Przemysław Termiński, właściciel eWinner Apatora Toruń jest jedną z tych osób, które głośno mówią, że PGE Ekstraligę warto by przełożyć o miesiąc lub dwa, bo nic wielkiego się nie stanie. Apator po rocznej przerwie wrócił do elity. Choć o Termińskim piszą, że jest bogaty, to klub dwa razy liczy każdą wydaną złotówkę. W ostatnim oknie transferowym odpuszczono Jasona Doyle’a, bo uznano, że beniaminka nie stać na Doyle i Roberta Lamberta. Można domniemywać, że za słowami o przeniesieniu kryje się fakt, że zdaniem Termińskiego ten zabieg sprawi, że liga ruszy od początku z kibicami, a nie przy pustych trybunach, co oznacza straty dla budżetu. Zaczął od zwolnienia Golloba Zanim Termiński został właścicielem Apatora, jego firma brokerska FST pojawiła się w sprawie budzących wielkie emocje ubezpieczeń dla zawodników. PGE Ekstraliga wymyśliła kiedyś, dla ochrony klubowych interesów, że żużlowcy będą kupowali drogie polisy. Najlepsi mieli zapłacić za nie 100 tysięcy i więcej złotych. Wszystko miał obsłużyć broker Termiński. Temat ostatecznie upadł. Ostatecznie Termiński wszedł do żużla jako właściciel klubu, który przejął z rąk miliardera Romana Karkosika. Witano go z otwartymi rękami, bo Karkosik, od momentu ucieczki Unibaxu Toruń z finału Ekstraligi w sezonie 2013, był na cenzurowanym. We wrześniu 2014 roku Termiński odkupił od Karkosika 100 procent akcji klubu. Na dzień dobry zapowiedział, że nie zatrzyma Tomasza Golloba, bo za drogi. Dodał, że wyzwaniem będzie zbudowanie dobrego budżetu bez pieniędzy Karkosika. Zapowiedział, że nie będzie malowanym prezesem. Ostatecznie był nim tylko rok, bo w 2015 uzyskał mandat senatora RP i oddał stery w ręce żony Ilony Termińskiej. Sam usadowił się na stołku właściciela. Recenzował występy zawodników w mediach Od początku obecności w sporcie dał się poznać, jako człowiek, obok którego nie można przejść obojętnie. Jego ostre wypowiedzi o zawodnikach sprawiły, że w pewnym momencie pojawił się kłopot. Wielu żużlowców nie chciało słyszeć o przenosinach do Apatora. Nie chcieli być publicznie rozliczani ze wpadek, bo też Termiński początkowo oceniał występy swoich zawodników, nie przebierając w słowach. Jego wpisy z Facebooka były ozdobą wielu żużlowych weekendów. Choć Termiński jest człowiekiem majętnym, toruńskie Nowości na początku jego przygody z żużlem napisały tekst: Bogaty jak Termiński, to nie szasta pieniędzmi na lewo i prawo. O swojej przygodzie z biznesem opowiada, że zaczynał od noszenia skrzynek z jabłkami. Tak miał pomagać babci w pracy na straganie z warzywami i owocami na rynku w Toruniu. Bogaty i na celowniku Z ostatniego oświadczenia majątkowego, jakie Termiński złożył, żegnając się w 2019 roku z senatem, wynika, że ma nie tylko spore oszczędności i rozległe interesy, ale i bogatą kolekcję rozmaitych dóbr. W spisie z oświadczenia on sam wymienił motocykl Harley-Davidsson z 2009 roku, kolekcję monet, alkoholi i broni. W 2019 Gazeta Polska atakowała Termińskiego za to, że według nich od 6 lat miał zarabiać wielkie pieniądze na ubezpieczaniu państwowego giganta PGNiG i spółek zależnych. Jego majątek oszacowano na 14 milionów. Firma FST miała zawierać kilka tysięcy polis rocznie, pobierając 6-7 procent z każdej i tak pomnażać swój majątek. Dla kibiców tego rodzaju zarzuty nie miały jednak znaczenia. Liczył się sport. Problem w tym, że Termiński jak dotąd nie nawiązał do sukcesów swojego poprzednika. Karkosik zdobył z Unibaxem złoto, Termiński w drugim roku rządzenia wywalczył tytuł wicemistrza Polski, ale potem było już coraz gorzej. W 2019 roku zespół spadł z PGE Ekstraligi, teraz wrócił, ale absolutnie nie jest wymieniany w gronie faworytów. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź</a>