To była Gala PGE Ekstraligi podsumowująca sezon 2015. Paweł Baran prowadził wówczas Unię Tarnów. Przejął ją od Marka Cieślaka. Nie dawano mu wielkich szans, a on zdobył z zespołem trzecie miejsce. I za to miał dostać nagrodę dla trenera/menadżera roku. Nie dostał, bo piłkarski trener Michał Probierz pomylił nazwiska. Piotr Baron wpadł na scenę, nie było już odwrotu Kiedy Piotr Baron wbiegł na scenę i odebrał statuetkę, to odwrotu już nie było. Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi, tylko przewracał oczami, gdy Baran pytał go, co się właściwie stało. W kuluarach Probierz mówił o swojej pomyłce, że to było przejęzyczenie, że przed uroczystością rozmawiał z Baronem i jego nazwisko tak mocno utkwiło mu w głowie, że już na scenie tak jakoś samo wyszło. Tymczasem Baran oglądał na telebimie filmiki, na których cieszy się z brązowego medalu Unii. Nie tal dawno w rozmowie z Interią przyznał, ze było mu z tego powodu przykro. Paweł Baran przyznał, że był rozgoryczony - Czułem się tak, jakbym przeżył mocny zawód. Byłem rozgoryczony, bo człowiek ciężko pracował. Nie jechałem na galę z myślą o zdobywaniu czegokolwiek, ale kiedy zobaczyłem na telebimie filmiki ze mną i z Unią, to zrobiło mi się przykro - opowiadał. Baran bardziej niż pomyłki Probierza żałuje jednak tego, że po tamtym sezonie nie ruszył w Polskę. Po dobrym sezonie mógł spróbować swoich sił w innym klubie, ale zwyciężyło przywiązanie do Unii, która z każdym kolejnym sezonem radziła sobie coraz gorzej. Miała przebłyski, ale w sumie było coraz gorzej. Za rok drużyna pojedzie w drugiej lidze. Wracając do Lewandowskiego, to nie sposób nie wspomnieć jego przegranej z Bartoszem Zmarzlikiem w Plebiscycie Przeglądu Sportowego za 2019 rok. Wtedy też było słychać głosy oburzenia. Najgłośniej porażkę Lewandowskiego krytykował Wojciech Kowalczyk, który dziwił się, jak to możliwe, że przedstawiciel niszowego sportu pokonał wielkiego piłkarza Bayernu Monachium.