Prezesi klubów mówili, że dobrze by było na początku marca odbyć poważną dyskusję na temat tego, czy jednak nie przełożyć inauguracji o miesiąc, czyli na początek maja. Ekstraliga Żużlowa nie chce jednak w ogóle o tym rozmawiać. Prezes Wojciech Stępniewski miał zdradzić, że według jego informacji kibice wrócą najprędzej w czerwcu, a przekładanie ligi o dwa miesiące i odjechanie sezonu w cztery miesiąc nie ma sensu. Zwłaszcza że brak terminów, a w czerwcu odbędzie się piłkarskie Euro. Nie wszystkie kluby są zresztą za przełożeniem startu ligi. Z punktu widzenia niektórych działaczy upychanie sezonu zasadniczego w trzy miesiące skończy się finansową katastrofą. W końcu przerabiali to rok temu, gdzie jechali praktycznie jeden mecz za drugim i trudno było im zapełnić stadion, choć rząd dał zgodę na zapełnienie trybun w 50 procentach. Ludzie nie chodzili, bo raz, że się bali, a dwa, że niektórych nie było stać na to, żeby w krótkim czasie wydać tyle na bilety. Temat przekładnia ligi pewnie jeszcze wróci, ale prezes Stępniewski na razie jest konsekwentny i słusznie, bo perspektywa startu w czerwcu i skrócenia sezonu do czterech miesięcy, to byłaby porażka marketingowa i finansowa. Start ligi w czerwcu zostałby przykryty przez piłkarskie Euro. Nawet gdyby ludzie mogli przyjść na stadion, to należałoby się spodziewać dużych problemów ze sprzedażą biletów. Zwłaszcza gdyby jeszcze dochodziło do przekładania spotkań. Domowe budżety nie wytrzymałyby takiego obciążenia. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź