Sebastian Zwiewka, Interia.pl: Jak odchodził pan z Włókniarza Częstochowa, to swoją decyzję argumentował pan chęcią regularnej jazdy i rozwoju. Pierwszy rok w Unii Tarnów - 38 biegów i średnia biegowa 1,447. To nie był raczej wymarzony sezon. Michał Gruchalski, żużlowiec Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Nie był to najlepszy z najlepszych sezonów, jednak tragiczny też nie. Potoczyło się tak, jak miało to się potoczyć. Teraz wiem, czego nie robić w przyszłości. Czy była jakaś szansa na pana powrót do macierzystego klubu? Nie mówię tylko o kończącym się okienku transferowym, pamiętamy przecież wprowadzony przepis o "gościu" w rozgrywkach 2020. Kilku zawodników mocno z niego skorzystało. Nie, nie dostaliśmy żadnego telefonu z Częstochowy. Porozmawiajmy zatem o Unii Tarnów. Jak ciężko się jeździ mając z tyłu głowy, że po każdym przegranym wyścigu może pana zastąpić kolega z drużyny? Nie da się ukryć, że z Danielem Kaczmarkiem nie mieliście komfortu jazdy. Raz jechał pan, raz Daniel. To był główny aspekt, który mnie blokował. Troszkę niepewności w sprzęcie i widzieliśmy, jaki był efekt. Obecnie nad pewnymi kwestiami bardzo mocno popracowałem i niczego już się nie boję - będzie dobrze. W Zdunek Wybrzeżu Gdańsk również będzie rywalizacja. Lukas Fienhage, Drew Kemp i Aleksandr Kajbuszew nie oddadzą łatwo miejsca w składzie. Jak pan zapatruje się na walkę o skład? Jestem jak najbardziej gotowy. Czy przedłużenie umowy w Tarnowie wchodziło w grę? Kiedy podjął pan decyzję o odejściu? Tak, jak najbardziej - do końca brałem ten klub pod uwagę, a decyzję o odejściu podjąłem w czwartek. Wprowadzony przepis o zawodniku do lat 24 spowodował, że cieszył się pan dużym zainteresowaniem klubów z eWinner 1. Ligi? Jak dużo otrzymał pan ofert? Ofert było bardzo dużo, na szczęście od spraw kontraktowych jest manager i uważam, że wszystko zostało rozegrane najlepiej jak tylko można było. Zatem dlaczego akurat wybór padł na Zdunek Wybrzeże Gdańsk? Tak naprawdę to do końca nie wiedziałem, gdzie będę jeździł. Ostateczna decyzja zapadła dopiero w ostatnim dniu okienka transferowego. Wybrałem klub z Gdańska, ponieważ zbudowana drużyna wydawała mi się być na papierze bliżej awansu do PGE Ekstraligi niż inne pierwszoligowe, z których otrzymałem oferty. Czy miał pan już okazję poznać menedżera Eryka Jóźwiaka? Wielu zawodników wypowiada się bardzo pochlebnie na jego temat. Tak, miałem okazję i bardzo dobrze mi się z nim rozmawia. Myślę, że w sezonie będziemy się dobrze dogadywać. Jaki sukces chciałby pan osiągnąć ze Zdunek Wybrzeżem? Celem oczywiście jest awans do PGE Ekstraligi. Czego potrzebuje pan na tym etapie kariery? Tak patrzę z boku i wydaje mi się, że stabilizacji. Dokładnie tak. Czysta głowa, stabilizacja i będzie wszystko dobrze. Czyli jest pan przekonany, że gdański klub to wszystko panu zapewni? Wszystko wskazuje na to, że tak. Ale to będę mógł ocenić dopiero po zakończeniu sezonu. Jestem naprawdę bardzo dobrej myśli. Mieszka pan w Częstochowie, więc do Gdańska będzie miał pan mnóstwo kilometrów do pokonania. Życie żużlowca to jedna wielka podróż. Myślę, że jestem na to gotowy. Na koniec wrócmy jeszcze na chwilę do poprzedniego sezonu. Średnia biegowa 1,447 zapewne nie jest szczytem pana marzeń. Dobrze rozumiem, że chciałby pan ją poprawić? Nie składam żadnych deklaracji. Po prostu będę pracował tak ciężko, żeby być bardzo mocnym punktem drużyny. Jestem zdeterminowany i dam z siebie 110 procent.