Okazało się, że start Lindbaecka był na tyle dużym wydarzeniem, iż pisały o nim i to nie w kontekście bynajmniej wyniku, ogólnopolskie gazety. Wszystko za sprawą transparentu z rasistowskim napisem " White Power" i symbolem nazistowskiego haka, który zawisł podczas debiutu Antonio Linbaecka na stadionie we Wrocławiu. Dzięki organizatorom transparent szybko zdjęto, ale "smród" po nim długo pozostanie. Z pewnością nie takiego powitania bowiem oczekiwał czarnoskóry zawodnik, który przyjechał, aby pokazać się wrocławskim kibicom z jak najlepszej "żużlowej" strony. Ci jednak już przed meczem udowodnili, iż nie do końca interesuje ich sportowe widowisko. " Widziałem ten transparent, ale mówi się trudno. Ludzie różnie mogą podchodzić do mojego koloru skóry. Jest mi trochę przykro. W Szwecji czy Anglii mnie to jeszcze nie spotkało" - twierdził Tonionio po meczu. Niesmak po incydencie pozostał jednak duży. Oto bowiem kibice żużla, których doping do tej pory uznawany był za jednych z najlepszych, dołączyli do grona tych, którym należy baczniej i uważniej się przyglądać. "Dzięki" wrocławskim fanom z pewnością wkrótce zrobi to prężnie działająca fundacja " Wykopmy rasizm ze stadionów", która do tej pory swą uwagę skupiała na piłkarskich boiskach w Polsce, gdzie piłkę kopią czarnoskórzy zawodnicy. Teraz będą mieli dodatkowe zajęcie za sprawą pierwszego czarnoskórego zawodnika, który postanowił wystartować w polskiej lidze, dla pieniędzy, ale i dla kibiców, o których jeszcze przed niedzielnym meczem wypowiadał się niezwykle ciepło. Wypada tylko mieć nadzieję, że to był pierwszy i ostatni incydent tego typu na żużlowych stadionach.