A miało być inaczej... cieszyłem się i publicznie chwaliłem decyzję światowej federacji motorowej - FIM, która po dwóch dekadach podziękowała za współpracę organizatorowi Grand Prix - brytyjskiej firmie Benfield Sport International (BSI) i związała się długoletnim kontraktem z potężną na rynku medialnym amerykańską Discovery. Uważałem, jak wielu ekspertów oraz kibiców żużla, że po latach eksperymentów i ciekawych pomysłów typu ekspansja GP do Oceanii i robienie turniejów z tego cyklu w krajach mniej "żużlowych", jak Niemcy czy Słowenia idzie nowe, lepsze. Anglicy z odpowiedzialnym za tory i zawody Duńczykiem Ole Olsenem wpadli w rutynę. Zaczęli maksymalnie "żyłować", drenować finansowo organizatorów GP, zwłaszcza w kraju, gdzie żużel stał się niemal religią, gdzie funkcjonuje najsilniejsza i najbogatsza liga speedwaya na świecie - PGE Ekstraliga. Wydawało mi się, że Amerykanie z Discovery nadadzą temu nową dynamikę, że pójdzie to w kierunku promocji żużla na inne kontynenty i kraje. Gdy rozmawiałem niegdyś z przedstawicielem nowych organizatorów GP sam sugerowałem "desant" na bogate kraje arabskie, które skoro mogą promować za kolosalne pieniądze sport - w tym także np. Formułę 1 - to warto żeby "umojenniły" żużel. Mówiłem też o obszarze postradzieckim i dwóch bogatych krajach, z których jeden jest od ponad wieku krajem szybów naftowych - mowa o Azerbejdżanie. Drugim mógł być najbogatszy kraj Azji Środkowej, a jednocześnie jeden z dziesięciu największych terytorialnie państw świata - Kazachstan. No i co? Nic. Na razie Discovery weszło w buty BSI i "kasuje" organizatorów - oczywiście z Polski - aż buczy. Jeżeli cztery turnieje GP w ciągu czterech lat: 2022-2025 mają kosztować włodarzy Gorzowa Wielkopolskiego ponad 10 milionów złotych, to mogę tylko pokiwać głową nad żyłką do interesów wykazywaną przez Jankesów. Rzecz w tym, że to "nihil novi sub sole"- "nic nowego pod (żużlowym) słońcem" - a nie nowa jakość. Jazda nowych amerykańskich organizatorów GP starą koleiną, identyczną, co przedtem "ścieżką" tuż przy, nomen-omen bandzie, jest powieleniem praktyki Brytyjczyków z ostatnich 20 lat. Póki co zmiana organizatora GP nie przyniosła jakościowej rewolucji. Choć akurat wbrew mojemu sceptycyzmowi i jednak uczuciu pewnego zawodu muszę Discovery pochwalić za chęć organizowania w tym samym czasie i tym samym mieście "małych" GP dla zawodników do lat siedemnastu i dwudziestu jeden. Fajnie, trzymam kciuki, ale na razie amerykańska góra urodziła nawet nie mysz, co mała żużlową myszkę .Taką mychę Aleksander z bajki dla dzieci o pszczółce "Mai"... Panowie z "Hameryki" - oczekujemy więcej! I szczerze trzymamy kciuki, aby tak było!