Największym sukcesem Zenona Plecha był tytuł wicemistrza świata na żużlu z 1979 roku. Oczywiście sukcesów Polak miał znacznie więcej, jednak wtedy najbliżej był osiągnięcia żużlowego szczytu, czyli zdobycia złote medalu. - Zenek kojarzy mi się z młodością, naszymi wspólnymi wyjazdami po stadionach świata. Przede wszystkim utkwił mi w pamięci finał Indywidualnych Mistrzostw Świata w 1979 roku na Stadionie Śląskim - wspomina Adam Jaźwiecki, doskonale znający zmarłego Plecha.- Plech nie był faworytem, ale przed zawodami powiedział mi - "jutro będę mistrzem świata". Odpowiedziałem mu, że chyba żartuje. W każdym razie bardzo mocno przygotowywał się do tych zawodów. Miał nawet gotowe gadżety na tę okazję. I proszę sobie wyobrazić, że następnego dnia, gdyby nie ułamek sekundy w jednym z biegów, kiedy się zagapił i przespał start jadąc z Ivanem Maugerem, to rzeczywiście byłby tym mistrzem świata. Skończyło się na srebrnym medalu. Ale to był również wielki sukces, największy po złocie Jurka Szczakiela w 1973 roku - mówi.Plech to także wielokrotny reprezentant Polski. Jaźwiecki podkreśla, że starty z orzełkiem na piersi były dla niego czymś szczególnym. Potrafił się poświęcić i startować mimo wielkiego bólu. - Pamiętam drużynówkę w Leningradzie (obecny Sankt Petersburg). Menedżerowi reprezentacji Polski Zenek powiedział, że jedzie do końca i walczy. A po zawodach z buta wylał się pół litra krwi. To był właśnie Zenon Plech. Charakterny od początku do końca. Człowiek o drobnej posturze, ale fruwający jak ptak na torach - puentuje Adam Jaźwiecki.Poza sukcesami na arenie międzynarodowej, Plech aż pięciokrotnie zostawał Indywidualnym Mistrzem Polski. W lidze reprezentował barwy Stali Gorzów oraz Wybrzeża Gdańsk.