Lokomotiv Daugavpils słynął zawsze z utalentowanych zawodników. To tam zaczynali przecież Grigorij i Artiom Łagutowie, następnie był Maksim Bogdanow czy Andrzej Lebiediew. Kilka lat temu wyskoczyli Oleg Michaiłow, Artiom Trofimow oraz Davis Kurmis, którzy szybko zaczęli punktować w 1. Lidze, mimo niespełna 18 lat. Pierwszy z nich dziś jest już uznanym żużlowcem, którego chciało kilka pierwszoligowych klubów. Drugi musiał skończyć karierę z powodu kontuzji kręgosłupa, bo groziło mu kalectwo. Pozostaje pytanie, dlaczego Kurmis tak szybko zrezygnował z żużla. W 2017 roku zawodnik ten wydawał się momentami nawet lepszy niż Michaiłow. Imponował pewnością na motocyklu, pokonywał znacznie bardziej znanych rywali, i to na wyjeździe. Nie przywoził dwucyfrówek, ale w każdym meczu punktował, choć kompletnie nie znał torów. Kwestią czasu miało być jego dołączenie do światowej czołówki juniorów, ale jego kariera nagle się załamała. Słabsze dwa lata spowodowały, że dał sobie spokój. Przy czym słabsze nie oznacza, że słabe. Po prostu wizualnie prezentował się mniej korzystnie. Kokin mówi, że Kurmis wolał motocross Zapytaliśmy trenera Nikołaja Kokina o to, czy wie jakie były powody tak szybkiej rezygnacji Kurmisa. - To był naprawdę duży talent. Wyskoczył i od razu zaczął punktować. Davis jednak miał pewien problem. Jego numerem jeden był motocross i to właśnie tę dyscyplinę traktował priorytetowo. Żużel był bardziej pasją i być może uniemożliwiło mu to rozwinięcie swojej kariery w takim stopniu, jak chciał. Po pierwszym dobrym roku, gdzieś się pogubił - słyszymy. Często młodzi zawodnicy dają sobie spokój, bo mają problem w klubie. Czują się niedostrzegani, a pomoc jest nienależyta. U Kurmisa niczego takiego miało nie być. - Współpraca układała się bardzo dobrze. Davis miał wszystko, czego potrzebował. Sprzęt dobry, pieniądze na czas. Pod tym względem absolutnie na nic nie mógł narzekać. Jego decyzja podyktowana była wyłącznie aspektami sportowym. Żużel nie był widocznie numerem jeden - tłumaczy Kokin. Tajemnicze milczenie Kurmisa Sam żużlowiec wykazuje dość dziwną postawę w kwestii wypowiadania się na temat swojej kariery. Jest chętny do rozmowy, ale na tematy niezwiązane z żużlem. Tym samym między wierszami daje do zrozumienia, że prawdopodobnie jest coś co w dużym stopniu wpłynęło na jego decyzję, ale on sam nie chce o tym mówić. 22-letni obecnie były zawodnik nie jest już związany z żużlem i wygląda na osobę mocno do tego sportu zniechęconą. Zachowanie Kurmisa bardzo przypomina to, które często obserwujemy u polskich młodzieżowców, którzy wcześnie skończyli kariery, mimo widocznego potencjału. Tylko nieliczni chcą się wypowiadać, część dodatkowo prosi o niepublikowanie ich nazwiska, a większość mówi, że o żużlu rozmawiać nie chcą. Być może boją się, że sobie lub komuś zaszkodzą. Momentalnie dają jednak do zrozumienia, że w trakcie ich krótkiej przygody z czarnym sportem, musiało wydarzyć się coś złego. Lokomotiv szybko znalazł nowe perełki Wydawało się, że takich talentów jak Kurmis czy Trofimow długo w Daugavpils mieć nie będą. Tymczasem rok temu wyskoczył nagle Francis Gusts, który w ciągu roku wyrobił sobie taką markę, że już ma kontrakt w najlepszym klubie w Polsce. Momentami rewelacyjny nastolatek z Rygi jeździł jak stary wyjadacz, ośmieszając seniorów drużyn przeciwnych. W kolejce czekają kolejni zdolni zawodnicy. Kurmis zaś dołączył do grona młodych talentów, które nie rozwinęły swojego potencjału. Podobny przypadek mieliśmy jakiś czas temu choćby w Unii Tarnów, kiedy to bardzo obiecująco prezentował się młody Dawid Knapik. Nieoczekiwanie raptem po paru miesiącach ten zawodnik skończył przygodę z żużlem. Kto wie, być może dziś byłby w czołówce polskich młodzieżowców.