Brady Kurtz, Aleksander Łoktajew i Norbert Kościuch, tak ma wyglądać pierwsza linia Orła Łódź. Rohana Tungeta, który miał trzecią średnią i był prawdziwą lokomotywą Orła w sezonie 2020, wymieniono na bliżej nieokreślonego Kurtza. Gdy rok temu Orzeł wypożyczał go z Fogo Unii Leszno wiązał z nim wielkie nadzieje. Jednak Kurtz wygrał tylko 4 z 24 wyścigów, w których pojechał, a średnia 1,5 też na kolana nie powala. Australijczyk jechał bardzo przeciętnie i mocno zawodził. Kurtza za Tungate’a to kiepska wymiana. Tak to wygląda teraz, na papierze, bo przecież nie można wykluczyć cudownego odrodzenia zawodnika w sezonie 2021. Orzeł ostatnim ruchami na transferowej giełdzie z pewnością jednak mocno osłabił swoje notowania. Łoktajew, Kościuch czy niewymieniony przez nas dotąd Marcin Nowak, to nie są złe nazwiska, ale jeśli Kurtz nie będzie pierwszą armatą i liderem, jakim był Tungate (na to nic na razie nie wskazuje), to ten projekt się nie uda. Najgorzej, że łódzki zespół wygląda źle względem innych ekip. Jeśli po pierwszych dnia giełdy można się było martwić o Unię Tarnów i Wilki Krosno, to na finiszu obie drużyny dodały sobie mocy. Zwłaszcza Unia, która dołożyła Tungate’a i przedłużyła umowę z Arturem Mroczką. Wilki z przejętym z Tarnowa Peterem Ljungiem, a także z Andrzejem Lebiediewem i Mateuszem Szczepaniakiem mogą być, zwłaszcza na własnym torze, groźne dla wszystkich. Trudno powiedzieć, co na finiszu giełdy stało się z Orłem i dlaczego prezes Witold Skrzydlewski nie zdecydował się na odbicie Tugate’a? Dlaczego nie podniósł swojej oferty z 60 tysięcy złotych za podpis i 1,5 tysiąca złotych za punkt do 150 i 2,5 tysiąca. Wystarczyło tylko tyle i aż tyle, by pozostać mocnym i osłabić Unię. Tymczasem Orzeł, z tym składem, który ma, jest daleko od najlepszej czwórki, którą stanowią ROW, Wybrzeże, Ostrovia i Polonia. Szykuje się ciężki sezon i ostra walka łodzian o utrzymanie.