Pierwszym zawodnikiem Sparty, który w tym sezonie musiał pauzować z powodu kontuzji, był Maciej Janowski. Jak tylko kapitan wrocławian wrócił do zdrowia, ze składu wypadł Przemysław Liszka. Jeszcze junior nie doszedł do pełni zdrowia a Betard stracił kolejnego jeźdźca - swojego lidera Brytyjczyka Woffindena. - Pech jak na razie nas nie opuszcza. Ale taki jest ten sport i musimy sobie jakoś radzić. Już w Lublinie pokazaliśmy, że jesteśmy prawdziwym zespołem i nadal tak będzie. Liczę, że niebawem wróci Przemek a później Tai i w końcu nasz pech się skończy - powiedział menedżer wrocławskiej ekipy. Woffinden miał groźny upadek już w pierwszym biegu w piątkowym spotkaniu ze Speed Car Motor Lublin. Po dokładnych badaniach we Wrocławiu okazało się, że mistrz świata ma uraz czwartego kręgu i złamaną łopatkę. Przerwa w startach potrwa przynajmniej miesiąc. - Będziemy musieli zastosować zastępstwo zawodnika i sobie radzić, bo innego wyjścia nie ma. Ja to już często mówiłem, ale powiej jeszcze raz: mam wspaniały zespół, który już pokazał, że w trudnych chwilach potrafi sobie radzić. Taia zabraknie w jednym, dwóch meczach ligowych, ale jestem przekonany, że damy sobie radę, bo stanowimy prawdziwą żużlową rodzinę - zapewnił Śledź. Po ośmiu kolejkach ekstraligi Sparta jest wiceliderem z pięcioma punktami straty do prowadzącej Fogo Unii Leszno. Z drugiej strony wrocławianie mają tylko trzy oczka przewagi nad piątą Stalą Gorzów i muszą walczyć o miejsce w play off. Za dwa tygodnie zmierzą się u siebie z forBet Włókniarzem Częstochowa, a tydzień później podejmą Margarden GKM Grudziądz. - Nie będziemy naciskać na Taia. Ma się dobrze wyleczyć i dopiero wrócić na tor. Spokojnie na niego poczekamy. Jeszcze się nam w tym sezonie przyda i wtedy musi być sto procent zdrowy. Mam tylko nadzieję, że ta nasza czarna seria się w końcu skończy i wszyscy do końca sezonu będą zdrowi - podsumował Śledź.