Przez lata Formuła 1 była dla środowiska żużlowego straszakiem, bajką dla niegrzecznych dzieci. Zawodnicy, trenerzy i eksperci przestrzegali, iż czarny sport nie może kierować swojego rozwoju w jej stronę. Chodziło przede wszystkim o rosnące z roku na rok znaczenie zaplecza sprzętowego. - Teraz wystarczy, że młody zawodnik ma dobry motocykl i wygrywa z mistrzem. Wcześniej, przed zmianami w sprzęcie, tego nie było - zalił się w 2016 roku Tomasz Gollob w rozmowie z Dariuszem Ostafińskim. Niech kibice oglądają nie tylko tor, ale i park maszyn! W ostatnich latach coraz trudniej jest nam zachowywać pozory. Niemal wszyscy kibice zdają sobie sprawę z tego, że najważniejsze rozstrzygnięcia zapadają nie tylko na torach, ale również w garażach największych tunerów, choćby w osławionych podtoruńskich Cierpicach - rezydencji Ryszarda Kowalskiego. Skoro zaakceptowaliśmy "formułową" tendencję w zakresie sprzętu, czas chyba zacząć czerpać od niej wzorce również w innych obszarach. Większości zasad, regulacji i atmosfery Formuły 1 nie można po prostu skopiować i nałożyć na żużlowe środowisko. Specyfika speedwaya nie byłaby w stanie zaadaptować takich rozwiązań jak choćby udział w wyścigu 20 zawodników. Niemożliwym jest również podobne zróżnicowanie torów - po pierwsze dlatego, że trudno byłoby znaleźć 21 krajów z obiektami przystosowanymi do organizowania zawodów rangi Speedway Grand Prix, a po drugie ze względu na to, iż każdy z nich musi być owalny, a zawodnicy skręcają na nich wyłącznie w lewo. Przejąć od Formuły 1 można by (a nawet należałoby) za to pełną jawność rozwiązań sprzętowych. Sympatycy królowej motorsportu regularnie ekscytują się choćby "strategiami oponowymi" swoich ulubionych zespołów, podczas gdy żużlowcy pytani o dokonywane przez siebie regulacje w sprzęcie odpowiadają zazwyczaj bardzo wymijająco, bojąc się, że zostaną podsłuchani przez rywali. Skoro zgadzamy się w tym jak ważne są w dzisiejszym żużlu techniczne detale, to kibice powinni móc przyglądać się również rywalizacji w parku maszyn, a nie tylko na torze. Polonia Bydgoszcz i Grand Prix już idą ścieżką Formuły 1 Nie bez znaczenia w rosnącej popularności Formuły 1 jest także mnogość form kontaktu z kibicami za pośrednictwem Internetu - zabawne klipy, zdjęcia, ciekawostki czy zaczepki zalewają codziennie profile zespołów i zawodników w najróżniejszych platformach społecznościowych. Ponadto, kierowcom podczas sezonu towarzyszą telewizyjne kamery, których efekt pracy fani mogą po zakończeniu oglądać za pośrednictwem serialu dokumentalnego produkcji Netflixa. Część żużlowych działaczy zdążyła już wyczuć, że to właściwy kierunek działań. Abramczyk Polonia Bydgoszcz otworzyła ostatnio kierowane do młodych kibiców konto na TikToku, zaś nowi promotorzy cyklu Grand Prix zapowiadają tworzenie serialu wzorowanego na netfliksowym "Drive to Survive". Za ich przykładem wkrótce powinno podążyć całe środowisko. Skończmy z gumką na starcie i patrzeniem w chmury Za Formułą 1 gonią także żużlowe transmisje telewizyjne. Od niedawna kibice mają do dyspozycji (podczas niektórych turniejów) dane telemetryczne - czasy okrążeń poszczególnych zawodników czy pomiary ich maksymalnych prędkości. Włodarze Grand Prix starają się zaś do minimum skracać te momenty transmisji, w których na torze nie toczy się wyścig. W powtórkach biegów skrócono o połowę czas dla zawodników na ustawienie się pod taśmą, szybciej przeprowadza się także kosmetykę toru. Wciąż znaleźć można jednak spore pole do poprawy. - Absolutnie najgorsze w tym wszystkim jest dla mnie zerwanie taśmy, kiedy traci się kilka minut, aby zamontować nową. Telewizja nie ma dziś na to czasu, potrzebny jest jakiś laser i jedziemy. Jak można w 2020 roku gapić się na ludzi, którzy montują kawałek gumy? To jest dramat i fatalnie wygląda. Najlepsi zawodnicy jadą o tytuł IMŚ, kibice na stadionach. przed telewizorami, a wszyscy patrzą jak jakiś gość próbuje trafić gumką w haczyk. To musi się zmienić, ponieważ takie rzeczy determinują odbiór dyscypliny - grzmiał kilka lat temu Mark Webber, fan żużla i były kierowca Formuły 1, na antenie Canal+. Webber zwracał także uwagę na kwestię odwoływania spotkań ze względu na pogodę. - Ludzie muszą mieć pewność, że jeśli gdzieś dotrą, organizując wcześniej cały wyjazd, to ta impreza się odbędzie. Nie ma nic gorszego niż przylecieć np. do Danii, tłuc się później samochodem i usłyszeć "wybacz, pada deszcz" - twierdził. Próżno oczekiwać, by żużel ujrzał kiedyś zawody przeprowadzane podczas ulewy. W Formule 1 mokry tor można zaakceptować. Uważa się, że to właśnie w takich warunkach poznaje się najlepszych kierowców. Rywalizacja w speedwayu toczy się jednak na luźnych nawierzchniach, które pod wpływem wody zamieniają się w grząskie błoto. Wyścigi na podobnych bagnach nie tylko byłyby skrajnie niebezpieczne, ale także nieatrakcyjne dla widza. Nie oznacza to jednak, że kilka kropel deszczu ma prawo odwoływać najważniejsze turnieje. PGE Ekstraliga od przyszłego roku będzie wymagać od klubów posiadania liniowego odwodnienia i specjalnych plandek zabezpieczających tory przed opadami atmosferycznymi. Przełożenie zawodów na inny termin ma być teraz ostatecznością. Formuła 1 i żużel. Królowa motorsportu i jej paź Żużel nigdy nie dorówna Formule 1. Za jego pośrednictwem nie reklamują się wielkie motoryzacyjne koncerny, a budżety klubów - o wiele większe niż kilkadziesiąt lat temu - wciąż są jedynie malutkim ułamkiem kwot, jakie do dyspozycji mają najbiedniejsze zespoły F1. Królowa motorsportu wciąż może być dla niego wzorem. Paź nie zajmie jej miejsca na tronie, ale na poprawianiu swoich zachowań z pewnością sporo zyska.