Alarm wśród działaczy każe powątpiewać w ich przygotowanie do ewentualnego sezonu bez kibiców. Wygląda na to, że w przypadku ich braku może dojść do katastrofy. - Oczywiście, że to jest możliwe. Szkoda, że prezesi nie przewidzieli czegoś takiego wcześniej. Wiedzieliśmy, że ten rok może być podobny do poprzedniego, a może i gorszy. Zabrakło chyba myślenia w kategoriach "a co, jeśli". O ile rok temu pandemia wszystkich nas zaskoczyła, o tyle teraz nic takiego nie miało miejsca. Przecież każdy wiedział, że to nie skończy się tak po prostu -twierdzi Marta Półtorak. Fani powoli zresztą zniechęcają się do oglądania żużla na żywo. Część klubów ma fatalne wyniki sprzedaży karnetów. - Kibice drugi rok z rzędu oglądający mecze w telewizji, mogą odzwyczaić się od chodzenia na stadion. Widowisko sportowe bez nich znacznie traci na jakości. Widzi to z kolei sponsor. Dla kogo w tym momencie są reklamy na stadionie? Jeśli wszystko będzie w telewizji, to jeszcze taki przekaz trafi do jakiejś grupy odbiorców. W przypadku meczu nietelewizyjnego jednak, mamy dramat. Co można w takiej sytuacji zaoferować sponsorowi? Najgorsze dla klubu jest to, że puste trybuny uderzą głównie w małe firmy, działające na rzecz klubu niemal na zasadzie lokalnej filantropii. Im sponsoring kompletnie przestanie się opłacać. - Telewizja sprzyja sponsorom większym, globalnym. Jednak mniejszy, lokalny darczyńca ma ograniczone możliwości. A to właśnie tych drugich zawsze przy klubach było więcej. Tworzyli lokalną społeczność, środowisko. Ostatnie miesiące bez dwóch zmieniają podejście do sponsoringu i reklamy - słyszymy. Marta Półtorak ma doświadczenie w prowadzeniu klubu żużlowego i twierdzi, że spora część klubów podeszła do nowego sezonu zbyt optymistycznie. - Osobiście radziłabym przewidywać zawsze dwa scenariusze: na dobre i na złe czasy. Należało przygotować się na jazdę bez kibiców, bo chyba nikt nie wierzył, że dzięki szczepionce pandemia zniknie w ciągu miesiąca. Niektórzy zachowywali się, jakby nic na świecie się nie zmieniło. A zmieniło się wszystko. Nie możemy udawać, że nic się nie stało - kończy. Wiele więc wskazuje na to, że jeśli liga ruszy bez kibiców, część klubów może mieć problem z jej ukończeniem. Gdyby okazało się, że rozgrywki ruszą z ośmioma, a zakończą np. z sześcioma klubami, wizerunkowo będzie to koszmar. Wcale nie jest to jednak taka nierealna opcja, bo zawodnicy tym razem już nie zgodzą się na obniżki kontraktów, a dla niektórych klubów będzie to początek końca. Prezesi mogą modlić się o to, by zima potrwała jak najdłużej, bo może wówczas, choć część rozgrywek przejadą z kibicami. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź