Żużlowiec Włókniarza Częstochowa, który w tym roku sięgnął po złoto Indywidualnych Mistrzostw Polski, brąz z drużyną, trzecie miejsce w Złotym Kasku oraz zwycięstwo z Włókniarzem w Drużynowym Pucharze Europy zaliczył najlepszy sezon w swojej karierze. - Jeszcze miesiąc przed finałem zakładałem w ciemno, że stanę na podium. W sierpniu pojawiło się trochę problemów sprzętowych, a na dodatek dopadła mnie grypa i obawiałem się tego występu. Ale chciałem bardzo się pokazać, tym bardziej, że finał był w Częstochowie. Skończyło się szczęśliwie i dziękuję kibicom za doping - stwierdził Mistrz Polski, któremu nie przeszkadzają nieustanne i dalekie podróże związane z występami w kilku europejskich ligach. - Żyjemy w takiej epoce, że samoloty lądują praktycznie wszędzie. Nie narzekam, taki sobie wybrałem zawód. Problemy pojawiają się po sezonie. Przez miesiąc nie mogę sobie znaleźć miejsca. Nie potrafię usiedzieć pięciu minut w domu. Uciekam na stadion, muszę z kimś pogadać, bo dostaję kota. Gdy już dojdę do siebie, znowu trzeba się przestawić na życie na walizkach - wyjaśnił Grzegorz Walasek.