Pewien polski junior w trakcie minionego sezonu odniósł kolejną kontuzję, po której czekała go przymusowa pauza. Miał wówczas 18 lat, a tak naprawdę nie pokazał się nawet w zawodach juniorskich. Każdy jego upadek kończy się złamaniem, a upadków ma sporo, w zasadzie co chwilę jakiś. Jeden z kibiców zasugerował: - Może przemyśl to, czy na pewno chcesz być żużlowcem? Szkoda zdrowia, masz łamliwe kości - powiedział, mając wyraźne powody ku takiej opinii. Na odpowiedź wściekłego zawodnika nie trzeba było czekać długo. - Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Żużel to rzecz, którą kocham, a ty nie będziesz mi mówił, jak mam żyć - wypalił. Niedługo po tym szukał jeszcze na swoim profilu na Facebooku szczegółowych informacji na temat krytyka. Potem do dyskusji włączyli się inni. - Chłopcze, spójrz prawdzie w oczy. Ty masz już cały team, a w łuki składać się nie umiesz. Co upadek to złamanie. Żużel nie jest dla każdego. W wieku 18 lat ty tak naprawdę nie przejechałeś pełnych zawodów - powiedział już ostrzej jeden z kibiców. - Speedway to taka dyscyplina, że albo się nadajesz, albo nie. To nie szachy, gdzie niektóre rzeczy można wytrenować po latach - dodał inny. Zawodnik nie wytrzymał. - Wszystkim hejterom oświadczam, że ich pogląd mam totalnie gdzieś. Wrócę silniejszy! - oświadczył, ale chyba sam w to nie wierzył. Obecnie o zawodniku nastała kompletna cisza, więc chyba jednak kibice mieli rację. Nie pomagają nawet argumenty Często podobne zachowania prezentują prezesi klubów i ogólnie osoby daną organizacją czy miejscem zarządzające. Mają one często swój specyficzny punkt widzenia, mocno subiektywny i grupa osób chcących się wpływowemu człowiekowi przypodobać, będzie utwierdzać ich w przekonaniu o własnej nieomylności. Fakty są jednak takie, że czasami warto spojrzeć na jakiś temat szerzej i nie zawsze osoba najważniejsza w danym miejscu ma stuprocentową rację. Są prezesi, którzy mówią głównie to, co ludzie chcą usłyszeć. A czy to jest zgodne z prawdą, to już inna bajka. Ci, którzy nie zgadzają się lub mają czelność zarzucać mówienie nieprawdy, są często atakowani, wyzywani, a nawet blokowani i nie mogą więcej się wypowiadać. Są też tacy, którzy niewygodnej prawdy nie przyjmują nawet gdy jest ona poparta argumentami. Oto dyskusja jednego z żużlowych prezesów z kibicem. Wywiązała się ona w mediach społecznościowych. - Panie prezesie, ja nie jestem z tych, którzy krytykują dla zasady. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nasz skład kolejny raz jest jednym ze starszych w lidze, zbieramy tak naprawdę odpady z innych drużyn. To znowu się nie sprawdzi - powiedzia kibic, bazując nie na swojej opinii, tylko na danych dotyczących określonych żużlowców. - Takie głupoty to może pan sobie w domu pisać. Przed klawiaturą każdy jest mocny. Jak można określać kogoś starym - odpowiedział prezes, a przy tym mocno się ośmieszył, bo przecież dane mówią same za siebie. Jeśli już nawet statystyki lub informacje zaczerpnięte z rzetelnych źródeł, nie są w stanie przemówić komuś do rozsądku, to znaczy, że ta osoba naprawdę ma problem. Wiele osób ze środowiska żużlowego musi raz na zawsze zrozumieć, że ich opinia nie jest jedyną na świecie, a czasem po prostu trzeba zmierzyć się z prawdą i uderzyć w pierś. Wydaje się jednak, że nieprędko doczekamy się sytuacji, w których rzeczowa i konkretna dyskusja z zawodnikiem np. o powodach jego słabszej jazdy będzie możliwa. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sp</a><a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">rawd</a>