Nikt ci tyle nie da, ile Unia obieca W zimie 2020 król polowania eWinner 1. Ligi był tylko jeden i nazywał się Unia Tarnów. Drużynę wzmocniono trzema głośnymi nazwiskami: Nielsem Kristianem Iversenem, Rohanem Tungatem oraz Pawłem Miesiącem. Duńczyk i Polak przychodzili do Tarnowa z PGE Ekstraligi, natomiast Australijczyka ściągano z Łodzi po sezonie życia. Eksperci jednym chórem wołali, że z tym składem Unia wskoczy na autostradę do fazy play-off. Szybko wyszło na jaw, że działacze szaleli na rynku, oferując zawodnikom wirtualną kasę, jakby grali w grę komputerową, a nie zarządzali poważną organizacją. Zamiast walki nawet o awans do PGE Ekstraligi skończyło się katastrofą i sensacyjnym spadkiem do 2. Ligi Żużlowej. Po sezonie Unii została pusta kasa, gigantyczne zaległości finansowe i kilka pozwów od zawodników. Jasne, można było odnieść wrażenie, iż los uwziął się na tarnowską drużynę. Ekipę trzykrotnego mistrza Polski dopadła plaga kontuzji. Gabinety lekarskie odwiedzali prawie wszyscy żużlowcy znajdujący się w szerokiej kadrze zespołu. Niektórzy nawet po dwa lub więcej razy. Nie urazy były jednak głównym powodem degradacji. Kapitan przeciekającej łajby uciekł pierwszy PLUSY Ernest Koza. Zrobił to, co do niego należało. Wychowanek "Jaskółek" jest jedynym żużlowcem Unii, który może po sezonie spojrzeć w lustro i otwarcie powiedzieć, że nie dał plamy. Solidną postawą zapracował sobie na pozostanie w eWinner 1. Lidze. Według naszych informacji jego nowym pracodawcą będzie Start Gniezno. Jest bardzo przywiązany do macierzystego klubu, nie chciał opuszczać tonącego okrętu nawet pod groźbą spadku. Nie mógł jednak czekać na ruch działaczy w nieskończoność, dlatego z ciężkim sercem zdecydował się na odejście. Ucieczka prezesa z tonącego okrętu. Jeżeli szukać gdzieś pozytywów upadku na dno Unii Tarnów, to właśnie w dymisji prezesa, który skłócił ze sobą całe lokalne środowisko, do tego nieudolnie zarządzał klubem i jeszcze przez lata mydlił kibicom oczy. Pytanie tylko, czy tąpnięcie nie nastąpiło zbyt późno. Z tej mąki nie musi wyjść zakalec. Parę miesięcy wstecz łapaliśmy się za głowę, obserwując jazdę Dawida Rempały. Toporny styl, kurczowe trzymanie kierownicy. Zastanawialiśmy się, co on wyprawia w przerwie między sezonami, skoro ręce wytrzymywały jedno okrążenie. Chłopaka już powoli skreślano i wróżono rychłe zakończenie kariery. Tymczasem jedna zima wystarczyła, żeby szósty zawodnik z żużlowego klanu udowodnił, iż jednak drzemią w nim jakieś możliwości. Posucha na rynku młodzieżowym sprawiła, że jeden udany rok wystarczył, aby zainteresował się nim spadkowicz z PGE Ekstraligi - Falubaz Zielona Góra. Unia powinna teraz chuchać i dmuchać na Piotra Świercza. 17-latek pokazał się w kilku zawodach i widać, że ma papiery na jazdę. Szkoda tylko, iż nieaktualne jest już zdanie, pod warunkiem, że będą go omijały kontuzje. Junior złamał w niedzielę w turnieju o Łańcuch Herbowy kość udową i czeka go dłuższa pauza. Szczęście w nieszczęściu, że jest już praktycznie po sezonie i na start nowego powinien się wykurować. