Wojciech Kulak, Interia: Sport niejednokrotnie udowadniał nam, że bywa nieprzewidywalny. Pana debiut w zespole z Rybnika jest tego doskonałym przykładem. Czy podpisując kontrakt w listopadzie spodziewał się pan, że prawie osiem miesięcy później zadzwoni telefon z klubu i wskoczy pan do składu w miejsce Michaela Jepsena Jensena? Pontus Aspgren, zawodnik ROW-u Rybnik: Oczywiście, że miałem taką nadzieję. W ubiegłym sezonie w barwach Lokomotivu Daugavpils udowodniłem, że potrafię ścigać się w eWinner 1. Lidze. Teraz chciałbym pójść za ciosem i poprawić się względem poprzedniego roku, który był słodko-gorzki w moim wykonaniu. Przed tegorocznym debiutem w polskiej lidze miał pan okazję parę razy potrenować w naszym kraju, czy po prostu działo się to tak szybko, że zabrakło czasu na przejechanie nawet kilku luźnych okrążeń? Na całe szczęście udało się pojeździć przez dwa dni w Rybniku, tuż przed spotkaniem w Ostrowie. Chyba mi to pomogło, ponieważ na terenie rywala zaliczyłem naprawdę dobry występ. Między panem a Michaelem Jepsenem Jensenem toczy się jakaś zażarta rywalizacja, czy wręcz przeciwnie - jesteście dobrymi kolegami? Zdecydowanie obaj jesteśmy kumplami. Od sezonu 2017 reprezentujemy ten sam klub w Szwecji, więc zdążyliśmy poznać się na wylot. Oczywiście obaj chcemy ścigać się w polskiej lidze. Nie jest to jednak walka na śmierć i życie oraz co najważniejsze, nie wpływa ona na naszą przyjaźń. Jak współpracuje się panu z Markiem Cieślakiem? W opinii ekspertów uchodzi on za największego eksperta w swoim fachu nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Lubię go jako człowieka. Odpowiada mi także jego styl pracy z całą drużyną. Ponadto bardzo zna się na przygotowywaniu toru, co jest niewątpliwie cenną umiejętnością. Przede wszystkim przemawia za nim doświadczenie. Wystarczy spojrzeć na sukcesy, by uświadomić sobie, że to jeden z najlepszych trenerów w historii całej dyscypliny. Co pan może powiedzieć o zapleczu sprzętowym? Aby skutecznie rywalizować w Polsce zawodnik musi mieć motocykle z najwyższej półki. Klub wspiera pana w tej kwestii, czy jest pan zdany sam na siebie? Może niektórych zaskoczę, ale w Polsce rywalizuję na dokładnie tych samych silnikach co w Szwecji. Rola drużyny kończy się na podpowiedziach dotyczących odpowiedniego dopasowania sprzętu do aktualnych warunków torowych. Nie mogę więc narzekać. Sezon nieubłagalnie zmierza ku końcowi. Niektórzy zawodnicy powoli zaczynają myśleć o swojej przyszłości. Jak wygląda ta sytuacja u pana? W razie ewentualnego awansu do PGE Ekstraligi pozostanie pan w Rybniku? Szczerze mówiąc, to jeszcze o tym za bardzo nie myślałem. Cieszę się tym, co jest tu i teraz. Lubię ścigać się w Rybniku i zobaczymy co przyniesie życie. Na razie wszyscy skupiamy się na zwycięstwie w tegorocznej eWinner 1. Lidze, co jest realne. Ciekawi mnie również jak w tym momencie wygląda pański typowy dzień. Częściej przebywa pan w Polsce, czy w swojej ojczyźnie? Nadal mieszkam w Szwecji, gdzie jeżdżę w lidze. Tam mam także swoją bazę sprzętową. Do waszego kraju przyjeżdżam tylko na treningi i spotkania o stawkę. Jeździ pan zarówno w szwedzkiej jak i polskiej lidze. Który system wynagrodzeń bardziej panu odpowiada? Stała pensja za każdy mecz w Szwecji, czy pieniądze za punkt w Polsce? Myślę, że nie ma złotego środka i oba systemy wynagrodzeń są w porządku. Oczywiście fajnie jest wiedzieć przed spotkaniem, ile dokładnie pieniędzy zarobię, ale z drugiej strony w Polsce mogę wyciągnąć zdecydowanie więcej pieniędzy, jeśli odjadę dobry mecz. Ciężko wybrać między jednym a drugim. Kilka lat temu był pan bardzo bliski awansu do Grand Prix. Znalezienie się wśród najlepszych nadal jest pana celem, czy nie chce pan rzucać się na zbyt głęboką wodę? Chociażby Craig Cook pożałował decyzji o ściganiu się w cyklu, o czym zresztą mówił otwarcie. Mijają lata, a cel pozostaje ten sam. Nadal chcę znaleźć się wśród piętnastu najlepszych żużlowców świata. To powód, dla którego ścigam się na żużlu. Mam nadzieję, że już niedługo uda mi się dopiąć swego. Jest pan Szwedem więc widzi pan to wszystko od środka. Co się przyczyniło do powstania kryzysu w tamtejszym żużlu? Brak pieniędzy, czy może po prostu dzieci wolą inne dyscypliny? Niestety problem nie dotyczy tylko żużla. Ogólnie jest problem z młodym pokoleniem, które po prostu nie garnie się do jakiegokolwiek sportu. Krucho jest nawet w piłce nożnej, czy hokeju, a to już musi dawać do myślenia. Należy mieć również na uwadze fakt, że żużel to naprawdę drogi sport. Aby zaistnieć w tej dyscyplinie trzeba pochodzić obecnie z bardzo bogatej rodziny lub znaleźć hojnego sponsora. Jak więc poprawić sytuację? Myślę, że dobrym wzorcem dla Szwedów powinny być polskie kluby i ich podejście do juniorów. Mam tu na myśli pomoc sprzętową i organizacyjną. To naprawdę może odmienić sytuację. Na koniec zapytam o pańskie cele na końcówkę sezonu 2021. Wraz z zespołem z Rybnika celujemy w zwycięstwo eWinner 1. Lidze. Ponadto liczę na dobry wynik w Grand Prix Szwecji w Malilli, gdzie pojadę z dziką kartą. Chciałbym pokazać się światu z jak najlepszej strony i udowodnić, że zasługuję na jazdę wśród najlepszych.