomo, że pan Piotr ma swoje lata i trzeba mu stworzyć dobre warunki do zdobywania punktów. Dobre dla niego, co nie znaczy, że dla innych. Może jakby położyć na szali zespół z Protasiewiczem i bez niego, to ta druga opcja byłaby lepsza? Hynek: Przy deficycie krajowych zawodników dla mnie Piotr Protasiewicz to wciąż solidna forma. No i wychowanek. A wiesz, jak to dla mnie jest cenne. Z tym numerem bym nie demonizował. Chyba knujesz jakiś podstęp. Ostafiński: Ja i podstęp. Chyba mnie pomyliłeś z kimś innym. Staram się zmusić cię do myślenia. Rzucasz sloganami w stylu wychowanek, solidna firma i tak dalej, ale mnie to nie satysfakcjonuje. To wszystko wiem, ale chciałbym z ciebie wydusić, czy Falubaz zmuszony do robienia komfortu jazdy Protasiewiczowi więcej zyskuje, czy traci. Wiem, że w tym roku strony były na siebie skazane, ale może czas pomyśleć o czymś innym? Może ten ekspert, którego nazwisko zachowam dla siebie, ma rację? Hynek: Zacznijmy od tego, że wiekowego Protasiewicza nikt nie weźmie. Zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że to pan Piotr jest skazany na Falubaz, a nie odwrotnie. Bo umówmy się, to nie jest długoterminowa polisa ubezpieczeniowa tylko raczej kredyt chwilówka. A wychowanek to wychowanek. Uwierz mi, że jakby Kuba Jamróg w Tarnowie prezentował jako taki poziom, nie przeszkadzałaby mi jego metryka. Ostafiński: Nawet gdyby trzeba było zrobić taki tor i dać mu taki numer startowy, po którym reszta zespołu klęłaby pod nosem, a co gorsza nie mogłaby w pełni rozwinąć skrzydeł? Bo może jakby w Falubazie zrobić bilans zysków i strat, to te dobre wyniki pana Piotra są okupione dużo większymi stratami innych żużlowców. Może jakby dać fory Dudkowi, to drużyna bardziej by nam skorzystała? I o tym jest ta rozmowa o kuli u nogi. Hynek: Fory to znaczy? Lepszy numer startowy? Nie żartujmy. Klasa żużlowca zawsze się obroni. Ostafiński: Odpuszczę dyskusję w tym miejscu i powiem tylko, że już granie torem powoduje określone reperkusje. Jeśli robimy nawierzchnię pod starszego zawodnika, który musi mieć tor równy, jak stół, to jemu dajemy komfort, ale innym już niekoniecznie. A nade wszystko ułatwiamy zadanie rywalom. Oni wiedzą, jedzie Protasiewicz, więc będzie tak i tak. Hynek: Chyba menedżer Piotr Żyro nie myśli takimi kategoriami. Zresztą czemu ma robić tor pod Protasiewicza skoro w składzie ma jeszcze siedmiu innych zawodników. Czepiasz się pan? Ostafiński: Porozmawiaj sobie z zawodnikami Falubazu, to może wtedy zmienisz zdanie. A jeśli nie rozumiesz, że pan Piotr potrzebuje określonego rodzaju nawierzchni, by rozwinąć skrzydła, to chyba za dużo czasu spędziłeś wieczorem nad tą planszą. Nie wiem, czy tam rzucaliście z kolegami kostką, czy też stosowaliście zasady rodem z cymbergaja, ale na żużlu tak to nie działa. W tej waszej grze nawet 100-letni zawodnik będzie pasował do wszystkiego. W prawdziwym życiu to inaczej działa. Hynek: Nie przesadzaj. Właśnie nas zdeprecjonowałeś i zjechałeś na funty. Taki jesteś cwaniaczek, to zapraszamy, nasz regulamin ma zaledwie pół kartki. Nie ma przepisu U-24. Same plusy. Ostafiński: Ja lubię się budzić wcześnie rano, a ty po ostatnim wieczorze na torze spóźniłeś się na naszą niedzielną pogawędkę. Co najmniej godzinę, za co czytelników serdecznie przepraszamy. Ta publikacja jest trochę opóźniona z winy redaktora Hynka. Zainteresowanych odsyłam na Facebooka pewnego tarnowskiego menedżera.