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść MINUSY Tragiczni seniorzy. To co czasami wyprawiali Tungate, Iversen i do kompletu hobbysta Mroczka wołało o pomstę do nieba. Papierowi liderzy, którzy mieli rozbić w pył ligę osiągnęli odpowiednio 26. 36. i 41. średnią na zapleczu PGE Ekstraligi. Polak od dawna pikuje w dół i za chwilę nie będzie chętnych na jego usługi również ze względu na jego trudny charakter, ale duet stranieri z przeszłością w Grand Prix po takich wynikach powinien zapaść się pod ziemię. Przestrzelony U24. Niewykluczone, że Alexander Woentin podpisał w Unii Tarnów swój jedyny kontrakt w lidze polskiej. Szwed był najsłabszym zawodnikiem na pozycji U24 w całej eWinner 1. Lidze, ale raczej nie poradziłby sobie i w 2. Lidze Żużlowej. Typowy wynalazek, który nie wypalił. Szwed tłumaczył się, że geometria owalu w Mościcach ani trochę mu nie przypasowała. Problem w tym, że wyjazdy w jego przypadku wyglądały podobnie, czyli dramatycznie. Szopka z Miesiącem. Jeszcze przed inauguracją Paweł dostał od prezesa Łukasza Sadego zielone światło na opuszczenie klubu, bo najzwyczajniej w świecie nie było pieniędzy na jego kontrakt. Żużlowiec w trakcie sezonu odszedł na wypożyczenie do GKM-u Grudziądz, gdzie po kilku przeciętnych meczach przegrał rywalizację o skład z Krzysztofem Kasprzakiem. Tercet egzotyczny w sztabie szkoleniowym. Nie od dziś wiadomo, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. W sezon Unia wchodziła z Pawłem Baranem i Tomaszem Proszowskim. Potem po serii słabych wyników od drużyny odsunięto tego drugiego, a do sztabu dokooptowano Jacka Rempałę. Sęk w tym, że Proszowski i tak kręcił się po parku maszyn, więc niby-roszada była typową pokazówką. Rempała wchodził do drużyny, kiedy ta znajdowała się już w arcytrudnym położeniu i bardziej potrzebny był jej Copperfield niż kolejna osoba do dowodzenia. Baran brał odpowiedzialność za przygotowanie nawierzchni, a jeśli zespół wygrywa w domu tylko raz, to ocena jego pracy musi być negatywna. Trener - matematyk CYTAT SEZONU: - Dotąd mówiliśmy, że naszym problemem jest to, że nie jedziemy pełnym składem. Za nami jednak dwa mecze w pełnym zestawieniu. Nie wygraliśmy żadnego, ale jest jednak pewien postęp. Wiemy, czego jeszcze nam brakuje i teraz chcemy się skoncentrować na wyeliminowaniu braków. Trzeba rozpędzić tę machinę. Liczę na to, że kolejny mecz będzie już taki na przełamanie - Paweł Baran dla polskizuzel.pl Menedżer nie tracił dobrego humoru nawet, kiedy szanse drużyny na utrzymanie w eWinner 1. Lidze były czysto iluzoryczne. Tę frazę o wskoczeniu na właściwe tory powtarzał w sezonie przynajmniej kilka razy, aż wreszcie znalazł kalkulator i królowa nauk ograbiła go ze złudzeń. Spadają na dno po dwudziestu latach LICZBA - 1. Tyle zwycięstw na przestrzeni czternastu kolejek uciułali zawodnicy Unii Tarnów. Jedyne punkty wpadły na konto drużyny "Jaskólek" w przedostatniej kolejce, gdy na torze w Mościcach udało się odprawić z kwitkiem Orła Łódź. To była już sama końcówka sezonu, a tarnowianie nie mieli już nawet matematycznych szans na utrzymanie. Historia zatoczyła koło, klub z Tarnowa wraca na najniższy szczebel pod dwudziestu latach.