Grand Prix rządzi się swoimi prawami. Niejeden raz zawodnik na swoim torze wcale nie wygrywał. Łaguta i Janowski w lidze jadą tak, że muszą być faworytami. To oczywiste. Jeśli Zmarzlik znowu straci punkty, to już naprawdę będzie co i kogo gonić. Jeśli ci dwa pierwsi jeszcze powiększą przewagę, to w następnych turniejach może być już różnie. Oczywiście Zmarzlikowi ta przewaga rywali absolutnie nie będzie spędzać snu z powiek, bo jak zwykle pojedzie nakręcony i zmotywowany. To już taki typ zawodnika, który nigdy się nie poddaje. Pamiętajmy, że w formie jest także Doyle. Co prawda w Pradze rewelacji nie było, ale w lidze polskiej jedzie bardzo dobrze. Nie wykluczałbym go z walki o medale. Zresztą z góry wiadomo, jaka jest czołówka. Zadecyduje jak zwykle sprzęt i czysta głowa. Tu już nie ma "przebacz". Jeśli Bartosz stracił punkty w Pradze, to znaczy, że ma jakiś mały kryzys. Wcześniej tam wygrywał, a tu nagle okazało się, że dwa dni, dwa różne sposoby przygotowania toru i triumfowali rywale. W pewien sposób było to zaskakujące. Zmarzlik teraz testuje opony Anlas, bo widzi, że dobrze się one spisują. Wcześniej wolał Mitasy, bo nie do końca było wiadomo, jak potoczy się sprawa tych tureckich. Wykonuje próby u siebie na Jancarzu i może to na pewno przynieść pozytywy. Wiele wskazuje na to, że przekonał się do tego wyrobu. Jeśli Lindgren pojedzie tak samo walecznie jak w Pradze, to na pewno włączy się do walki. To był całkiem inny zawodnik. Jeśli to się powtórzy we Wrocławiu, to wszystko wiadomo. Tak zwany syndrom Crumpa. Jak Włókniarz nie wejdzie do play-off, a na 90 procent tak będzie, to kibice w Częstochowie mogą mu tego nie wybaczyć.