Zbigniew Czyż, Interia: Zawodnicy PGE Ekstraligi rozpoczęli w piątek czternastodniową obowiązkowa kwarantannę, jak ona wygląda u Jarosława Hampela? Jarosław Hampel: - Stosuję się do wszelkich zaleceń i restrykcji, mam jak najmniejszy kontakt z otoczeniem, udaje się mi jakoś przeprowadzać treningi i podtrzymywać formę. Teraz jest już trochę luźniej i lepiej, brakuje mi tylko tego, żeby wyjechać na tor. W najbliższych dwóch tygodniach będę kontynuował przygotowania w domu według wszelkich zaleceń. Do 8 maja żużlowcy Ekstraligi mieli podpisywać aneksy do umów, jest pan zadowolony z tego, co się udało wynegocjować i czy rozmowy długo trwały? - Trzeba brać pod uwagę wszelkie okoliczności, które wystąpiły, to wszystko było w tyle głowy przy rozmowach. Negocjacje trzeba było dostosować do obecnych realiów, myślę, że udało się wypracować jakiś kompromis. Nie było wielkiej szarpaniny, wręcz przeciwnie, było dużo rozmowy sensownej i najważniejsze, że doszło do porozumienia, że będziemy startować w tym sezonie i że liga pojedzie. W zaistniałej sytuacji uda się panu zakończyć ten sezon finansowo nad kreską? - Na pewno będzie to bardzo trudne, jeśli odjedziemy ten sezon i nie trzeba będzie dokładać to będziemy zadowoleni, niestety takie są realia. Takie warunki podyktowała obecna sytuacja, nie mniej jednak myślałem cały czas o kwestii sportowej, żeby móc wyjechać na tor i się ścigać. Ciężko będzie wyjść na plus, ten sezon będzie przejściowy dla wszystkich, więc takie wspólne zrozumienie jest chyba najważniejsze. Nie da się ukryć, że chcielibyśmy, aby wszystko wyglądało lepiej, ale nic na to nie możemy poradzić. Udało się panu utrzymać cały team? - Tak, na szczęście nie musiałem nikogo zwalniać, co jest dla mnie bardzo ważne, bo wiemy jak ciężko jest dzisiaj, żeby ostatecznie nasze budżety się spinały. Jestem przygotowany do sezonu i czekam już na ten moment, kiedy będę mógł wyjechać na tor. Wszystkie sprawy finansowe mam wyjaśnione i jakoś ułożone, dlatego mogę się już skupić tylko na tych sportowych. Przed sezonem zapowiadał pan walkę o miejsce w składzie, o które łatwo mogło nie być, natomiast teraz wobec podpisania tylko kontraktów warszawskich przez Piotra Pawlickiego i Emila Sajfutdinowa i ich niepewnych startów w zespole "Byków" stwarza się dla pana większa szansa na starty. - Ta sytuacja niczego nie zmienia jeśli chodzi o moją osobę i mój punkt widzenia. Starałem się przygotować do tego sezonu jak najlepiej i dalej będę to robił, chcę zacząć rozgrywki z wysokiego poziomu. Tylko na tym się koncentruję, nie skupiam się na wszystkich inny informacjach i rzeczach, które dzieją się dookoła. Przed sezonem miał pan podobno oferty z m.in. z Włókniarza Częstochowa i ROW-u Rybnik, czy były także z innych klubów i dlaczego zdecydował się na kolejny sezon w zespole z Leszna? - Były propozycje z innych klubów, ale nie będę ich nazw potwierdzał i dokładnie wymieniał, chciałem zostać w Lesznie, chciałem jeździć w Unii, nie wiedziałem siebie w innym zespole i na ten moment wygląda wszystko tak samo. Zamierzam być jednym z zawodników, którzy będą stanowić o sile zespołu. Przed sezonem skład Fogo Unii Leszno wyglądał ponownie na bardzo mocny, natomiast, jeśli rzeczywiście Pawlicki i Sajfutdinow nie pojadą, to o dobre wyniki może być bardzo trudno. - Nie da się ukryć, że w poprzednich sezonach byliśmy drużyną kompletną pod każdym względem, natomiast realia teraz są inne i zobaczymy, co nam pokaże początek sezonu, co będzie dalej. Jeszcze różne rzeczy mogą się wydarzyć, z tego co wiem, temat w przypadku tych zawodników jest rozwojowy, jak naprawdę będzie wyglądał nasz skład okaże się na początku sezonu.