Keynan Rew chciał po sezonie wrócić do Australii, ale nie miał 25 tysięcy złotych, żeby za to zapłacić. Wtedy do akcji wkroczyli sponsorzy Fogo Unii Leszno. Zrzucili się, zebrali 50 tysięcy złotych i powiedzieli zawodnikowi: tu masz kasę na sezon 2021, ale zostajesz w Polsce i robisz wszystko, żeby dobrze przygotować się do ligi. Ktoś powie, że przecież sponsorzy mogli opłacić zawodnikowi lot. Mogli, ale tu raczej chodziło o to, jaka jest sytuacja na świecie. Bano się, że z powodu koronawirusa Rew może mieć problem z szybkim powrotem do Europy, że jego cykl treningowy zostanie zakłócony. Stwierdzono, że lepiej będzie, jeśli teraz skupi się na sporcie, a jeśli w 2021 roku pokaże się z dobrej strony, to poleci do domu za rok. Teraz znalazł dom u prezesa Fogo Unii Piotra Rusieckiego. Działacz Unii ma na terenie swojej posesji dom, w którym mieszkają młodzi zawodnicy szykujący się na podbój PGE Ekstraligi w drużynie z Leszna. Nie płacą ani za czynsz, a zjeść też mogą za darmo przy stole w domu prezesa. W zamian pan Rusiecki oczekuje chyba tylko poważnego traktowania i lojalności. Zwłaszcza teraz, gdy zawiódł się na krajowych wychowankach: Dominiku Kuberze i Bartoszu Smektale. Klub zaproponował obu kontrakty gwarantujące po 350 tysięcy złotych za podpis, ale obaj odeszli, bo gdzie indziej dostali dwa razy tyle. Wróćmy jednak do Rew, który może w spokoju się rozwijać, bo nie ma wielkiej presji, by już w tym roku zdobywał punkty w PGE Ekstralidze. Tam ma błyszczeć jego o 4 lata starszy kolega Jaimon Lidsey. Rew może natomiast powoli wchodzić do zespołu. Najważniejsze, że wyszedł na prostą po kontuzji złamania uda i drzemie w nim olbrzymi potencjał. Pokazał to nie raz na torach drugiej ligi, gdzie występował w zespole Metalica Recycling Kolejarz Rawicz, rezerwach Unii. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a>