Bartosz Smektała ciągle szuka swojej optymalnej formy. Przynajmniej takiej, którą reprezentował jeszcze rok temu jako zawodnik Fogo Unii Leszno. Niektórzy prognozowali dla niego ciężki rok po zmianie barw klubowych i wychodzi na to, że rzeczywiście coś w tym jest. Gołym okiem widać, że były mistrz świata juniorów nie do końca potrafi zgrać się ze swoim sprzętem. Jest tak, że raz potrafi wygrać bieg i ograć najlepszych, a innym razem męczyć się z juniorami. Jego Smektała nie rozczarowuje Zapytaliśmy o problemy Smektały Rufina Sokołowskiego, który od najmłodszych lat przypatruje się rozwojowi tego zawodnika. Jego zdaniem cała sytuacja wygląda nieco inaczej. - Mógłby jeździć trochę lepiej, ale w moim odczuciu wcale jakoś bardzo nie rozczarowuje. Kiedyś wypowiedziałem się, że Fogo Unia powinna wprowadzać trzeciego juniora, a Kubera ze Smektałą mieliby naprzemiennie zajmować pozycję rezerwowego. Dzisiaj paradoks polega na tym, że Kubera jeździ jako rezerwowy w Lublinie, a Smektała nie jest wiodącym zawodnikiem w swojej drużynie - analizuje.- Zresztą wiele rzeczy zmieniło się w jego otoczeniu. Proszę zwrócić uwagę na pewien fakt. Jeżeli jedzie się w parze z Kołodziejem czy Pawlickim, jeszcze jako junior, to bardzo często ci doświadczeni zawodnicy starają się pomagać, rozglądają się na torze. Natomiast, gdy startuje się wspólnie z takim Woryną, to obaj zawodnicy walczą, aby zdobyć jakikolwiek punkt. Są po prostu przywileje młodości, które kiedyś się kończą. Ale spokojnie, za pięć, sześć lat, Smektała będzie miał taką pozycję w polskim żużlu jak teraz ma Janowski, Kołodziej, czy Pawlicki. Odejdzie pewne pokolenie i siłą rzeczy tacy zawodnicy jak Smektała wybiją się - prognozuje były prezes Unii Leszno. Z formą Smektały jest, jak z formą Włókniarza Inna sprawa, że ze Smektałą jest trochę tak, jak z całą drużyną Eltrox Włókniarza Częstochowa - raz pod górkę, raz z górki. Poza świetnym Jakubem Miśkowiakiem, zasadniczo nie ma w tym zespole zawodnika, który nie miałby jakiegoś kłopotu. Nawet Leon Madsen ciągle szuka swojej najlepszej formy, przede wszystkim sprzętowej. Może być więc tak, że w przypadku Smektały potrzebna jest cierpliwość, bo to że stać go na dużo lepszą jazdę, nie podlega żadnym dyskusjom. Po raz pierwszy w swojej karierze zmienił klub i czasami potrzeba czasu, żeby wszystko zagrało.Zresztą nie od dziś jest tak, że jeżeli zawodnik ma problemy na swoim własnym torze, to na wyjazdach jest podobnie. Chodzi o to, że przez słabsze występy u siebie żużlowiec gubi pewność siebie i luz. A od początku rozgrywek tor w Częstochowie jest największym hamulcowym tej drużyny. Kto wie, czy rozwiązanie tego problemu nie wpłynie pozytywnie na Smektałę, który być może odzyska dawny blask. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sp</a><a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">rawdź</a>