Bartosz Zmarzlik był wymieniany w gronie faworytów do wygranej w 86. Plebiscycie na Sportowca Roku. Zajął ostatecznie 5. miejsce. Wyprzedził go Kajetan Kajetanowicz, co dla wielu kibiców jest traktowane, jak policzek wymierzony dyscyplinie. - Kajetan przed Bartkiem, to niespodzianka, ale rajdy samochodowe globalnie są na innej, wyższej półce niż żużel. Nam do nich daleko - ocenia Krzysztof Cegielski, który wręczał Zmarzlikowi nagrodę. Zdaniem byłego żużlowca i eksperta nie ma jednak mowy o żadnym skandalu z miejscem Zmarzlika. - Zaczęło nas ponosić w ocenach. Zachowujemy się tak, jakby istniał tylko żużel. Już tak się mocno po tym ubiegłorocznym sukcesie nakręciliśmy, że nie uznajemy innych dyscyplin. A żużel, to jest tylko żużel. Coraz mniej ludzi to uprawia. Za chwilę może się okazać, że jeździmy tylko w Polsce. Dlatego należy z szacunkiem podchodzić do wyniku Bartka, docenić piąte miejsce - uważa Cegielski. - Oczywiście miałem nadzieję, że Bartek, jak rok temu, stanie obok Roberta Lewandowskiego. Nie uważałem, że wygra, ale że w najgorszym razie będzie w czwórce. Poza Lewandowskim i Świątek bałem się, że przegra z popularnością polskich skoczków. Tak się stało, choć zaskoczeniem było to, że wyprzedził go Stoch, a nie Kubacki. To tylko pokazuje, czym kierują się kibice, którzy mieli świeżo w pamięci triumf Kamila w Turnieju Czterech Skoczni. Doszedł Kajetanowicz i wyszło, jak wyszło - stwierdza ekspert. Cegielski podkreśla, że powinniśmy pamiętać o wielkim sukcesie Zmarzlika sprzed roku i jednak przyjąć do wiadomości, że w tym było mu ciężko rywalizować. - Bartek przyjął piąte miejsce z klasą, bo on zrobił i dalej będzie robił swoje - kończy Cegielski. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a>