Wszystkie materiały wykonano Samsungiem Galaxy S7 (Więcej o Galaxy S7) Stal Gorzów. Ma za sobą sezon, w którym wszyscy byli jej dyspozycji bardziej pewni niż ona sama. I wcale mnie to nie dziwi. Bo we współczesnym żużlu pewne jest tylko jedno: iż jest to śmiertelnie niebezpieczny sport. W polskiej lidze pewne są też niespodzianki. Czasem na wielką skalę, na tak wielką jak przewaga gorzowian z wyjazdowego meczu ze Spartą. Gdy na domowy rewanż wracasz z dwudziestopunktowym luzem, stres to raczej uczucie ci obce. Była zatem wśród chłopców ze Stali chęć wykonania zadania. I treningu, bo przecież za dwa tygodnie mieli na tym obiekcie pojechać najważniejszy mecz sezonu. Na początek trzeba jednak dopełnić formalności. Gdy zawodnicy przygotowują się do prezentacji, w naszym studiu zaczyna panować atmosfera pracy. Zgrywamy forszpan, przeglądamy notatki, szukamy argumentów, które dadzą nadzieję, że w tym dwumeczu nie wszystko jeszcze jest przesądzone i czekamy na odliczanie do “Antena!” Oczywiście znajdujemy też chwilę na zasilenie archiwum jakimś selfie. ;) A po chwili już oglądamy. Kapitan Stali, Przemek Pawlicki, robi to w skupieniu. Tego dnia było mu ono szczególnie potrzebne. Po meczu w Danii był poważnie poobijany i choćby był świetnym aktorem, to nie dałby rady ukryć jak źle się czuje. Blady jak ściana, ale ambitny jak zawsze. Postanowił podjąć podwójne wyzwanie. I wygrał. Znaczy kapitan… Inni jak lider Spartan, Tai Woffinden, zawsze znajdą podczas oglądania czas na krótkie pogaduchy. Bardzo często wcale nie rozmawiając wtedy o żużlu. Często po prostu o życiu. To dobrze, bo przecież Ci panowie na życie mają niewiele czasu, jeszcze mniej mają go na rozmowy o nim. Są też tacy, którzy jedzą. Tak, to o mnie. Każdy kto ze mną pracuje wie, że natychmiast po zejściu z anteny szukam jedzenia. Jak jużograbię kolegów z produkcji z ich zapasów, czuję się szczęśliwsza. ;-) A kiedy wynik daje spokój, to i chwila na opowiadanie dowcipów się znajdzie. Po minie Krzysztofa Kasprzaka wnioskuję, że poszedł numer godny powtórzenia. Szkoda, że Łukasz nie opowiedział go też Nielsowi Kristianowi Iversenowi… :) Waszek wybrał samotność, czyli towarzystwo dmuchawy. Adrian Gała miał tego dnia jeszcze bardziej dość. Ps. A wiecie, że od pewnego czasu przedstawiając się komukolwiek w Polsce Waszek mówi o sobie Wacław? Przypadek? Nie sądzę… Autor: Daria Kabała-Malarz, dziennikarz NC+