Coraz bardziej popularne wśród zagranicznych żużlowców jest mieszkanie w Polsce. W Bydgoszczy żyją choćby Emil Sajfutdinow, Artiom Łaguta czy Wadim Tarasienko. Dom w Wejherowie ma Leon Madsen, a w Rybniku Mikkel Michelsen. Podobnie zamierza postąpić Fredrik Lindgren, który już kilka lat startuje pod Jasną Górą i tam postanowił osiąść na stałe. Rozpoczął więc budowę domu i zakomunikował to w mediach społecznościowych. 36-letni żużlowiec tworzy przestrzeń dla swojej rodziny, bowiem w ostatnim czasie został ojcem. Założył, że najlepszym pomysłem będzie, jeśli zamieszka w pobliżu miejsca, w którym i tak w ciągu roku przebywa najczęściej. Jest jednak pewien kłopot. W tym roku Eltrox Włókniarz jedzie słabo i nie zobaczymy go w fazie play-off. To duże rozczarowanie dla działaczy i kibiców drużyny, która na papierze wygląda bardzo dobrze, bo przecież oprócz Lindgrena są tam: Madsen, Miśkowiak, Smektała, Woryna czy Jeppesen. Głównym winowajcą kiepskiego wyniku sportowego jest Lindgren, który wielokrotnie miewał w tym roku zawody na 5-7 punktów, a przecież nie tego wymaga się od jednego z najlepszych żużlowców świata. Mało tego, czarę goryczy przelewają występy Fredrika w GP. Tam jest sobą, potrafi wygrywać z najlepszymi. Dlaczego zatem nie przekłada tego na ligę? Tego nie wie nikt, poza samym zawodnikiem. Plany runęły? Coraz głośniej w częstochowskim środowisku mówi się o tym, że Lindgrena za rok w składzie nie będzie. Włókniarz nie może pozwolić sobie na kolejny rok bez fazy play-off, bo to już dla tego ośrodka byłoby istną katastrofą, nie tylko sportową, ale także wizerunkową. Być może doprowadziłoby to do utraty niektórych sponsorów. Jako że to właśnie Szwed zawodzi najbardziej, jest pierwszym do odstrzału. I tutaj nie będzie żadnych sentymentów, a fakt budowy domu raczej nie będzie miał znaczenia. Pytanie, co w tej sytuacji postanowi zrobić sam zawodnik, któremu ewentualna konieczność zmiany pracodawcy może mocno zburzyć plan na życie. Nie jest jakimś wielkim problemem mieszkać w Częstochowie i dojeżdżać na zawody do innych miast. Robi tak choćby wspomniany Michelsen czy wielu innych. Oczywiste jednak jest to, że nie o takie coś chodziło Lindgrenowi. Zamierzał mieszkać w Częstochowie i jeździć we Włókniarzu. Być może wyczerpał już niemniej limit cierpliwości miejscowych działaczy i kibiców i będzie zmuszony do zmiany otoczenia. Tym bardziej, że z wypowiedzi zawodnika można wywnioskować, że jego relacje z niektórymi kolegami z zespołu nie są najlepsze.