T. Gollob w karierze aż sześć razy stał na podium mistrzostw świata, lecz nigdy na jego najwyższym stopniu. "Tomasz jest jak stare wino, które z latami staje się coraz lepsze" - docenił klasę Polaka trzykrotny mistrz świata Duńczyk Nicki Pedersen. To drugi tytuł mistrza świata w dziejach polskiego żużla. Poprzedni, w 1973 r. wywalczył 24-letni wówczas Jerzy Szczakiel. - W sobotę wszystko mogło się wywrócić, bo w tych warunkach pogodowych ten tor nie był taki jak mógłbym sobie życzyć, ale po pierwszym, niezbyt udanym biegu (Polak zdobył w nim punkt) wszystko wróciło do normy, uspokoiłem nerwy i do końca zawodów nie było już z mojej strony żadnych błędów. Postanowiłem po prostu jeździć równo, bez żadnych dziwnych rzeczy, po prostu tak, jak motocykl słuchał i jechał. Tutaj nie można zahamować, przepuścić rywala czy poczekać. Jak już jestem w rytmie, to nie mogę kalkulować, tylko zdobywać punkty, a nie hamować - powiedział Gollob po zawodach we włoskim Terenzano. - Miałem problemy w Cardiff i w Lesznie, ale żadnej kalkulacji nie było. Przez ostatnie trzy, cztery lata pracowałem spokojnie, a plan był prosty - w każdych kolejnych zawodach Grand Prix zdobywać o jeden, dwa punkty więcej niż w poprzednich. To zdało egzamin, choć trwało to co prawda cztery lata. Wiara czyni jednak cuda, a ja wierzyłem i udało się. Tytuł zobowiązuje, dlatego jeśli się uda to będę się starał wygrywać, a jeśli nie to przyjmę to godnie i bez grymasu, bo przecież jestem mistrzem świata. Wreszcie skończy się prześladujący mnie sen, w którym pytano kiedy w końcu zostanę mistrzem - powiedział. Do końca cyklu Grand Prix pozostał już tylko jeden turniej, który odbędzie się w Bydgoszczy (9 października). Będzie to ważny start dla Golloba: - Chciałbym się dobrze zaprezentować w rodzinnym mieście. Plan na ten sezon wykonałem już w stu procentach, a teraz będę bawił publiczność - dodał. Przeczytaj relację z Grand Prix Włoch!